Konflikt na Bliskim Wschodzie. Ekspert PISM: Izrael nie może pozostać bezczynny i liczyć tylko na Żelazną Kopułę

2021-05-12, 13:50

Konflikt na Bliskim Wschodzie. Ekspert PISM:  Izrael nie może pozostać bezczynny i liczyć tylko na Żelazną Kopułę

- Decydujące w kwestii rozwoju sytuacji na Bliskim Wschodzie będzie to, ile ofiar przyniesie eskalacja w najbliższym czasie - to zdecyduje o tym, w jaki sposób i kiedy będzie ona mogła zostać zakończona - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl ekspert PISM Michał Wojnarowicz.

Analityk PISM Michał Wojnarowicz podkreślił, że obie strony, Izrael i Palestyńczycy, także Hamas, z zasady dążą do rozejmu, eskalacja konfliktu na pełną skalę nie jest obecnie w niczym interesie. Niemniej jednak wymiana ognia jest wyjątkowo intensywna, co oznacza, że konflikt może wymknąć się spod kontroli, sytuacja na Bliskim Wschodzie nie bez powodów jest bowiem porównywana do beczki prochu.

- Obecnie  konflikt osiągnął najbardziej gorącą fazę od 2014 roku. Jeśli liczba ofiar będzie rosła – żadna ze stron nie będzie mogła zachować się biernie – zaznacza ekspert.

Dlaczego sytuacja eskalowała właśnie teraz, dlaczego Hamas zdecydował się na wystrzelenie tysiąca rakiet w stronę Jerozolimy, Tel Awiwu? Z jakich powodów dalsza eskalacja konfliktu staje się coraz bardziej niewygodna dla wszystkich stron sceny politycznej w Izraelu? Jak można oceniać funkcjonowanie Żelaznej Kopuły, poniżej czy powyżej oczekiwań?

O tym w rozmowie.

Powiązany Artykuł

Izrael PAP 1200.jpg
Setki rakiet spadło na Izrael. W wyniku ataków odwetowych zginęło dziesiątki osób

PolskieRadio24.pl: Jakie są przyczyny obecnej eskalacji napięcia na Bliskim Wschodzie pomiędzy Izraelem i Strefą Gazy? Dlaczego ten konflikt wybuchł z taką intensywnością akurat teraz?

Michał Wojnarowicz (PISM): Obecna wymiana ognia między Stref\ą Gazy a Izraelem można traktować jako reakcję Hamasu na sytuację w Jerozolimie. W Jerozolimie mieliśmy do czynienia ze wzmożoną eskalacją napięć i starć między ludnością żydowską a arabską. Poziom napięć na terytoriach okupowanych w tym roku był dość spory. Odczuwalne było to także w Jerozolimie.

Jednym z czynników zaogniających napięcie był planowany wyrok sądu ws. eksmisji części obywateli z jednej z dzielnic Jerozolimy Szejch Dżarra. Miało to miejsce na przełomie kwietnia i maja

Na to nakładały się dodatkowe napięcie związane z obchodami ramadanu w Jerozolimie, zakończonego 12 maja. Było coraz więcej starć między izraelską policją, a mieszkańcami wschodniej Jerozolimy.

Wstrząsem były starcia na Wzgórzu Świątynnym i interwencja izraelskiej policji w Meczecie Al-Aksa.

Jest to także czas rocznic i świąt  - 9-10 maja Dzień Jerozolimy, a 15 maja dzień "katastrofy", jak Palestyńczycy określają rocznicę utworzenia państwa Izrael.

Jerozolima była w ostatnim czasie beczką prochu i sytuacja eskalowała.

Organizacja taka jak Hamas nie mogła pozwolić sobie na bierność – tak można tłumaczyć eskalację, wystrzelenie setek rakiet.

W Autonomii Palestyńskiej planowane były wybory.

Ważny jest kontekst wewnątrz-palestyński. W wyborach w Autonomii Palestyńskiej obok innych ugrupowań miał brać udział Hamas. Te wybory zostały odwołane przez prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa.

Oficjalnym powodem było to, że Izrael nie zgadzał się na przeprowadzenie wyborów we wschodniej Jerozolimie, nad którą ma kontrolę.

Jednak kluczowa była obawa Fatahu i niektórych aktorów zagranicznych, że Hamas może wygrać te wybory, że możliwa jest powtórka z 2006 roku, gdy tak się stało i w efekcie Autonomia Palestyńska znalazła się w poważnym kryzysie.  

Jakie są obecnie perspektywy rozwoju konfliktu?

Można powiedzieć, że jesteśmy w punkcie zawieszenia. Nie ma natomiast możliwości politycznej rywalizacji przy urnach w Autonomii Palestyńskiej. Widoczna jest eskalacja konfliktu w Jerozolimie. A Hamas prowadził kampanię wyborczą pod hasłami obrony Jerozolimy.

Te hasła i wspominane na początku niepokoje, starcia obniżyły próg wejścia w konflikt i w efekcie widzimy taką ilość rakiet, które dosięgły takich, a nie innych celów. Każda rakieta jest sygnałem: jako cele obrano Jerozolimę, Tel Awiw, ważna jest intensywność ostrzałów wzdłuż granicy.

Wcześniej częstotliwość ataków była niska. Obie strony wymieniały uderzenia w ograniczonym stopniu.

Tym razem jednak Izrael też nie może zachować bierności, nie może liczyć tylko na Żelazną Kopułę, że będzie przez nią osłoniony.

Wracając do wątku perspektyw tego konfliktu, czy można oczekiwać jego wygaszenia?

