Usunięcie tablic katyńskich w Twerze. Ekspert: widzimy coś nowego, mariaż części władz Rosji z negacjonistami Katynia

2020-12-11, 13:00

Usunięcie tablic katyńskich w Twerze. Ekspert: widzimy coś nowego, mariaż części władz Rosji z negacjonistami Katynia
Usuwanie tablic z b. budynku NKWD w Twerze. Foto: Kadr z filmu tvernews.ru: https://www.youtube.com/watch?v=_H1J1IGRR-k

- Negacjoniści w Rosji twierdzą, że zbrodni katyńskiej nie było, a jeśli była, to dokonali jej Niemcy, którzy zrzucili winę na Związek Sowiecki – mówi portalowi PolskieRadio24.pl dr Maciej Wyrwa (CPRDiP), komentując usunięcie tablic upamiętniających zbrodnie sowieckie w Twerze. – Zły sygnał dla Polski to fakt, że do negacjonistów katyńskich dołączają przedstawiciele oficjalnych instytucji Rosji – zaznacza.


Powiązany Artykuł

1200_Katyń_PAP.png
"W archiwum FSB są pewne dokumenty ws. Katynia, z których nie zdjęto klauzuli tajności"

Trwają zmagania o ponowne zawieszenie tablic upamiętniających zbrodnię katyńską w Twerze i ofiary sowieckich represji. W maju zostały zdjęte z budynku, w którym rozstrzeliwano m.in. blisko 6,3 tys. polskich jeńców obozu ostaszkowskiego, spoczywających obecnie na Polskim Cmentarzu Wojennym w Miednoje.

Czytaj także: 

Rosyjskie Stowarzyszenie Memoriał skierowało tę sprawę na drogę sądową. Do pozwu przyłączyli się także krewni ofiar z Polski oraz krewna jednej z ofiar sowieckiego terroru lat 30. Proces jest w toku.

- Posiedzenie sądu w Twerze 11 grudnia w sprawie nielegalnego demontażu tablic ograniczyło się jedynie do złożenia licznych wniosków. Nie rozpatrywano meritum sprawy. Data następnego posiedzenia sądu nie jest jeszcze znana - poinformował Portal PolskieRadio24.pl dr Maciej Wyrwa z Centrum
Centrum Polsko Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.

***

Czytaj także

Rosjanie niewiele wiedzą o Katyniu

Badacz CPRDiP dr Maciej Wyrwa przypomniał, że w listopadowej konferencji w Twerze, poświęconej zbrodni katyńskiej, uczestniczył deputowany Dumy Federacji Rosyjskiej Aleksiej Czepa, który zadeklarował gotowość do działania na rzecz anulowania uchwały Dumy z 26 lipca 2010 roku, potwierdzającej odpowiedzialność Związku Sowieckiego za zbrodnię katyńską.

Dr Maciej Wyrwa zaznaczył, że negacjoniści zbrodni katyńskiej coraz częściej mogą liczyć na wsparcie ze strony niektórych przedstawicieli władz Rosji. Dodał, że to jest bardzo niebezpieczne, bo ich kłamstwa padają na podatny grunt.

Jak przypomniał, kilka miesięcy temu, w badaniu opinii publicznej w Rosji, przeprowadzonym przez Centrum Lewady na zlecenie CPRDiP na pytanie, kto odpowiada za sprawstwo zbrodni katyńskiej, 43 procent spośród tych, którzy w ogóle o niej słyszeli, stwierdziło, że to Niemcy. – To aż 24 procent wszystkich ankietowanych. Porównaliśmy te dane ze wcześniejszym badaniem Centrum Lewady z kwietnia 2010 roku, a więc sprzed 10 lat – wówczas sprawstwo przypisywało Niemcom tylko 18 procent ankietowanych – zaznaczył.

Sprzeciw Memoriału

Ekspert zaznaczył, że usunięciu tablic sprzeciwiło się wielu obywateli rosyjskich w tym m.in. uczeni  Rosyjskiej Akademii Nauk, jak i zasłużone dla badania represji sowieckich Stowarzyszenie Memoriał. Rozumieją oni, że sprawa Katynia dotyczy również przyszłości Rosji.

