Po wyborach w Niemczech. Ekspert OSW: nowy rząd skoncentruje się na zachodzie UE, wyzwaniem będą relacje z Pekinem

2021-10-18, 16:46

Po wyborach w Niemczech. Ekspert OSW: nowy rząd skoncentruje się na zachodzie UE, wyzwaniem będą relacje z Pekinem
Od prawej: przedstawiciel Zielonych współprzewodniczący Robert Habeck, kandydat SPD na kanclerza Olaf Scholz, lider FDP CHristian Lindner. Foto: Shutterstock/photocosmos1/ Alexandros Michailidis /photocosmos1

- To, co dzieje się za Odrą, nie jest priorytetem młodszego pokolenia polityków w Niemczech. Nowy niemiecki rząd skoncentruje się na relacjach z Francją i zachodem Europy. Wyzwaniem dla polityki Berlina będą relacje z Chinami – powiedział portalowi PolskieRadio24.pl ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich Kamil Frymark.


Powiązany Artykuł

ukr_Berlin_architecture-g943490e24_1200.jpg
Drożeje energia, żywność i samochody. Inflacja w Niemczech przekroczyła 4 proc.

- Polityka zagraniczna pod rządami nowego niemieckiego rządu, nawet niezależnie od jego ostatecznego składu, będzie skoncentrowana na Francji, na Unii Europejskiej, na zachodzie Europy, powiedział portalowi PolskieRadio24.pl ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich Kamil Frymark, komentując trwające rozmowy o utworzeniu koalicji między Socjaldemokratyczną Partią Niemiec, Zielonymi i liberałami z partii FDP i perspektywy nowego niemieckiego rządu.

 - To, co dzieje się za Odrą, nie jest priorytetem młodszego pokolenia niemieckich polityków – zaznaczył nasz rozmówca.

Do tego, jak zaznaczył,  w świadomości społeczeństwa Niemiec współpraca z partnerami z Europy Środkowo-Wschodniej, Polską, Czechami, Węgrami, nie jest tak silnie obecna, jak relacje z Francją, Rosją, USA czy z Chinami.

Czytaj także:

Kamil Frymark zwrócił także uwagę, że rosną także podziały między wschodem a zachodem Niemiec, a w wielu obszarach polityki głos mieszkańców wschodnich landów jest mniej słyszalny. Zauważył, że ta sytuacja jest warta obserwowania szczególnie w kontekście młodego pokolenia Niemców. Można tu odnaleźć pewne analogie do tego, jak Niemcy postrzegają Europę Środkową. - Można sobie wyobrazić, że część Niemców przez pryzmat byłych landów wschodnich spogląda na region Europy Środkowej– zaznaczył analityk.

Ekspert zauważył, że do podziału w RFN niedawno po raz pierwszy wyjątkowo wyraziście odniosła się kanclerz Angela Merkel. - Krytykowała artykuł chadeckiej Fundacji Konrada Adenauera, w którym napisano, że udało jej się tak dużo osiągnąć mimo balastu z NRD – zaznaczył. Dodał jednak, że to wystąpienie wygłosiła dopiero na sam koniec wieloletnich rządów.

Niemcy większość inicjatyw przeprowadzają poprzez UE

W kontekście relacji Polski i państw naszego regionu z Berlinem, ekspert zwrócił uwagę na to, że dla Berlina fundamentalne są działania Niemiec na forum UE. Dotyczy to także relacji Niemiec z innymi państami europejskimi.

To na tej platformie Niemcy negocjują i realizują kluczowe dla siebie kwestie. Stąd, jak zauważył analityk, relacje z Niemcami przeniosły się w dużej mierze na działania w ramach Unii Europejskiej.

- Bardzo ważne jest, by rozumieć, że cała duża grupa zagadnień, dotyczących relacji polsko-niemieckich, kształtowana jest przede wszystkim w ramach Unii Europejskiej (...). Wiele spraw, które Niemcy chcą przeforsować, zmienić, wprowadzić, nawet w ramach swojej polityki wewnętrznej, na przykład w kwestii klimatu czy cyfryzacji, nie da się skutecznie przeprowadzić inaczej niż na forum Unii Europejskiej. W tym sensie polityka europejska jest dla nich szeroką częścią polityki wewnętrznej - powiedział.

