Carte blanche dla Kremla? Ekspert: Putin pozwolił Łukaszence grać rosyjską kartą wojskową - pytanie, za jaką cenę

2020-09-24, 17:12

Carte blanche dla Kremla? Ekspert: Putin pozwolił Łukaszence grać rosyjską kartą wojskową - pytanie, za jaką cenę
Ćwiczenia Kaukaz 2020. Foto: PAP/EPA/MAXIM SHIPENKOV

- Sytuacja wygląda tak, jakby Kreml zgodził się na to, by Aleksander Łukaszenka grał kartą rosyjskiej obecności wojskowej na Białorusi. Nie wiemy, jaki był przebieg rozmów Putina i Łukaszenki w Soczi. Wydaje się jednak, że Łukaszenka poprosił, by pozostawiono go przy władzy, a w zamian pozwoli Rosji na większą swobodę w kwestii wojskowej, może z zastrzeżeniem, by Kreml nie ogłaszał stałej obecności wojskowej na Białorusi – ocenia w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Andrzej Wilk (OSW).


Powiązany Artykuł

wojsko białoruś stock 1200.jpg
Działacz: Białorusini pokazali, że chcą wolności, to wybór wartości Zachodu - wolność nie koreluje z Kremlem

Na Białorusi trwają obecnie manewry Słowiańskie Braterstwo, po raz pierwszy w historii wydłużone o tydzień. Równolegle – z udziałem m.in. żołnierzy białoruskich – trwają wielkie ćwiczenia strategiczne Południowego Okręgu Wojskowego Federacji Rosyjskiej, Kaukaz 2020. Bierze w nich udział 80 tysięcy żołnierzy.

Andrzej Wilk (Ośrodek Studiów Wschodnich) wskazuje na militarną retorykę Aleksandra Łukaszenki i przedłużenie ćwiczeń Słowiańskie Braterstwo jako na oznaki pewnego novum w bardzo ścisłych już od dawna relacjach łukaszenkowskiej armii z armią Federacji Rosyjskiej.

Zauważa, że Rosja musiała dać carte blanche Łukaszence na wykorzystywanie argumentu rosyjskiej siły militarnej w odniesieniu do swojego społeczeństwa i do Zachodu, i bardzo możliwe, że  Łukaszenka poprosił Kreml o stałe wsparcie militarne, choć nie w formie stałych baz. To ostatnie bowiem, jak zauważa ekspert, mogłoby obudzić protesty przeciwko rosyjskiej okupacji, przede wszystkim jednak podważyć krzewiony od lat rosyjski przekaz propagandowy, o rzekomo  alternatywnym dla NATO sojuszu wojskowym suwerennych państw w postaci Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym WNP. Sygnałem wyżej opisanego obrotu spraw może być przedłużenie ćwiczeń Słowiańskie Braterstwo na terenie Białorusi - zauważa analityk.

Jeśli tak, powstaje pytanie, jaką cenę mógł zapłacić za militarne wsparcie Aleksander Łukaszenka. Jakie cele chce osiągnąć? Jakie są cele rosyjskich ćwiczeń Kaukaz, i czy wedle obecnej wiedzy, wiązać je należy także z Białorusią, czy jednak z Ukrainą, która była ich celem od wielu miesięcy? O tym w rozmowie.

Powiązany Artykuł

en protest białoruś 1200.jpg
B. kandydat na prezydenta Białorusi: po lekcji Krymu Zachód musi stawić Rosji opór, bo po Białorusi może być Polska

***

PolskieRadio24.pl: Wiele się dzieje na Białorusi i w Rosji w aspekcie militarnym. Zaczęły się ćwiczenia Kaukaz. Trwają ćwiczenia Słowiańskie Braterstwo z udziałem rosyjskich wojsk. Aleksander Łukaszenka ostatnio często uciekał się do radykalnych wypowiedzi o zagrożeniu ze strony Zachodu. Rzucał groźne, choć niespełnione zapowiedzi, np. o zamknięciu granic. Wcześniej przerzucił oddziały desantowe z Witebska do Grodna. Mówił, że od Kremla ma dostać nową broń, czemu Kreml zaprzeczył. Można dodać do tego, że w zeszłym tygodniu Aleksander Łukaszenka spotkał się z Władimirem Putinem w Soczi, a do Mińska przyjechał minister obrony Rosji, Siergiej Szojgu.