Obecnie, jak zaznaczył ekspert, z negacjonistami katyńskimi wiąże się wiele zagrożeń.

Więcej w rozmowie.


Powiązany Artykuł

katyń free cmentarz wojenny free 1200.jpg
Nikita Pietrow: Katyń to zbrodnia, ale wciąż nikt w Rosji nie nazywa Stalina i NKWD zbrodniarzami

***

PolskieRadio24.pl: W Rosji trwa proces w sprawie zdjęcia tabliczek upamiętniających ofiary zbrodni katyńskiej i upamiętniającej ofiary rosyjskie sowieckiej zbrodni NKWD.

Dr Maciej Wyrwa, Centrum Polsko Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia:

Trzeba zacząć od początku. W latach 90. władze lokalne zgodziły się na zamontowanie na budynku byłego NKWD tablicy poświęconej jeńcom obozu ostaszkowskiego, którzy zostali zamordowani w Twerze, ówczesnym Kalininie. Tam też mieściło się więzienie wewnętrzne NKWD, w którym rozstrzeliwano polskich jeńców. Następnie ciała przewożono do Miednoje, gdzie grzebano je w wykopanych wcześniej dołach. Obecnie w tym budynku mieści się Twerski Państwowy Uniwersytet Medyczny.

Oprócz tablicy poświęconej ofiarom zbrodni katyńskiej wisiała tam również druga, poświęcona pamięci ofiar represji stalinowskich, zamontowana w 1991 roku z inicjatywy twerskiego oddziału Stowarzyszenia "Memoriał".

Tablica katyńska była dwujęzyczna, polsko-rosyjska. Polski napis na niej brzmiał "Pamięci jeńców z obozu w Ostaszkowie, zamordowanych przez NKWD w Kalininie. Światu ku przestrodze - Rodzina Katyńska".

W maju doszło do zdjęcia tych tabliczek.

To dłuższa historia, bo w czerwcu 2019 roku, miejscowy regionalny oddział partii „Komuniści Rosji” zwrócił się do administracji Tweru z prośbą o demontaż tablic.

Uzasadniano to w ten sposób, że mają one jakoby negatywny i antypatriotyczny wpływ na młode pokolenie.

W grudniu 2019 roku prokuratura rejonu centralnego w Twerze zwróciła się do rektora Uniwersytetu Medycznego z pismem wnioskującym o zdemontowanie tablic.

Prokurator stwierdził, że tablica upamiętniająca represjonowanych obywateli Związku Sowieckiego wisi nie w tym miejscu, w którym powinna. Zdaniem prokuratury powinna znajdować się na sąsiedniej fasadzie. Prokuratura stwierdziła również, że  tablica poświęcona polskim jeńcom, jest tam zamontowana nielegalnie. Dlaczego? Bo prokuratorzy nie znaleźli dowodu, że Polacy, więźniowie obozu ostaszkowskiego, zostali rozstrzelani w tym budynku.

I to był wstęp do tego, że 7 maja 2020 r. zdemontowano obydwie tablice, znajdujące się przy ulicy Sowieckiej 4 w Twerze.

Decyzja prokuratury nie ma żadnego uzasadnienia. Jest zadziwiająca.

To oczywiście nie koniec historii.

Tablice zdjęli lokalni aktywiści ze środowisk komunistycznych?

Oni sami określają je jako "środowiska patriotyczne". Działa tam m.in. miejscowy aktywista Maksim Kormuszkin. Także on jest współorganizatorem większości konferencji negacjonistów katyńskich w Twerze i innych miastach.

Należy on do szczególnej organizacji…

Należy on do kilku organizacji. Działa także w Rosyjskim Towarzystwie Wojskowo-Historycznym, jest też szefem lokalnego oddziału Ruchu Narodowo-Wyzwoleńczego (NOD), prokremlowskiego, nacjonalistycznego ugrupowania.

Po zdjęciu tabliczek na stronie internetowej administracji obwodu twerskiego pokazał się materiał z tezą, że demontaż płyt stał się "jednym z pierwszych kroków do przywrócenia prawdy historycznej". Pisano o zbrodniach  "jakoby dokonanych" przez NKWD na polskich jeńcach w Katyniu, Twerze i Charkowie. Stwierdzono, że przypisywanie tej zbrodni ZSRS to fałszowanie historii, bo zbrodni dokonali Niemcy. Zrobił się wokół tego wielki skandal – informacja zniknęła z portalu.