Ekspert podkreślił także, że kluczowe jest poprawianie jakości relacji gospodarczych z Niemcami, bardzo korzystne dla wzajemnej współpracy byłoby tworzenie wspólnych projektów naukowych i badawczych.

Analityk OSW zwrócił także uwagę, że dużym wyzwaniem w polityce niemieckiej będą Chiny, można spodziewać się także kontynuacji współpracy z Rosją.

Więcej w rozmowie.

Od lewej: przedstawiciele Zielonych współprzewodniczący Robert Habeck i Annalene Baerbock, kandydat SPD na kanclerza Olaf Scholz, lider FDP CHristian Lindner, współprzewodniczący SPD Norbet Walter-Borjans i Saskia Esken. Fot. PAP/EPA/CLEMENS BILAN Od lewej: przedstawiciele Zielonych współprzewodniczący Robert Habeck i Annalene Baerbock, kandydat SPD na kanclerza Olaf Scholz, lider FDP CHristian Lindner, współprzewodniczący SPD Norbet Walter-Borjans i Saskia Esken. Fot. PAP/EPA/CLEMENS BILAN

***

PolskieRadio24.pl: Trwają rozmowy o utworzeniu koalicji w Niemczech, prowadzą je trzy partie: Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD), Zieloni i liberałowie z Wolnej Partii Demokratycznej (FDP). Czy można dzisiaj określić, kiedy powstanie niemiecki rząd i czy będą go tworzyć te właśnie partie?

Kamil Frymark, Ośrodek Studiów Wschodnich: Niemcy nie są ograniczeni czasowo w kwestii powołania rządu. Rozmowy w sprawie koalicji w teorii mogą trwać dość długo. W 2017 roku zakończyły się prawie sześć miesięcy po wyborach – choć trzeba przyznać, że pół roku to nieco więcej niż zazwyczaj.

Termin, który wiąże tylko Bundestag, to 26 października. Miesiąc po wyborach musi dojść do posiedzenia nowego parlamentu, który wybierze swoje władze. To jednak nie ma wpływu na rozmowy koalicyjne. Do czasu utworzenia nowego rządu wszystkie formalne kwestie podlegają staremu gabinetowi na czele z kanclerz Angelą Merkel.

Przed rozmowami koalicyjnymi przeprowadzono wstępne rozmowy sondujące. Uczestniczyły w nich SPD (Socjaldemokratyczna Partia Niemiec), Zieloni i liberałowie, FDP (Wolna Partia Demokratyczna). Taką opcję zwykło się nazywać die Ampelkoalition, czyli koalicją sygnalizacji świetlnej, od zwyczajowych kolorów partii, czerwonego, zielonego i żółtego.

W trakcie rozmów o ich przebiegu nie informowano. Cechowała je bardzo duża dyskrecja. Partie te, zwłaszcza Zieloni i FDP, wyciągnęły lekcję z 2017 roku. Wówczas o ich negocjacjach z CDU można było tego samego dnia przeczytać w niemieckiej prasie.

Obecna koalicja jest najbardziej prawdopodobna ze wszystkich trzech możliwych po wyborach. Inne możliwe opcje to koalicja chadeków z Zielonymi i FDP ( tzw. jamajska, kolory) oraz wielka koalicja. Jednak przeciw tej ostatniej opowiada się większość Niemców. Niemcy oczekują stworzenia koalicji pod wodzą SPD z Zielonymi i liberałami.

Czytaj także:

Nowy rząd będzie chciał pokazać, że jest to koalicja zmiany po 16 latach rządów kanclerz Angeli Merkel i że potrafi się zmierzyć z wyzwaniami – polityką klimatyczną, kwestią demografii, cyfryzacji.

