77. rocznica bitwy o Monte Cassino. Anna Maria Anders: to była wielka duma dla mojego ojca

2021-05-18, 14:10

77. rocznica bitwy o Monte Cassino. Anna Maria Anders: to była wielka duma dla mojego ojca
Polski Cmentarz Wojenny na Monte Cassino. Foto: Shutterstock/Brzostowska

- Pamiętam ostatnią wizytę mojego ojca na Monte Cassino. Rok przed śmiercią, gdy lekarze mu doradzali żeby nie jechał, bo gorąco, bo może umrzeć. On wtedy się postawił i powiedział: jeżeli mam umrzeć, to jest właśnie właściwe miejsce dla mnie - wspomina Anna Maria Anders, ambasador RP we Włoszech, w rozmowie w Polskim Radiem.

Piotr Kowalczuk (Polskie Radio): Bitwa o Monte Cassino ma szczególne miejsce w sercach Polaków. Czy pani ojciec, nasz bohater narodowy, dowódca II Korpusu i pani mama, w domu, w Londynie, często wracali do tej bitwy w rozmowach?

Anna Maria Anders: Oczywiście Monte Cassino i Włochy to była wielka duma dla mojego ojca. To było wielkie zwycięstwo dla ojca, II Korpusu i dla Polski, także bardzo chętnie wracał do tego tematu, mama też. Ciągle się wspominało Monte Cassino.

Kiedy po raz pierwszy odwiedziła Pani Polski cmentarz na Monte Cassino?

Chyba miałam jakieś 9-10 lat i nawet nie z rodzicami. Pojechałam z koleżanką, z jej rodziną na urlop do Włoch. Pamiętam ten moment, jak stanęłam tam i wiedziałam nazwisko mojego ojca: Generał Anders. To było niebywałe. Muszę powiedzieć, że podobne wrażenie miałam 10 lat temu, jak Urząd do spraw Kombatantów, minister Ciechanowski, zaprosił mnie na wyjazd do Rosji. Widziałam w Tockoje pomnik i tam też jest: Generał Anders. To niebywałe, widzieć nazwisko i muszę powiedzieć, że jak jestem gdzieś i widzę „Generał Anders”, to jest mi przyjemnie.

Powiązany Artykuł

romual lipinski twitter marek walkuski 1200.jpg
"Przyjmuję to jako hołd dla tych, którzy tam polegli". Weteran spod Monte Casino awansowany na pułkownika

Chyba w czasach, kiedy w Polsce był komunizm, nie wyobrażała sobie Pani, że będzie ambasadorem Rzeczypospolitej we Włoszech, że polscy prezydenci i premierzy będą na tym cmentarzu oddawać hołd pamięci pani ojca i jego żołnierzy.

Posłuchaj

Z Anną Marią Anders rozmawia Piotr Kowalczuk (IAR) 7:43
+
Dodaj do playlisty

Absolutnie nie, nawet 10 lat temu sobie nie wyobrażałam, że będę ambasadorem we Włoszech. 10 lat temu ja sobie nie wyobrażałam, że będę senatorem, ministrem w Polsce. Życie jest nieprawdopodobne.

Pamiętam moje pierwsze wyjazdy na Monte Cassino takie oficjalne, ale jedyny wyjazd oficjalny na Monte Cassino z moim ojcem był w 1969 roku. To jego ostatnia wizyta na Monte Cassino, rok przed śmiercią, gdy lekarze mu doradzali żeby nie jechał, bo gorąco, bo może umrzeć. On wtedy się postawił i powiedział: jeżeli mam umrzeć, to jest właśnie właściwe miejsce dla mnie. Tak mi się zdaje, że od tego tak się przyjęło, że ojciec potem został pochowany na Monte Cassino.