Sprawcy tego zamieszania nie wyglądają bynajmniej na autonomicznych. Nikt takich rzeczy w Rosji nie może robić samodzielnie.

Dokładnie tak.

Część kręgów decyzyjnych w Rosji musi w jakiś sposób być w to włączona.

Można przypomnieć tutaj skandaliczny artykuł Wiaczesława Szweda, który ukazał się na portalu państwowej agencji prasowej RIA Nowosti. 

Szwed, na marginesie, był uczestnikiem głośnej listopadowej konferencji o sprawach katyńskich. Artykuł Szweda nosił tytuł "Rozkręcanie Katynia zaaprobował Hitler. Kto tak naprawdę zabijał Polaków?". Artykuł ten ukazał się 5 marca - nieprzypadkowo tego dnia, w rocznicę podpisania przez najwyższe władze Związku Sowieckiego zbrodniczej decyzji o wymordowaniu i jeńców i więźniów.

Teraz, z perspektywy czasu, możemy przyjąć, że było to szykowanie gruntu pod to, co wydarzyło się następnie w maju w Twerze.


PAP PAP

Aleksander Gurjanow, działacz "Memoriału", mówił, że Wiaczesław Szwed nie jest historykiem ani badaczem, ale kontynuuje swoją pracę propagandową po upadku ZSRR. Tyle że teraz stał się dyżurnym negacjonistą Katynia.

Jest jednym z dyżurnych negacjonistów katyńskich. To były drugi sekretarz Komunistycznej Partii Litwy, przy czym należał do frakcji litewskich komunistów, która nie chciała niepodległości. Stąd musiał wyjechać z Litwy...

I ma teraz nowe zadanie. 

Jest teraz w partii Władimira Żyrinowskiego. Wśród negacjonistów katyńskich trudno znaleźć kogoś, kto jest autorytetem naukowym. Wśród nich jest np. Jelena Prudnikowa, która sama się deklaruje jako stalinistka. Napisała książkę pt. "Katyń – kłamstwo, które stało się prawdą". Jest i Anatolij Wassermann, dziennikarz, działacz partii Sprawiedliwa Rosja. W 2016 roku stał się obywatelem Federacji Rosyjskiej, po tym jak uciekł z Ukrainy. Usprawiedliwiał i popierał napaść Rosji na Ukrainę. On także otwarcie deklaruje się jako stalinista.

Takie grono pseudobadaczy działało od lat, tyle że był to margines marginesu, na który nikt nie zwracał uwagi.

Obecnie niebezpieczny jest "mariaż" przedstawicieli władzy z tymi ludźmi.

Ich opinie zaczynają przeciekać do tych, które są w mainstreamie. I, jak pan wspomniał, ich powiązania z władzą są groźne.

Oni zaczynają być uważani za swego rodzaju miarodajne środowisko naukowe, przedstawiające swoją "prawdę historyczną". To jest najbardziej niebezpieczne.

Są  ludzie, którzy twierdzą, że ziemia jest płaska. Jednak nie jest to powód by z  nimi wchodzić w naukowe  dyskutuje, dowodząc, że się mylą.

Konferencja Rosyjskiego Towarzystwa Wojskowo-Historycznego jakby przyszła w sukurs tym, którzy zdjęli tabliczki.

Organizowali tę konferencję ci ludzie, którzy te tabliczki zdjęli.

Czyli to kontynuacja działań przeciw pamięci o Katyniu?

Tego typu konferencje odbywają się dość często - w Twerze, Smoleńsku i innych miastach Rosji. Nowe jest to, że zaczynają w nich uczestniczyć przedstawiciele instytucji państwowych Federacji Rosyjskiej. W tej konferencji brał udział deputowany Dumy Aleksiej Czepa, który wywołał burzę – zadeklarował gotowość działania na rzecz anulowania uchwały z 26 lipca 2010 roku. W tej uchwale Duma, niższa izba parlamentu Federacji Rosyjskiej, potwierdziła odpowiedzialność Związku Sowieckiego za zbrodnię katyńską i ją potępiła.