Każda z partii dąży do objęcia kluczowych dla siebie miejsc w przyszłym rządzie. Potem wszystkie uzgodnienia zostaną zapisane w zawsze bardzo szczegółowej w Niemczech umowie koalicyjnej. Jest ona najważniejszym dokumentem dla przyszłego rządu, bo jest skrupulatnie realizowana przez całą kadencję.

Co jest najważniejsze dla poszczególnych partii?

SPD kładzie nacisk przede wszystkim na kwestie społeczne. To przede wszystkim podniesienie płacy minimalnej z obecnych 9,65 euro do 12 euro na godzinę.

To jeden ze sztandarowych postulatów wyborczych Olafa Scholza, kandydata na kanclerza. Myślę, że będzie chciał zrealizować ten postulat możliwie szybko. SPD zamierza także wypełnić obietnice w kwestii poziomu rent i emerytur i reformy systemu opieki społecznej.

Zieloni w kwestiach społecznych są bliżej SPD niż FDP, nie będą raczej oponować przeciw ich postulatom w tej sferze. Będą jednak chcieli przyspieszyć transformację energetyczną, np. poprzez szybsze odejście od węgla. A ochrona klimatu była jednym z ważniejszych tematów kampanii.

By zrealizować swoje cele Zieloni będą zabiegali o odpowiedni podział ministerstw, można spodziewać się, że będą ubiegać się o ministerstwo finansów. Jeśli okaże się to niemożliwe, bo o to stanowisko ubiega się również FDP, to będą chcieli uzyskać urząd wicekanclerza ds. gospodarki połączonego z kompetencjami w zakresie klimatu. Taki resort chciałby zapewne objąć Robert Habeck, współprzewodniczący Zielonych.

Liberałowie z FDP mniej przychylnie patrzą na plany gospodarcze i społeczne SPD i Zielonych. Są za niepodnoszeniem podatków i tzw. polityką czarnego zera, niezadłużania państwa. Będą starali się pokazać, że są głosem przedsiębiorców i tych, którzy nie chcą zbytniej ingerencji państwa m.in. w politykę klimatyczną. Chcą, by je realizować nie tyle przez nakazy i regulacje, a co przez technologie i innowacje.

SPD i Zieloni są skłonni wprowadzić bardziej otwartą politykę migracyjną, a liberałowie są ostrożniejsi. Jednak ci ostatni stawiają na otwarcie rynku dla najbardziej wykwalifikowanych robotników z zagranicy. Jest tu zatem pole do negocjacji.

Jeśli chodzi o politykę europejską, liberałowie będą raczej ograniczać ewentualne tendencje do pogłębienia wspólnego zadłużenia w UE, do czego bardziej byliby skłoni Zieloni i SPD.

Koalicja mogłaby być stworzona w ciągu tygodni - miesięcy?

Trudno ocenić. W Niemczech trwały zakłady, czy kanclerz Angela Merkel zdąży jeszcze wygłosić orędzie noworoczne.

Jeżeli jednak do połowy grudnia nie powstanie nowa koalicja, Merkel będzie najdłużej urzędującym kanclerzem w historii Niemiec.

Inne możliwości koalicyjne niż SPD-Zieloni- FDP zakładają udział CDU, zaś ta partia wydaje się zdemotywowana, trwają w niej spory o przywództwo.

CDU w tej chwili jest w fazie rozliczeń powyborczych. Niedługo po wyborach kandydat na kanclerza Armin Laschet ogłosił, że trzeba wybrać nowy zarząd partii CDU, to blisko 40-osobowe grono najważniejszych osób w ugrupowaniu. To otworzyło szereg spekulacji na temat tego, kto mógłby zająć jego miejsce.

Trudna sytuacja CDU osłabia pozycję negocjacyjną liberałów. Starali się oni dawać do zrozumienia SPD, że alternatywą jest koalicja jamajska z CDU i Zielonymi. Teraz jednak ta opcja jest jeszcze mniej prawdopodobna, bo nie wiadomo, kto będzie zarządzał partią, na jaki program zdecydują się nowi liderzy partii. Można dodać, że CDU jest podzielone pod kątem tego, czy starać się tworzyć koalicję z FDP, czy jednak pozostać w opozycji. Część CDU uważa, że chadecja po erze Merkel powinna poszukać odnowienia tożsamościowego i ideowego, mniejszość jest za rozpoczęciem negocjacji z Zielonymi i FDP.