Andrzej Wilk, Ośrodek Studiów Wschodnich:  Od 9 sierpnia mamy do czynienia z kolejną odsłoną wojny informacyjnej, z bezprzykładnym wykorzystywaniem przez Aleksandra Łukaszenkę kwestii wojskowych. Ma on kilka celów. Jednym z nich jest utemperowanie białoruskiego społeczeństwa. Na Białorusinach łukaszenkowskie machanie szabelką nie robi jednak wrażenia.

Białorusini twierdzą, że są odporni na tego rodzaju puste groźby Łukaszenki, zaznaczając, że nie jest na nie odporny Zachód i to on ma paść ofiarą szantażu.

I właśnie drugim adresatem gromkich okrzyków Łukaszenki jest Zachód. Przekaz Łukaszenki można zatem podzielić na kilka kierunków. Pierwsze przesłanie brzmi: ”Białorusini, słuchajcie, jeśli dalej będziecie eskalować protest, to przeciwko wam wyjdzie nie tylko OMON, ale i wojsko”.

Tutaj można dyskutować, czy Łukaszenka jest w stanie wyprowadzić wojsko przeciwko protestującym. Oceniam, że nie jest w stanie. Od dawna nie on, a Moskwa decyduje o sprawach operacyjnych, związanych z armią białoruską. Po drugie, jeżeli Rosjanie zdecydują, żeby rozwiązać obecne problemy siłowo, mogą wesprzeć go bez konieczności używania wojsk, które na dobrą sprawę do tłumienia manifestacji się nie nadają. Kreml wyśle wsparcie Rosgwardii, OMON-u, i tym podobnych. Nie trzeba w tej sytuacji używać wojska, ale oczywiście straszyć zawsze można.

Na razie na Białorusinów to nie działa.

Kolejny tryb straszenia dotyczy Zachodu. Łukaszenka straszy Zachód także tym, że może krwawo rozprawić się z protestami. Poza tym straszy, że oprócz tego może sprowokować krwawe zamieszanie na granicy z Polską i Litwą, być może z pomocą Rosjan. To jest niebezpieczny tor myślenia.

Niemniej jednak nic takiego się nie dzieje.

I tu istotna uwaga. Bo inną rzeczą jest, co faktycznie dzieje się na Białorusi z wojskowego punktu widzenia, a inną co mówi Łukaszenka. Obecnie przede wszystkim mówi on o armii, można rzec, że ”wyciera sobie gębę” wojskiem białoruskim i wojskiem sojuszniczym.

Wygląda to na szantaż?

W dotychczasowej historii Łukaszenka nigdy nie nadużywał w takim stopniu retoryki wojskowej i nie wykorzystywał kwestii wojskowych do realizacji bieżących celów politycznych.

Czyli – są groźne słowa, nic się nie zmienia w sferze wojskowej?

Do pewnego momentu Rosjanie nie widzieli w tym, co się dzieje, poważniejszego problemu i tak naprawdę nic się nie działo. Nic to, że Łukaszenka krzyczał, że przerzuca brygadę powietrznodesantową z Witebska pod Grodno. Jeden batalion wspomnianej brygady z Witebska pod Grodno i tak by pojechał, bo to jest pora na jego ćwiczenia. Kończy się sezon letni. Od sierpnia do końca września takie jednostki są prawie cały czas  na poligonach. A główne poligony Białorusini mają w okolicy Grodna i Brześcia – a zatem tam i ćwiczą. Większość ćwiczeń, nagłaśnianych czy nie, ma miejsce na tych właśnie poligonach.

