Osoby polskiego pochodzenia więzione w Donbasie, w Rosji i na Krymie. Oprawcy torturują je psychicznie i fizycznie

2020-10-19, 13:24

Osoby polskiego pochodzenia więzione w Donbasie, w Rosji i na Krymie. Oprawcy torturują je psychicznie i fizycznie
Na zdjęciu: wymiana jeńców pomiędzy siłami ukraińskimi a prorosyjskimi separatystami w lutym 2015 roku. Wciąż wiele rodzin na Ukrainie czeka na powrót swoich bliskich, więzionych w celach separatystów bądź na terytorium Federacji Rosyjskiej. Foto: PAP/EPA/STR

W niewoli u wspieranych przez Rosję separatystów w Donbasie przebywa ponad 200 obywateli Ukrainy. Kolejnych 112 jest przetrzymywanych na terenie Rosji albo anektowanego nielegalnie ukraińskiego Półwyspu Krymskiego. Niektórych z nich bezprawnie uwięziono jeszcze w 2014 roku. Wśród nich są także osoby polskiego pochodzenia.


Powiązany Artykuł

duda ukraina 1200 east.jpg
"Otwarte okno możliwości". Ukraińskie media pozytywnie o wizycie prezydenta Andrzeja Dudy

17 września minęło sześć lat, odkąd ukraiński więzień polityczny, Wałentyn Wyhiwski, jest nielegalnie przetrzymywany przez Rosję.

Wałentyn został zatrzymany przez rosyjskie służby na nielegalnie anektowanym przez Rosję Krymie, dokąd pojechał na spotkanie z kobietą, która najprawdopodobniej współpracowała z FSB. "Połączyło" ich zainteresowanie lotnictwem. Jak wspominają rodzice, Wałentyn od dzieciństwa fascynował się samolotami.

W grudniu 2015 r. moskiewski sąd okręgowy skazał go na 11 lat kolonii o zaostrzonym reżimie za rzekome szpiegowanie rosyjskich sił powietrznych.

Jego dziadkowie byli Polakami, pochodzącymi z rejonu korosteńskiego pod Żytomierzem.

To kolejne pokolenie rodziny Wyhiwskich, które ucierpiało z powodu działań Rosji - pradziadek Walentyna, Franciszek Garbowski, był represjonowany w 1937 r. i został uznany za zaginionego po aresztowaniu przez NKWD. Dziadek, Stefan Wyhiwski, przeżył zsyłkę na Syberię, gdzie przebywał uznany za "wroga ludu" w latach 1953-1956. Karę odbywał niedaleko od więzienia w obwodzie kirowskim, gdzie jest przetrzymywany obecnie Wałentyn.

Kuzyn Wałentyna - Jan Domański, zginął podczas wojny w Donbasie jesienią 2014.

Dramatyczne warunki uwięzienia, stale namawiany do współpracy z FSB

Warunki uwięzienia Wałentyna nie spełniają żadnych standardów międzynarodowych, przeciwko czemu wielokrotnie protestowali obrońcy praw człowieka. Ukraińskiego konsula dopuszczono do niego po prawie roku od zatrzymania. Był bity, wyprowadzany na 40-stopniowy mróz i zostawiany tam na kilka godzin. W rosyjskim więzieniu chłopaka poddaje się torturom psychologicznym, jest też stale namawiany do współpracy z FSB.

"To jakieś przedszkole; oni uważają, że przetrzymywanie mnie w złych warunkach przez długi czas sprawi, że zechcę pracować dla Rosji. Czy nadal nie rozumieją, że nie chcę mieć nic wspólnego z nimi i ich krajem? Im dłużej tu jestem, tym bardziej z całego serca nienawidzę rosyjskiego systemu totalitarnego, stylu życia i tej odwiecznej rosyjskiej ostentacji. W tym systemie wszystko jest przesiąknięte hipokryzją i głupotą, i ogólnie jestem absolutnie przekonany, że współcześni inteligentni ludzie nie zdołają dłużej żyć „po rosyjsku”. Współczesna Rosja, w moim głębokim przekonaniu, nie ma moralnego i ludzkiego prawa do nauczania reszty cywilizowanego, demokratycznego świata" - napisał w niedawnym liście do rodziców.