Nie wiadomo wciąż, kto będzie stał na czele chadecji. Kwestia przywództwa w CDU jest wciąż nierozstrzygnięta. Od ogłoszenia przez Merkel, że nie będzie ubiegała się o kolejny urząd kanclerski w 2018 roku, będzie to już trzeci przewodniczący chadecji po Annegret Kramp-Karrenbauer i Arminie Laschecie. Na drugim miejscu był zawsze Friedrich Merz, a zatem pytanie brzmi, czy będzie mógł powiedzieć „do trzech razy sztuka”.

Pytanie brzmi wciąż, jaką formę przybiorą te wybory, na ile będzie w nie zaangażowana baza partyjna. Jeżeli chodzi o ustalenia statutowe, CDU wybiera władze na zjeździe partyjnym. 1001 delegatów wybiera wówczas swojego przewodniczącego.

Po ostatnich wyborach miała jednak miejsce debata na temat tego, że nie sami delegaci powinni decydować o wyborze przewodniczącego i należy uwzględnić głos „dołów” partyjnych. A te mówiły o tym, że Friedrich Merz powinien zostać przewodniczącym, co było bardzo odczuwalne na wschodzie, ale nie tylko, także w Badenii takie głosy były bardzo silne.

Formalną informację na ten temat uzyskamy na początku listopada, po konferencji przewodniczących powiatowych okręgów CDU, którzy wypowiedzą się, jak te nowe władze należy powołać.

Jeżeli doszłoby do tego, że większa część partii decydowałaby w niewiążącym nawet referendum o nowym przewodniczącym, to wzmacnia szanse Friedricha Merza, popularnego w znacznej części bazy partyjnej. Nie on jeden będzie startował w tych wyborach. Na giełdzie nazwisk jest także Jens Spahn, czyli obecny minister zdrowia, który już przed wyborami cieszył się wielką popularnością, ale ta potem nieco wyhamowała. Merz przed wyborami odwiedzał lokalne struktury partii, by pokazać, że reprezentuje regionalne oddziały chadeków.

Mówi się także w tym kontekście o Norbercie Röttgenie,  szefie komisji spraw zagranicznych. Trudno jednak przewidywać, że zdobędzie on większość głosów. Potencjalnym kandydatem mógłby być szef frakcji CDU w Bundestagu Ralf Brinkhaus, ale i on wydaje się obecnie nie dość silny, by przekonać do siebie większość partii.

Plan Merza mogą zaburzyć premierzy landów: Saary, Tobias Hans, Schlezwika-Holsztynu, Daniel Günther i Saksonii, Michael Kretschmer. Rządzą oni już w tych landach, są popularni w swoich strukturach i wśród członków partii. Na razie jednak nie wyrazili oni woli kandydowania w wyborach szefa CDU.

To pokazuje jednak, że sytuacja CDU jest niejasna. I to zwiększa prawdopodobieństwo, że rozmowy SPD – Zieloni – FDP doprowadzą do koalicji. Obecnie wiele wskazuje na to, że koalicja w tej formie powstanie.

Rodzi się pytanie o kwestie energetyczne, relacje z Rosją. Jeśli kanclerz z SPD będzie nadawał kierunek polityce zagranicznej, to można spodziewać się, że będzie on kontynuowany, relacje Berlina i Moskwy mogą się nawet poprawić?

Przyszły rząd będzie skupiony przede wszystkim na polityce wewnętrznej. Chodzi o ogrom wyzwań, które stoi przed nowym rządem.

Choć kanclerz Angela Merkel po 16 latach rządów będzie zapamiętana jako osoba, która pozwoliła Niemcom przejść suchą nogą przez kryzysy, to w spadku zostawiła obszary, w których nie chciała być reformatorem.