W Strefie Gazy rośnie liczba ofiar cywilnych. Pytanie, kiedy obie strony powiedzą sobie dość, dojdą do wniosku, że nie ma sensu atakować nowych celów, włączać do konfliktu nowe narzędzia.

Pytanie, czy pojawi się przestrzeń do mediacji. Już teraz obie strony mogą uznać, że ich cele zostały osiągnięte. Hamas może wskazać, że ostrzelał Tel Awiw, uderzono w elektrownię w Aszkelonie i jest główną palestyńską siłą narodowowyzwoleńczą.

Natomiast Izrael może wskazać, że precyzyjnie likwiduje cele, eliminuje dowództwo Hamasu i palestyńskiego Islamskiego Dżihadu. Trzeba pamiętać, że i ten ostatni jest obecny w Strefie Gazy.

Z drugiej strony, jeśli bilans ofiar się zwiększy, a konflikt jest na razie w fazie przygranicznej – to czekają nas kolejne dni, pełne przemocy.

Do tego dochodzi szerszy kontekst – w tym wspomniane święto palestyńskie 15 maja, Nakba.

Bardzo niepokojące z punktu widzenia Izraela jest to, jaki oddźwięk znalazła ta sytuacja w miejscowościach zamieszkiwanych przez izraelskich Palestyńczyków. Mają miejsce potężne protesty w Lod, Hajfie, Akce.

Mają miejsce akty wandalizmu, podpalane są synagogi, posterunki policji. To wszystko jest niepokojącym sygnałem dla izraelskich władz, izraelskich obywateli, pokazując im, jak bardzo kruche są podstawy spokoju społecznego.

Obie strony były przygotowane do konfliktu. Izrael rano mówił o tym, że w ciągu kilku dni Hamas wystrzelił tysiąc rakiet. Z kolei Żelazna Kopuła je przechwytywała, choć podobno nie zawsze.

Obie strony stale są gotowe na wypadek konfliktu. Izrael jest jednym z najpotężniejszych państw na Bliskim Wschodzie, ale odpowiednim arsenałem dysponuje też Hamas, bo to jego podstawowe narzędzie polityczne.

Moment eskalacji dla Hamasu to wysłanie sygnału, narzędzie prowadzenia polityki. To trochę tak jak w Korei Północnej, jeśli chodzi o próby balistyczne.

Jednak ostatnie lata, począwszy od 2014 roku, były stosunkowo spokojne. Miały miejsce incydenty, krwawe tłumienie protestów przygranicznych, wysyłanie balonów zapalających. Jednak nie widzieliśmy takiej skali eskalacji.

Inną rzeczą jest, to gdy Hamas wysyła rakiety na południe, w stronę pustyni, inną, gdy w stronę Tel Awiwu, co musi spotkać się z odpowiedzią Izraela.

Czy może Hamas ma jakieś konkretne cele, na przykład chce doprowadzić do wyborów? Jaki wpływ ma ta eskalacja w kontekście sytuacji politycznej Izraela, gdy Netanjahu nie udało się utworzyć rządu?

Wewnątrz samego Hamasu ścierają się różne frakcje, taka eskalacja wskazuje, że to inicjatywę przejął pion wojskowy. Ostatecznie jednak obie strony dążą do wypracowania rozejmu.

Hamas może przedstawić pewne warunki po tej wymianie ognia, na przykład dostarczenia pomocy humanitarnej, na przykład z pośrednictwem Kataru. Katar dostarcza wsparcie dla Strefy Gazy, co pozwalało tam do tej pory zachować pewną stabilność.

Hamas może także zyskiwać punkty kosztem osłabionego Fatahu. Ta ostatnia okoliczność wskazuje, że szybko nie wróci temat pojednania między Fatahem a Hamasem.

W przypadku Izraela eskalacja działa krótkoterminowo na korzyść Netanjahu. Opozycja wydaje się bowiem zdeterminowana, by tworzyć własny rząd. Sytuację komplikuje fakt, że wymiana ognia może wiązać ręce politykom arabskim, bez których nie powstanie rząd opozycji.

W kontekście międzynarodowym dużą rolę mają do odegrania państwa arabskie, które są mediatorem w tym konflikcie. A Izrael dąży ostatnio do rozwijania współpracy z państwami Zatoki Perskiej. Państwa te krytycznie patrzą na sytuację w Jerozolimie, choć nie są też po stronie Hamasu, powiązanego z Bractwem Muzułmańskim.

Sytuacji przygląda się administracja Bidena, Iran. Na razie jednak największe znaczenie ma to, ile ofiar przyniesie ta eskalacja w najbliższym czasie – to zdecyduje o tym, w jaki sposób i kiedy będzie ona mogła zostać zakończona.

Czy Żelazna Kopuła sprawdziła się lepiej, czy gorzej niż oczekiwano?

Zdecydowanie lepiej, przeważająca część pocisków wystrzelonych ze Strefy Gazy została przechwycona. Najnowsza eskalacja stanowi też dla obu stron okazję do „sprawdzenia” swojego arsenału, skuteczności stosowanej broni zmiany taktyki i obserwacji zachowań przeciwnej strony. Przewaga technologiczna jest oczywiście po stronie Izraela, ale to on ponosi przeliczalnie większy koszt utrzymania tak zaawansowanego systemu obronnego. Z kolei większość rakiet, którymi dysponuje Hamas i Palestyński Dżihad pozwala razić najbliższe cele. Pociski sięgające np. Tel Awiwu to jednak mniejsza część ich uzbrojenia.

 

***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl 

Polecane

Wróć do strony głównej