Co ciekawe Aleksander Łukaszenka zawsze podkreśla, że prowadzone ćwiczenia mają charakter taktyczny. Gdyby miał zamiar grozić wojną, musiałby mówić o wymiarze strategicznym. Widać tu  dwa wyjścia. Może nie mieć pojęcia, o czym mowa, a określenie ”taktyczne” zostało mu przekazane przez wojskowych – dowództwo poinformowało, że przeprowadza w przewidzianym czasie planowane ćwiczenia taktyczne.

Ćwiczenia taktyczne są na najniższym szczeblu drabiny. Białorusini praktycznie nie prowadzą samodzielnie ćwiczeń operacyjnych, a strategiczne – tylko z Rosjanami. Ćwiczenia strategiczne Zapad na Białorusi będą miały miejsce w przyszłym roku – oczywiście wespół z Rosjanami.

Podsumowując: to, co się działo w drugiej połowie sierpnia, jeszcze na początku września, w niczym nie wychodziło poza normalny standard ćwiczeniowy.

Białoruski komponent zgrupowania rosyjskich sił zbrojnych na zachodnim kierunku strategicznym też musi przecież ćwiczyć, by móc współdziałać w razie potrzeby z Rosjanami.

Gdy Łukaszenka pobrzękiwał szabelką, ćwiczyły artyleria, obrona powietrzna. Nie przywoływano na poligon jednostek, które mogłyby mieć specjalne zastosowanie w miastach.

Białorusini realizowali po prostu swoje planowe ćwiczenia, uzgodnione wcześniej z Rosjanami, bo, jak trzeba zauważyć, Moskwa i Mińsk uzgadniają razem wspólny plan ćwiczeń od poziomu podstawowego – taktycznego.

W tej chwili dzieje się coś ciekawszego. Chodzi o ćwiczenia Słowiańskie Braterstwo. Nie są to duże ćwiczenia - to skala 800-1000 żołnierzy z obu stron. Są one jednak inne niż prowadzone do tej pory. Nie chodzi o zwiększenie liczebności – zawsze brała w nich udział wzmocniona batalionowa grupa taktyczna. To ćwiczenia praktyczne – polegają na zgrywaniu komponentów, realizacji innych zadań praktycznych.  W tym roku na manewry nie przyjechała Serbia – z powodu rzekomych nacisków Unii Europejskiej. Po raz pierwszy w historii są to ćwiczenia dwustronne, białorusko-rosyjskie.


Powiązany Artykuł

białoruś mińsk protest sierpień 2020 shutterstock
Białoruski ekspert: reżim nie ustąpi, walczy ze społeczeństwem na śmierć i życie. Zachód musi pokazać swoje przywództwo

Jest tu ważne novum w aspekcie wojskowym. Ćwiczenia te z reguły trwały około tygodnia. W tym sezonie po raz pierwszy rozpisano je na dwa tygodnie. Będą się ciągnęły w momencie, kiedy już rozpoczęły się ćwiczenia Kaukaz 2020.

Do tego pojawiła się zapowiedź, że ćwiczenia Słowiańskie Braterstwo będą miały drugą fazę w październiku. Tego wcześniej nie obserwowaliśmy. Co więcej, w drugiej fazie ma uczestniczyć już kilka tysięcy żołnierzy, w tym 1 tys. rosyjskich z jednostki, która dotychczas nie była traktowana jako "macierzysta” dla białoruskich desantników.