Aleksiej Czepa to zastępca przewodniczącego komisji do spraw międzynarodowych w Dumie Federacji Rosyjskiej.

To się spotkało automatycznie z reakcją władz polskich - ambasada polska w Moskwie wyraziła zaniepokojenie. Wybuchła burza medialna w Polsce i Rosji.


Rosyjskie Towarzystwo Wojskowo-Historyczne (RWIO) też jest ściśle związane z kręgami władz.

Towarzystwo zostało powołane przez W. Putina w 2012 roku, zaraz po jego powrocie na stanowisko prezydenta FR. Jego przewodniczącym jest Władimir Medyński, były minister kultury, a obecnie doradca prezydenta.

RWIO jest blisko powiązane z ministerstwami kultury i obrony Federacji Rosyjskiej. W jego strukturach  zasiadają wedle odpowiedniego dobranego klucza przedstawiciele instytucji państwowych i firm, które zapewniają stały dostęp środków na jego działalność. Towarzystwo to ważne narzędzie obecnej neoimperialnej, czy wręcz neostalinowskiej  polityki historycznej Kremla.

Niemniej jednak do tej pory oficjalne czynniki nie przyłączały się do postulatów negacjonistów.

Jak już wspomniałem, na słowa Aleksieja Czepy i konferencję zareagowała polska ambasada w Moskwie. Wydała komunikat wyrażający zaniepokojenie, że podczas konferencji padły wypowiedzi "dążące do zakłamania faktów związanych ze zbrodnią katyńską w Twerze i Miednoje".

Odpowiedział na to rzecznik Kremla Dimitri Pieskow oświadczając, że nic mu nie wiadomo o tym, "by doszło do jakiegokolwiek przewartościowania wydarzeń w Katyniu". Jego zdaniem „nie ma powodu do dyskusji”. Oświadczył także, że Katyń jest "trudnym i wielowymiarowym tematem". Jednocześnie zarzucił Polsce "zamykanie oczu na to, co wydarzyło się we wspólnej historii" Polski i Rosji.

Przypomina się wystawa na Cmentarzu Katyńskim i związane z nią kontrowersje.

Cmentarz Katyński można traktować jako soczewkę, w której skupia się podejście państwa rosyjskiego do sprawy zbrodni katyńskiej.

Tam najpierw pojawiła się przy wejściu informacja, której wcześniej nie było - na bramie wejściowej  - że spoczywa tu ponad 8000 obywateli sowieckich i ponad 4000 obywateli polskich.

Następnie pojawiła się wystawa powielająca kłamstwo tzw. anty-Katynia, a więc sprawę rzekomego wymordowania podczas wojny polsko-bolszewickiej w polskich obozach koncentracyjnych jeńców-czerwonoarmistów.

Genezy tego kłamstwa należy szukać w działaniach Michaiła Gorbaczowa, który wraz z przyznaniem sowieckiego sprawstwa zbrodni katyńskiej zlecił archiwistom poszukiwanie faktu historycznego, który mógłby "przysłonić" mord.

Prawda jest taka, że na skutek wycieńczenia i chorób zmarło ok. 16-17 tys. sowieckich jeńców. Warto przy tym zauważyć, że polscy jeńcy w tym samym czasie również masowo umierali w niewoli bolszewickiej.

W 2018 na terenie Memoriału katyńskiego pojawił się nowy pawilon – z wystawą "Rosja i Polska. XX wiek. Karty Historii".

Główna nić ekspozycyjna nie zasadza się wprawdzie na negowaniu samego sprawstwa zbrodni katyńskiej, ale na jej relatywizacji.  Zagładę polskich jeńców i więźniów przedstawia jako uzasadnioną zemstę za rzekomy mord na jeńcach sowieckich. To barbarzyństwo, za którym stoi wspomniane już Rosyjskie Towarzystwo Wojskowo-Historyczne – autor ekspozycji.

Oprócz tego na ekspozycji gloryfikuje się okres PRL –u, bo wszak dzięki ZSRS pierwszy Polak był w kosmosie. Skandalicznym elementem ekspozycji jest "dar robotników polskich dla Stalina". Polacy dziękujący Stalinowi – na Cmentarzu Katyńskim...