Mowa o trzech obszarach. To przede wszystkim polityka klimatyczna, która jest tematem na oddzielną rozmowę. Druga kwestia to demografia, jak Niemcy poradzą sobie z brakiem rąk do pracy, starzejącym się społeczeństwem. Trzeci problem to cyfryzacja gospodarki, bardzo ważna w Niemczech. Rząd niemiecki będzie skupiony na tych trzech obszarach.

W kwestii demografii Niemcy mają świadomość, że problem to nie kwestia przyszłości, już teraz związki pracodawców zgłaszają, że brakuje 200-400 tys. osób do pracy rocznie. O ile do pandemii liczba ludności w Niemczech rosła, osiągając ponad 83 mln, teraz ta tendencja się odwróciła.

To oczywiście nie tylko problem Niemiec, dotyczy większości państw Unii Europejskiej.

Jedna z koncepcji zakłada, by otworzyć się szerzej na pracowników spoza UE. W samej Unii bowiem sytuacja jest jasna i wynika z wolnego przepływu osób: jeśli komuś odpowiadają warunki pracy w Niemczech, to może tam podjąć zatrudnienie. Co warto zauważyć, jednym ze stałych tematów w relacjach polsko-niemieckich jest sytuacja w regionach nadgranicznych, skąd niemieccy pracodawcy przyciągają  pracowników. A na początku 2020 roku w Niemczech wprowadzono ustawę, która umożliwia pracę w Niemczech osobom spoza UE.

Niemcy myślą stale o tym, jak w obecnej sytuacji zagwarantować wysoki poziom życia, dużo rąk do pracy i wysoki poziom emerytur. W tym kontekście w swoich analizach Bundesbank wskazuje, że Niemcy powinni pracować do 70 roku życia. Pojawia się pytanie, czy państwo powinno się zadłużać na poczet wypłacania emerytur. Już dziś około 30 procent wydatków z budżetu federalnego dodatkowo zasila konta emerytalne Niemców. Do tego pojawia się pytanie, czy może jeszcze szerzej otworzyć drzwi dla migrantów.

Nowy rząd zapewne będzie jeszcze bardziej otwarty na imigrację, widząc w tym jeden z elementów przezwyciężenia problemu z brakiem rąk do pracy.

Społeczeństwo Niemiec opowiada się za otwartą polityką migracyjną? Można zadać sobie to pytanie także w związku napływem nowych migrantów, których do Europy sprowadza Aleksander Łukaszenka we współpracy z Władimirem Putinem.

W ciągu ostatnich 2-3 lat Niemcy rejestrowały około 10 tysięcy osób miesięcznie, które składały wnioski azylowe w Niemczech.

Większość Niemców jest przychylnie nastawiona do otwartej polityki migracyjnej. Te opinie różnią się jednak na wschodzie i zachodzie Niemiec.

Na wschodzie rezerwa wobec polityki Merkel po 2015 roku jest zdecydowanie większa, stąd m.in. biorą się sukcesy Alternatywy dla Niemiec (AfD) w landach wschodnich, szczególnie w Turyngii, Saksonii i Brandenburgii.

Ogólnoniemiecki trend wskazuje jednak na pozytywny stosunek do migrantów. Oczywiście, Niemcy nie chcą powtórzenia sytuacji z 2015 roku, gdy w krótkim czasie w Niemczech ludność wzrosła o ponad milion osób. Jednak większość opowiada się za zorganizowaną migracją, zwłaszcza wykwalifikowanych specjalistów.

Ważnym wyzwaniem dla Niemiec jest cyfryzacja. Często nie zdajemy sobie sprawy, jak wygląda sytuacja za Odrą w tym zakresie. Pandemia unaoczniła, że cyfryzacja nie funkcjonowała za dobrze. W 2018 roku Niemcy przeznaczyły na program cyfryzacji w szkołach 6,5 mld euro, ale do połowy 2021 roku wydano z tego zaledwie 851 mln euro. Poprawa cyfryzacji nie zależy zatem tylko od funduszy, ale utrudnia ją biurokracja, przewlekłe procedury, możliwość odwoływania się od decyzji inwestycyjnych, brak wykwalifikowanych rąk do pracy.