Powiązany Artykuł

facebook anna maria anders 1200 .jpg
77. rocznica bitwy pod Monte Cassino. Anna Maria Anders: to była wielka duma dla mojego ojca

Po śmierci ojca, za każdym razem, jak była uroczystość, to jeździłam z mamą, także moich wizyt wtedy było bardzo dużo. Patrząc wstecz, to ciekawe, bo na początku Polska była jeszcze komunistyczna, była tam sama Polonia. Potem było coraz więcej osób, a po roku 1989 r. zaczęły przyjeżdżać władze z Polski.

Teraz mieszka Pani w Rzymie i jako ambasador ma niemal codzienne kontakty z przedstawicielami władz włoskich i oczywiście z Włochami. Jaki stosunek do bitwy o Monte Cassino mają Włosi? Przecież z jej powodu, poprzez bombardowania i walki przecierpieli, a poza tym, nie można zapominać, że wielu Włochów, żołnierzy Republiki Mussoliniego, walczył po stronie Niemców, po stronie Hitlera.

Jak się spotykam z Włochami, z politykami, to muszę powiedzieć, że mają nieprawdopodobny szacunek do mojego ojca. To nazwisko i Monte cassino jest znane. Jeżeli mówią, to raczej z wdzięcznością, za to, co Polacy zrobili. Ja nigdy nie wchodzę w dyskusje, kto był po której stronie. Słyszy się troszeczkę, ale nie o Polakach, tylko że Alianci zniszczyli klasztor na Monte Cassino, zniszczyli miasto – jeśli się słyszy coś bardziej krytycznego, to to jest to. Wzruszająca jest Ankona, Bolonia, to są te małe miasteczka i tam ludzie są niebywali - to potomkowie tych, którzy walczyli, byli, pamiętali osobiście. To jest bardzo wzruszające. W Cassino też wspominają Polaków na ogół bardzo mile.

Powiązany Artykuł

Polscy żołnierze na frontach II wojny światowej - zobacz serwis historyczny

Po raz pierwszy byłem na uroczystościach na Monte Cassino w rocznicę zwycięstwa 18 maja prawie ćwierć wieku temu. Wówczas jeszcze żyło bardzo wielu kombatantów, przyjeżdżali z całego świata. Pamiętam człowieka z Nowej Zelandii, więc nie tylko chodziło o Polaków. To, co mnie wtedy zdziwiło, to to, że byli też Niemcy. Mówili, że przyjeżdżają, żeby już nigdy nie powtórzyła się taka straszna wojna. Czyli te obchody zakończenia krwawej bitwy, w pewnym sensie stają się jakąś manifestacją pokojową.

Tak, bo to robi nieprawdopodobne wrażenie. Te krzyże tam. To nie tylko Monte Cassino, ale różne cmentarze - jak się patrzy, w jakim wieku ci ludzie zginęli. To byli młodzi chłopcy. Ja nigdy nie byłam w Normandii, ale mogę sobie wyobrazić, takie miliony krzyży, człowiek spotyka się z rzeczywistością zmarnowanego życia w ogóle ludzi, ale i młodych ludzi.

Czytaj również:

Z powodu pandemii w tym roku, podobnie jak w ubiegłym, obchody rocznicowe odbywają się w formie bardzo skromnej. W ubiegłym roku były połączone z setną rocznicą urodzin świętego Jana Pawła II. Czy są jakieś plany, by to "nadrobić"?

W tym roku trudno to nadrobić. Muszę powiedzieć, że jestem bardzo rozczarowana, że nie doszło do wielkich uroczystości. W zeszłym roku mieliśmy takie wielkie plany na 50. rocznicę śmierci mojego ojca i właśnie stulecia urodzin Jana Pawła II. W zeszłym roku byłam na cmentarzu sama w rocznicę śmierci mojego ojca 12 maja. W tym roku również byłam sama, ale mogłam się wtedy też skupić, mogę się pomodlić. W tym roku w dalszym ciągu mamy restrykcje, ale mam nadzieję, że nareszcie w przyszłym roku uda się zrobić coś na większą skalę.

pg

Polecane

Wróć do strony głównej