Co myślą negacjoniści o kompleksie w Miednoje?

Miednoje jest dla nich bardzo niewygodne. Tereny te podczas wojny przez bardzo, krótki czas znajdowały się w rękach niemieckich. A więc tutaj ciężko zrzucić sprawstwo zbrodni katyńskiej bezpośrednio na Niemców.


Wiosną 1940 r. radzieckie NKWD zgładziło blisko 22 tys. obywateli polskich, w tym 14,5 tys. jeńców wojennych (opr. Maciej Zieliński, Adam Ziemienowicz/PAP) Wiosną 1940 r. radzieckie NKWD zgładziło blisko 22 tys. obywateli polskich, w tym 14,5 tys. jeńców wojennych (opr. Maciej Zieliński, Adam Ziemienowicz/PAP)

Negacjoniści, podważając zbrodnię katyńską, starają się dopisać do tego paralelną rzeczywistość.

Negacjoniści katyńscy twierdzą, że zbrodni katyńskiej nie było, a jeśli była, to dokonali jej Niemcy, którzy zrzucili winę na Związek Sowiecki, a cały świat powtarza to kłamstwo. Zgromadzone, dokumenty, zeznania świadków, efekty prac ekshumacyjnych, w końcu ustalenia rosyjskiej prokuratury świadczące jednoznacznie o dokonanej zbrodni, nie pasują do ich kłamliwej koncepcji.

Na razie postulaty negacjonistów katyńskich nie są wypełniane…

Choć są nagłaśniane, pojawiają się co raz częściej w mediach, które są w Rosji w przeważającej większości zależne od Kremla.

To kwestia przygotowania gruntu?

Myślę, że to kłamstwo niestety pada na podatny grunt. Przygotowaliśmy w Centrum Polsko Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia raport "Obraz Polski w Rosji przez pryzmat sporów historycznych". Powstał na kanwie badań opinii publicznej, realizowanych w Rosji przez niezależne Centrum Lewady. Było tam też pytanie o zbrodnię katyńską. I okazało się, że o zbrodni katyńskiej słyszała zaledwie niewiele ponad połowa Rosjan – 54 procent.

Na pytanie, kto odpowiada za sprawstwo zbrodni katyńskiej, 43 procent spośród tych, którzy o niej słyszeli twierdzi, że Niemcy.

To porażające.

A to zarazem 24 procent wszystkich ankietowanych. Porównaliśmy te dane ze wcześniejszym badaniem Centrum Lewady z kwietnia 2010 roku a więc sprzed 10 lat – wówczas sprawstwo zbrodni katyńskiej przypisywało Niemcom tylko 18 procent ogółu badanych.

Czyli wiadomości o Katyniu docierają do Rosjan od katyńskich negacjonistów?

Po pierwsze, wiedza o Katyniu maleje. Po drugie coraz więcej Rosjan jest przekonanych, że zbrodni dokonali Niemcy- tak mówią badania.

Sprawdza się taktyka negacjonistów : wsączmy tę opinię do mainstreamu, część ludzi ją wybierze? 

Widzę tu dwa poważne zagrożenia. Po pierwsze rośnie liczba tych, którzy uważają, że zbrodni katyńskiej dokonali Niemcy. Drugim niebezpieczeństwem jest twierdzenie, że tak naprawdę do dzisiaj nie wiemy, kto dokonał tej zbrodni. Owszem jest zbrodnia, ale "naukowcy się sprzeczają", "nie ma wystarczających dowodów" etc.

Wielu uznać to może to za teorię wartą zastanowienia i nie będzie jej weryfikować.

Inna postawa wymaga czegoś więcej – zgody na należyte zbadanie zbrodni katyńskiej, w tym odtajnienie wszystkich dokumentów, wskazanie i osądzenie – nawet symboliczne -  wszystkich sprawców i zadośćuczynienie bliskim ofiar.

A łatwiej stwierdzić, że sfałszowano wszystkie dowody, a zbrodnia katyńska  jest jednym wielkim światowym spiskiem przeciw Rosji – jak właśnie twierdzą negacjoniści katyńscy.