Do tego dochodzą spory kompetencyjne między administracją federalną a związkową. Teoretycznie szkolnictwo jest w kompetencji 16 niemieckich landów. Jednak 6,5 mld euro zostały przekazane z funduszy federalnych, stąd władze centralne i landy prowadzą negocjacje na temat wykorzystania tych środków. Państwa związkowe nie chcą zrzekać się tutaj kompetencji na rzecz Berlina. W odpowiedzi na ten problem być może w nowym rządzie powstanie ministerstwo cyfryzacji, jednak i ono nie uniknie żmudnych rozmów z regionami.

A czego można spodziewać się w zakresie relacji Niemiec z Rosją? Czy rosyjskie wpływy mogą jeszcze wzrosnąć?

Polityka zagraniczna pod rządami czy to formującej się koalicji, czy innej, będzie bardziej skoncentrowana na Francji, na Unii Europejskiej, patrząca na Zachód.

Nawet gdyby kanclerzem został Armin Laschet, co jest w zasadzie wykluczone, i tak pod jego wodzą koalicja byłaby bardziej skupiona na zachodzie Europy w porównaniu do rządów Angeli Merkel.

Dochodzi do zmiany pokoleniowej polityków, zorientowanych na politykę zachodnią, zakorzenioną w centralnej części UE, wokół Francji, Belgii, Holandii, Włoch. Motor niemiecko-francuski będzie jeszcze sprawniej funkcjonował, mimo rozmaitych tarć.

Sytuacja w nowym rządzie będzie ciekawa, jeśli chodzi o Europę Środkowo-Wschodnią, kwestie rosyjskie i otoczenie UE, jeśli faktycznie  powstanie koalicja z udziałem Zielonych, SPD, FDP.

Z jednej strony mamy bowiem SPD z nostalgią za Ostpolitik, przekonaniem o potrzebie budowania relacji niemiecko-rosyjskich jako fundamentu pokoju. W tej kampanii nie było to akurat na pierwszym planie, ale w poprzednich ten aspekt był bardzo silny.

Aktorem, który w pewien sposób może równoważyć te postulaty, są Zieloni. Zieloni są bardzo krytyczni wobec Kremla. Mogą być aktywni w warstwie retorycznej, komisjach, pracach nad sankcjami, kwestiach historycznych. Wcześniej spekulowano, że resort spraw zagranicznych może przypaść współprzewodniczącej Zielonych Annalene Baerbock.

Niemniej jednak trzeba pamiętać, że polityka zagraniczna Niemiec prowadzona jest z urzędu kanclerskiego.

Liberałowie będą zapewne podnosili łamanie praw człowieka w Rosji czy w Chinach. Chiny z perspektywy Niemiec są jeszcze ważniejszym partnerem niż Rosja. Jeśli chodzi o podnoszenie zagrożeń dla regionu, które płyną z Chin, Zieloni i FDP będą bardziej pryncypialni niż SPD.

Pod względem polityki zagranicznej to będzie bardzo ciekawa mozaika, choć ostatnie słowo należy do urzędu kanclerskiego, czyli SPD.

Rozumiem, że działania kanclerza Gerharda Schroedera nie są w SPD pierwszym punktem agendy, niemniej symptomatyczne jest to, że nie ma potrzeby rozliczenia go za jego karierę w spółkach rosyjskich, lobbowanie na rzecz Kremla, dokładnego zbadania tych spraw…

W polityce zagranicznej jest duża doza konsensusu, zwłaszcza między CDU i SPD. Harmonijnie rządziły przez kilka kadencji kanclerz Angeli Merkel.

Niemcy w polityce zagranicznej mają wypracowane pewne strategie zakładające kontynuację prowadzonych działań. I Laschet, i Scholz, opowiadali się za takim projektem jak NS2.

Ciekawa jest pana obserwacja, że Berlin skoncentruje się na zachodzie, oznacza to że odwróci się od wschodu? Czy nie będzie już takich inicjatyw jak spotkania czwórki normandzkiej, na przykład?

To, co dzieje się za Odrą, nie jest priorytetem młodszego pokolenia polityków.