Ta obserwacja pozwala nam zauważyć jeszcze jedną nową rzecz. Rosjanie zgodzili się na to, by Łukaszenka grał kartą rosyjskiej obecności wojskowej na Białorusi. Nie wiemy, jaki był przebieg rozmów Putina i Łukaszenki w Soczi. Wydaje się jednak, że Łukaszenka poprosił, by pozostawiono go przy władzy, a w zamian pozwoli Rosji na większą swobodę m.in. w kwestii wojskowej, może z zastrzeżeniem, by Kreml nie ogłaszał stałej obecności wojskowej na Białorusi, bo to – delikatnie mówiąc – nie najlepiej brzmi. Łukaszenka mógł im zaoferować, by robili cokolwiek zechcą w sferze militarnej – byleby tylko byli, trwali przy nim?

Chodzi o to, że Łukaszenka w zamian za wsparcie u władzy mógł zaoferować Rosji większą swobodę militarną i widać już tego skutki?

Na to wygląda. Z drugiej strony widzimy, że zaangażowanie sił rosyjskich na Białorusi jest obecnie standardowe. Wojska białoruskie i rosyjskie i tak zazwyczaj prowadziły ćwiczenia w październiku - były to zazwyczaj wspólne manewry wojsk powietrzno-desantowych Rosji i Białorusi. Ćwiczenia te nie odbywały się jednak pod szyldem Słowiańskiego Braterstwa.

Można zatem zakładać, że w październiku zorganizowane zostaną oddzielne ćwiczenia.

Niezależne środowiska na Białorusi zauważają to, o czym pan mówi, że Aleksander Łukaszenka gra kartą wojskową w wymiarze propagandowym. Z drugiej strony obawiają się reakcji Rosji, ze względu na to, co widzieliśmy na Ukrainie, w Gruzji. Stąd apele do Zachodu, by przekonał Rosję, iż ingerencja hybrydowa, wojskowa nie jest w tym przypadku dopuszczalna. Zagrożenie istnieje.

Ingerencja wojskowa nie jest moim zdaniem potrzebna Moskwie. Ukraina w sposób oczywisty odsuwała się od Rosji, protestowano z powodu niepodpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.

Białoruś jednak nie ucieka Moskwie – nie w tym momencie. Pod względem wojskowym nic szczególnego się nie dzieje. Plany są realizowane.

Gdyby sytuacja była rzeczywiście tragiczna, żołnierze białoruscy nie pojechaliby na ćwiczenia Kaukaz 2020, nie przeprowadzano by konkurencji w ramach międzynarodowych igrzysk wojskowych. Plany są realizowane, sytuacja jest stabilna.

Można dodać, Łukaszenka gra obecnie kartą modernizacji technicznej rosyjskich wojsk. Może i Białorusini dostaną czołgi albo śmigłowce w sposób bardziej demonstracyjny niż zwykle, ale de facto i tak by je dostali.

Czy Rosja uznaje, że dla niej, mimo tych protestów, nic istotnego się nie dzieje?

Rosja z pewnością od wielu lat dopuszcza zastąpienie Łukaszenki inną osobą. Chodzi jednak o to, by wymienić go w taki sposób, aby Białorusini nie natchnęli Rosjan do zmiany władzy. Zejście Łukaszenki ze sceny ma nastąpić, z punktu widzenia Kremla, w sposób kontrolowany.

Być może większą aktywność Rosji można też wiązać z tym, że Zachód zachowuje się obecnie aktywniej, odpowiadając na wyzwania ze strony Moskwy. Na przykład: 4 września nad Ukrainą pojawiły się amerykańskie bombowce strategiczne, prowadzące ćwiczenia w okolicy Krymu, Donbasu. Były osłaniane przez ukraińskie myśliwce. Po kilku dniach ćwiczeń amerykańskich bombowców strategicznych na wschodniej flance NATO rosyjskie dowództwo zaczęło wręcz oskarżać USA o ćwiczenie uderzeń rakietowych na Rosję. Gdy Amerykanie pokazali, że się tym nie przejmują, w ramach ratowania resztek wizerunku Rosjanie wysłali swoje bombowce strategiczne nad Białoruś.