PAP PAP

Na szczęście w Rosji są osoby, które badają historię, znają ją i dzięki którym w Polsce wiele się dowiadujemy się wiele o historii. Myślę tu na przykład o Memoriale.

Wraz z akcją zdjęcia tablic pamiątkowych w Twerze spora część społeczeństwa rosyjskiego odpowiedziała na to swoją niezgodą i sprzeciwem. Petycję, w której demontaż tablic uznano za akt  rehabilitacji stalinizmu, bardzo szybko podpisało 50 uczonych Rosyjskiej Akademii Nauk. W kilka godzin dołączyli do nich ludzie nauki z całej Rosji od Władywostoku po Kaliningrad. Pod petycją jest już kilkaset podpisów.

Bardzo szybko zareagowała też Rada do spraw Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego i Praw Człowieka.  Zwróciła się do Prokuratury Generalnej o zweryfikowanie zasadności usunięcia tych tablic pamiątkowych w Twerze.

Zareagowało oczywiście  Stowarzyszenie "Memoriał", które doprowadziło do wszczęcia sprawy sądowej w Twerze, żądając ukarania winnych aktu wandalizmu i ponownego powieszenia tablic.

"Memoriałowi" udało się wszcząć sprawę przed sądem twerskim.

Wraz z "Memoriałem" do skargi dołączyli także obywatele polscy, potomkowie ofiar zbrodni katyńskiej, zamordowanych w Twerze. Do pozwu dołączyła również obywatelka FR, córka jednej z ofiar, zamordowanej właśnie w tym gmachu w latach 30.

Sąd pierwszej instancji z przyczyn formalnych zakwestionował pełnomocnictwa większości osób z Polski i podjął decyzję procesową o tym, że będzie rozpatrywał skargę „Memoriału” na podstawie kodeksu cywilnego.

W sprawie cywilnej ciężar udowodnienia winy spoczywa na powodzie -  to Memoriał będzie musiał udowodnić niesłuszność demontażu  tych tablic.

Z drugiej strony w procesie będzie mogło wziąć udział szersze grono osób – ekspertów, świadków ze strony "Memoriału".

Jeśli "Memoriał" ostatecznie wygra, tablice będą musiały zostać zawieszone.

Mam taką nadzieję. Wszak zostały zawieszone legalnie za zgodą ówczesnych władz, w tym mera Tweru.

Aktywista Maksim Kormuszkin przechowuje płyty i proponuje rodzinom katyńskim, żeby przyjechały je odebrać, zwraca się też o to z apelem do polskich władz. To zwykła prowokacja, ich miejsce jest na budynku byłej katowni NKWD w Twerze. Są świadectwem prawdy o totalitarnym sowieckim reżimie i hołdem oddanym jego ofiarom. 

Wymiar sprawiedliwości realizuje często w Rosji zlecenia władz. Niestety.

Ważne jest to, jaki jest obecnie stosunek władz Rosji do zbrodni katyńskiej. W nim widać, jaki jest naprawdę stosunek do przeszłości, do stalinizmu jako systemu totalitarnego, który zgładził setki tysięcy istnień ludzkich, nie tylko Polaków, ale i obywateli Związku Sowieckiego. A Katyń jest najlepiej udokumentowaną zbrodnią reżimu stalinowskiego. I to jest tak naprawdę powód działań negacjonistów katyńskich.

Katyń pokazuje, jak ten mechanizm działał. Że to wszystko nie było przypadkiem, planowano systemowe zabijanie tysięcy ludzi.

Zdemontowanie tablic to zbezczeszczenie pamięci o polskich jeńcach, ale też i zamordowanych w imię utopijnego, zbrodniczego systemu obywatelach sowieckich.

Warto też pamiętać w tym kontekście o ofiarach "Operacji Polskiej" NKWD z lat 1937-1938. To co najmniej 139835 ofiar, spośród nich zamordowano 111 91 osób, reszta trafiła do łagru.

I warto pamiętać, że jeżeli coś złego dzieje się w Rosji z pamięcią dotyczącą ofiar represji stalinowskich Wielkiego Terroru, dotyczy to również zamordowanych Polaków, obywateli Związku Sowieckiego.

***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl


Polecane

Wróć do strony głównej