Największym wyzwaniem dla niemieckiej polityki zagranicznej są jednak przede wszystkim relacje nie z Rosją, a z Chinami. To generuje masę bardzo praktycznych dylematów, na przykład jak krytykować łamanie praw człowieka i bronić wartości w zderzeniu z eksportem niemieckich towarów do Chin i inne rynki azjatyckie. Rynek chiński jest zasadniczym rynkiem zbytu dla wielu producentów, przede wszystkim branży motoryzacyjnej.

To tyczy się także współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. Chodzi o to, jak ustosunkować się do polityki Waszyngtonu wobec Chin.

Te pytania będą kluczowe dla nowego rządu. SPD będzie musiała się z nimi zmierzyć. Naciski ze strony m.in. biznesu niemieckiego będą bardzo silne – frakcje przemysłowe będą opowiadać się za utrzymaniem jak najlepszych kontaktów z Pekinem.

To ważne, jakie efekty przyniosą ich starania, czy uda się uratować zachodnią jedność.

Zwróciłbym także uwagę na to, jak po wyborach kształtują się relacje między zachodem i wschodem Niemiec.

Podział między wschodnimi landami a starą republiką jest przez cały czas silny. Dobre wyniki Alternatywy dla Niemiec, szczególnie w Turyngii, Saksonii, gdzie ta partia wygrała wybory, zdobywając największą liczbę głosów przed CDU i SPD (ok. 24 procent głosów, w skali całego kraju zaś około 10 procent). To będzie duże wyzwanie w polityce wewnętrznej, także dla chadecji, która kiedyś miała duże poparcie na wschodzie Niemiec.

Ten temat nie dominuje w debacie publicznej. Jednak niedawno podczas uroczystości w rocznicę zjednoczenia Niemiec kanclerz Merkel po raz pierwszy tak jednoznacznie odniosła się do swojego pochodzenia ze wschodu Niemiec podczas przemowy w Halle w Saksonii-Anhalt. Krytykowała artykuł chadeckiej Fundacji Konrada Adenauera, w którym napisano, że udało jej się tak dużo osiągnąć mimo balastu jakim było pochodzenie z NRD. Z przekonaniem i emocjonalnie przyznawała się w przemówieniu do swojej „wschodniej” biografii.

Bardzo oburzyła się, że jej 35 lat życia nazwano balastem. To symptomatyczne. Powiedziała o tym dopiero po końcu kadencji.

Polityka tożsamościowa wobec podziału wschód i zachód, będzie z pewnością warta obserwowania.

To bardzo ciekawe. Widać, że w zachodniej części Niemiec silne jest przekonanie o wschodzie jako jakimś balaście. Rodzi się zatem pytanie, czy pochodzenie z innego kręgu doświadczeń jest dla tych zachodnioniemieckich elit balastem, na przykład pochodzenie z Europy Środkowej czy Wschodniej. Może zmiana stosunku do Niemiec wschodnich przełoży się na zmianę stosunku także do wschodu Europy.

To bardzo ważna wypowiedź Angeli Merkel, została ona jednak poczyniona za późno. Merkel schodzi ze sceny politycznej Niemiec, pytanie jak kolejne rządy i władze CDU będą się odnosić do tych problemów.

To może oznaczać, że także Europa Środkowa nie będzie właściwie rozumiana, skoro już Niemcy wschodnie postrzega się jako balast.

Można sobie wyobrazić, że w wielu przypadkach Niemcy mają podobne wyobrażenie o Europie Środkowej, jak o wschodnich Niemczech.

Ten problem tożsamościowy jest jednak bardzo głęboki. To będzie bardzo ciekawe, jak sytuacja się rozwinie, szczególnie dla młodego pokolenia Niemców.

Czy zrozumienie Niemiec wschodnich pomoże zachodowi zrozumieć Europę Środkową?