Trzeba jednak tu wspomnieć, że Rosja zaczyna ćwiczenia Kaukaz 2020. Ma w nich brać udział 80 tysięcy żołnierzy.

Rosjanie nie nagłaśniali tych ćwiczeń w tym roku. Moskwa wiąże je Ukrainą, działania Południowego Okręgu Wojskowego dotyczą obecnie głównie Ukrainy.

W tym roku Rosja dodatkowo starała się stworzyć wokół tych ćwiczeń otoczkę zjazdu obrońców pokoju na świecie. Na ćwiczenia Kaukaz na początku sierpnia zaproszono 18 państw - w tym Chiny, Indie, Turcję. Zaproszenie Turcji – członka NATO – od początku było swoistą jazdą po bandzie. Ostatecznie Ankara nie będzie jednak w żadnej postaci obecna z racji tego, że relacje Turcji z Rosją pogorszyły się na tle sytuacji w Libii, , a Indie nie przyślą swoich oddziałów ze względu na napięte stosunki z Chinami. Można powiedzieć, że Dehli zawiodło się na Rosji w kwestii tego, kto rzeczywiście jest strategicznym partnerem Moskwy w Azji.

Moskwa próbowała być może stworzyć ”koalicję pokoju” przeciwko Stanom Zjednoczonym, ale to jej się nie udało. W manewrach biorą udział Rosja, Chiny, Pakistan i niektóre kraje satelickie Rosji na obszarze Związku Radzieckiego.

Sojusz Rosji z Chinami jest możliwy? Czy te ćwiczenia zapowiadają nową jakość w tych stosunkach?

Nie. Można się tylko zastanawiać, na ile relacje Rosji i Chin są obecnie ważne dla obu państw, czy dla Rosji są już ważniejsze niż stosunki z Indiami, które przez ponad dekadę były głównym odbiorcą rosyjskiego uzbrojenia. Rosja i Indie nie miały w swoich relacjach żadnych kwestii spornych, czego nie można powiedzieć w wymiarze potencjalnym o Chinach.

Okazuje się jednak, że zwornikiem relacji Chin i Rosji jest antyamerykanizm. Uznały być może, że nie poradzą sobie z głównym wrogiem w pojedynkę.

Po stronie amerykańskiej pojawiają się systematycznie propozycje, by skłonić Rosję do współpracy z USA przeciwko Chinom. Jednak przy USA Rosja byłaby zdecydowanie słabszym partnerem, dla Chin partnerstwo z Rosją jest wciąż atrakcyjne w sferze militarnej.

Czy należy się spodziewać niespodzianek na ćwiczeniach Kaukaz?

Są dwie wersje tych ćwiczeń: czym innym jest wersja pokazowa na poligonie z udziałem żołnierzy multi-kulti, czym innym sens całych ćwiczeń, w których przecież będzie oficjalnie uczestniczyło 80 tys. żołnierzy.

Widzimy dwójmyślenie w czysto orwellowskim stylu: Rosja zgłasza ćwiczenia jako nie przekraczające liczebnością 13 tys. żołnierzy, mając na względzie dokument wiedeński.

Do takiej liczby żołnierzy nie ma obowiązku przyjmowania zagranicznych obserwatorów.

Oficjalnie w ćwiczeniach uczestniczy na potrzeby dokumentu wiedeńskiego 12,9 tys. żołnierzy, a w praktyce przynajmniej 80 tys. Co ciekawe, resort obrony Rosji zawarł obie te wiadomości w jednym przekazie.

Co do celów: poza epizodami związanymi ze zbrojną demonstracją  przyjaźni między narodami, większość jednostek Południowego Okręgu Wojskowego będzie przygotowywała się zapewne do działań na kierunku ukraińskim.

***

Z Andrzejem Wilkiem z Ośrodka Studiów Wschodnich rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

***


 

Polecane

Wróć do strony głównej