Roman Onyszczuk, porwany przez rosyjskich separatystów

Pochodzący spod Gródka pod Lwowem pracownik kolei Roman Onyszczuk został zmobilizowany do ukraińskiej armii na początku konfliktu w Donbasie. Trafił do niewoli 15 czerwca 2015 roku, w obwodzie ługańskim. Został porwany przez prorosyjskich separatystów, gdy jechał taksówką do swojej jednostki wojskowej.

Uzbrojeni separatyści zatrzymali samochód i zabrali wojskowego na teren tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej. O tym, że żołnierz jest w niewoli, świadczyli członkowie jednej z międzynarodowych misji humanitarnych. Jednak mimo że chłopak znajduje się na liście jeńców, których uwolnienia żąda Ukraina, nie wrócił do domu w ramach żadnej z poprzednich wymian.

Dziadkowie chłopaka byli Polakami, co potwierdzają posiadane przez matkę dokumenty. Rodzina obchodzi zarówno święta katolickie, jak i prawosławne. Matka uczęszcza do katolickiego kościoła, jest też w stale w kontakcie z siostrami zakonu pallotynek z parafii rzymskokatolickiej w Gródku Jagiellońskim, które stale modlą się za powrót chłopaka do domu.


Hałyna Onyszczuk, matka Romana Onyszczuka. Fot. Wiktor Kowalczuk Hałyna Onyszczuk, matka Romana Onyszczuka. Fot. Wiktor Kowalczuk

"U nas jest taka wieś, że dużo krwi wymieszanej. Nikt nie patrzy czy Polak, czy Ukrainiec. Odkąd pamiętam, chodzimy na święta i do kościoła i do cerkwi. Obchodzimy Wigilię. Całą wsią kolędujemy w Boże Narodzenie, chodzimy w lipcu na świętej Anny. Ja do kościoła chodzę zawsze, czy to deszcz, czy śnieg – zapewniała Hałyna podczas rozmowy dla "Biełsat po polsku".

"Do ostatniej chwili miała nadzieję"

Gdy 29  grudnia odbyła się wielka wymiana jeńców pomiędzy Ukrainą a samozwańczymi republikami, okupującymi część Donbasu, Pani Hałyna specjalnie przyjechała do stolicy ze Lwowa, by oczekiwać na powracających wraz z ich rodzinami.

Do ostatniej chwili miała nadzieję, że Roman jakimś cudem dostał się na listę do wymiany i zaraz wyjdzie z samolotu.

Gdy było już pewne, że jej syn nie wrócił, powtarzała tylko jedno zdanie - "Co mam teraz zrobić?".

Nie wiadomo, kiedy odbędzie się kolejna wymiana jeńców. Biuro prezydenta Zełeńskiego zapowiadało w lipcu, że dojdzie do niego "w najbliższym czasie". Wzbudziło to nadzieję matek, odliczających każdy dzień do powrotu synów. Czekają.

Niektóre źródła sugerują, że przyczyną, dla której separatyści nie zwracają Romana Onyszczuka, może być fakt, że mężczyźnie odcięto w niewoli rękę lub palce.


Hałyna Onyszczuk, matka Romana Onyszczuka na spotkaniu z ambasadorem RP. Fot. Wiktor Kowalczuk Hałyna Onyszczuk, matka Romana Onyszczuka na spotkaniu z ambasadorem RP. Fot. Wiktor Kowalczuk

Rodzina nie potwierdza tej informacji.

Możliwe, że ze względu na stan jeńca, nieuznawanym republikom "nie opłaca się" go zwracać, bo dzięki temu zostanie pokazany opinii publicznej i będzie kolejnym dowodem na tortury stosowane w katowniach separatystów.

W niewoli w Donbasie przebywa łącznie ok. 200 osób, w większości cywili. Miejsce uwięzienia kilkudziesięciu z nich jest nieznane.

Poza oficjalnymi ośrodkami detencyjnymi istnieje też sieć nieoficjalnych więzień, czy nawet piwnic - w jednej z nich prawdopodobnie jest Roman.