W samych Niemczech to bardzo skomplikowany i długotrwały proces. Przy okazji 30. rocznicy zjednoczenia RFN analizowano, ilu rektorów uczelni Niemiec pochodzi z Niemiec wschodnich – to pojedyncze nazwiska. Podobnie jest w świecie mediów, czy w polityce. Gdy rozmawialiśmy o tym, kto może objąć przywództwo w CDU, to widzimy, że tylko jeden z potencjalnych kandydatów wywodzi się ze wschodu – to premier Saksonii. Pozostali politycy pochodzą z zachodniej części Niemiec.

Ta perspektywa będzie rzutowała na przyszłą politykę Niemiec, zarówno wewnątrz kraju, jak i w stosunku do Europy Środkowej.

Niedopuszczana jest relacja partnerstwa.

Tak było przynajmniej na początku transformacji w Niemczech. Bardzo dobrze obrazuje to dokumentalny serial, opublikowany na jednej z platform streamingowych, o powołaniu instytucji, która miała zarządzać firmami państwowymi w byłych landach wschodnich, „Rohwedder: jedność, zbrodnia i wolność”. Detlev Karsten Rohwedder to osoba, która kierowała tą instytucją, urzędem powierniczym, który przejął majątek państwowy NRD.

Instytucja ta skupowała podmioty gospodarcze tak naprawdę po to, by nie stanowiły one konkurencji dla przedsiębiorstw Niemiec Zachodnich. To prowadziło do transformacji, ale i masowego bezrobocia, a przede wszystkim poczucia wśród mieszkańców NRD, że są oni tylko przedmiotem tej transformacji, a nie podmiotem, że ich argumentów w debacie nie traktuje się poważnie.

To jest bardzo wyczuwalne w rozmowach z Niemcami ze wschodu. Do teraz mają silne poczucie bycie obywatelami drugiej kategorii.

Odwrócenie się tyłem do wschodu, pogłębienie relacji z Rosją, to zagrożenia, które zatem są przed nami.

Bardzo ważne jest, by rozumieć, że cała duża grupa zagadnień, dotyczących relacji polsko-niemieckich, kształtowana jest przede wszystkim w ramach Unii Europejskiej.

Wiele spraw, które Niemcy chcą przeforsować, zmienić, wprowadzić, nawet w ramach swojej polityki wewnętrznej, na przykład w kwestii klimatu czy cyfryzacji, nie da się skutecznie przeprowadzić inaczej niż na forum Unii Europejskiej. W tym sensie polityka europejska jest dla nich szeroką częścią polityki wewnętrznej.

To bardzo ważne spostrzeżenie, że duża część spraw z zakresu relacji z Niemcami decyduje się poprzez siłę sprawczą Polski czy regionu w ramach UE. Tam decydują się kluczowe kwestie, regulacje gospodarcze, klimatyczne, które wymuszają potem konkretne działania rządów.

Chciałbym jeszcze podkreślić, że relacje gospodarcze Niemiec i regionu są mocno rozwinięte. To bardzo dobra okoliczność.

Moglibyśmy oczywiście dyskutować o jakości tych połączeń gospodarczych.

Istotnym elementem jest podnoszenie poziomu tych relacji gospodarczych, by nie było łatwo zamienić współpracy z Polską na inny kraj z tańszą siłą roboczą.

Chodzi o to, byśmy nie pozostali montownią, by gospodarka stała się bardziej innowacyjna.

Trzeba pamiętać o tym, że cały czas w świadomości Niemców współpraca z partnerami z Europy Środkowo-Wschodniej, Polską, Czechami, Węgrami, nie jest tak silnie obecna, jak ta z Francją, Rosją, USA czy z Chinami.

To ważne, bo potem społeczeństwo orientuje się na priorytetowe w ich przekonaniu obszary, takie jak Chiny, Rosja…

Ważny jest jednak i postulat innowacyjności gospodarki, by nasz region nie był montownią, by powstawały tu ważne, innowacyjne produkty.

Stąd istotne, by doprowadzać do zacieśnienia relacji w nauce, instytutach badawczych. To byłoby bardzo ciekawe.

*** 

Z Kamilem Frymarkiem z Ośrodka Studiów Wschodnich rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

 

Polecane

Wróć do strony głównej