Historia światowej sławy prof. Kozłowskiego

Profesor Igor Kozłowski to światowej sławy religioznawca i naukowiec z Doniecka. Został aresztowany przez separatystów w 2016 roku z powodu swoich proukraińskich poglądów. Mimo międzynarodowych apeli i oburzenia opinii publicznej więziono go przez 2 lata i wielokrotnie torturowano. Ostatecznie został uwolniony.

Gdy Igor został pojmany przez prorosyjskich separatystów, w mieszkaniu przebywał tylko jego chory syn, cierpiący na zespół Downa. Separatyści przeprowadzili brutalne przeszukanie na oczach przerażonego chłopca. Potem wpisali go jako świadka rzekomego znalezienia w mieszkaniu broni, co później wykorzystali w swoich pokazowych oskarżeniach. Igorowi separatyści nie pozwolili poinformować rodziny o zatrzymaniu. Syn spędził trzy dni zamknięty bez jedzenia i picia.

- W donieckim areszcie robiono wszystko, by złamać więźniów psychicznie i fizycznie. Bili mnie, podduszali, razili prądem elektrycznym, zmuszali, bym strzelał do siebie "z ruskiej ruletki".  Podczas tortur separatyści grozili mi, że zaraz pojadą po syna i będą się nad nim znęcać na moich oczach – mówi religioznawca.


Prof. Igor Kozłowski, fot. Monika Andruszewska Prof. Igor Kozłowski, fot. Monika Andruszewska

"Najgorsze było cierpienie rodziny"

Niezależnie od wszystkiego, co przeżył, Igor zawsze podkreśla, że najgorsze dla niego było cierpienie rodziny. A także, że nie ma w nim żadnej nienawiści do separatystów. Powtarza, że doprowadzenie go do stanu nienawiści, byłoby moralnym zwycięstwem tych, którzy się nad nim bestialsko znęcali.

Żałuje za to bardzo, że podczas aresztowania przez separatystów stracił wszystkie cenne pamiątki, w tym stare dokumenty rodzinne.

Igor wie, że jego przodkowie pochodzili z polskiej szlachty. Brat jego dziadka ożenił się z polską szlachcianką, właścicielką ogromnych posiadłości na Podolu. Niestety terror ZSRR sprawił, że rodzina utraciła związek z Polską.

- Ale zawsze wiedziałem, że ojciec jest Polakiem. Jedyne przekleństwo, które słyszałem od mojego Taty to "psia krew". Gdy coś go zdziwiło, wykrzykiwał "O Matko Boska Częstochowska!". Często śpiewał polski hymn.

W ostatnich latach Profesor Kozłowski aktywnie współpracował z Ambasadą RP w Kijowie. Brał też udział w wyjeździe do europarlamentu dla byłych jeńców organizowanym przez Biuro Poselskie Anny Fotygi.

"Postawa Polski zawsze wskazywała na to, że jesteśmy bliskimi narodami"

Kozłowski podkreśla, że to dla niego zawsze bardzo ważne na poziomie genetyczno-psychologicznym, bo pamięta o swoich polskich korzeniach.

- Postawa Polski w sytuacji naszego konfliktu zbrojnego z Rosją zawsze pokazywała, że naprawdę jesteśmy bardzo bliskimi narodami. Polska wciąż występuje jako gwarant wsparcia dla Ukrainy na poziomie światowym i europejskim. Cieszę się, obserwując całą paletę różnych działań. Jednak nie chodzi tylko o działania polityków, ale o cały naród polski. Dla nas jest ważne nie tylko wsparcie polityczne, ale też emocjonalne. Wielokrotnie spotykałem się, z tym że odczuwają oni dramat, który trwa na wschodzie, jak wręcz swoją osobistą tragedię. Wyczuwamy tę przyjaźń oraz głęboką lojalność i jesteśmy za nie wdzięczni - dodaje profesor Igor Kozłowski

***

Tekst przygotowano na podstawie wpisów stworzonych w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci. "Multimedialna opowieść: Współcześni Polacy i osoby polskiego pochodzenia na Ukrainie"

***

Monika Andruszewska

***

Monika Andruszewska (ur. w 1992 roku). Autorka reportaży z linii frontu w Donbasie. Relacjonuje sytuację na Ukrainie, ze szczególnym uwzględnieniem terenów dotkniętych rosyjską agresją i losów ofiar wojny. 

 

 

 


 

Polecane

Wróć do strony głównej