Ekspert: Łukaszenka traci szansę, by wybrać, jak odejdzie. Tymczasem Kreml posłał na Białoruś specjalnych "doradców"

2020-08-25, 09:34

Ekspert: Łukaszenka traci szansę, by wybrać, jak odejdzie. Tymczasem Kreml posłał na Białoruś specjalnych "doradców"
Protest w Mińsku - 22 sierpnia. Uczestniczyło w nim ponad 250 tysięcy osób - podają niezależne źródła. Foto: PAP/EPA/STR

- Rosja próbuje obecnie zorientować się w sytuacji na Białorusi i uzyskać narzędzia wpływu na sytuację  - ostrzega w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Wład Kobets z ośrodka iSANS. Dodaje, że według niezależnych źródeł oprócz dziennikarzy z Rosji, samolotami FSB przylecieli ludzie do zadań specjalnych. Ekspert ostrzega, że Aleksander Łukaszenka za wszelką cenę będzie próbował utrzymać się przy władzy, nawet jeśli będzie musiał uciec się do przemocy.

PolskieRadio24.pl: Na Białorusi narastają protesty. Czy jednak widać szansę na to, by Białorusini osiągnęli swój cel: odejście Aleksandra Łukaszenki, nowe wybory?

Wład Kobets, ośrodek iSANS: Swiatłana Cichanouska oznajmiła, że bierze na siebie rolę lidera narodowego. Od tego czasu jest przedstawicielem Białorusinów, może prowadzić rozmowy na temat przyszłości kraju.

Na Białorusi do strajku przyłączają się największe przedsiębiorstwa. Pracownicy MZKT mówili Łukaszence prosto w oczy: "Odejdź". Na znanym nagraniu widać wyraźnie, Łukaszence nie udało się porozumieć z robotnikami. Był bardzo agresywny, widać, że sytuacja wymyka mu się z rąk. 

Robotnicy na spotkaniach w fabrykach jak jeden mąż podnosili ręce, gdy pytano, na kogo głosowali – na Swiatłanę Cichanouską.

Powiązany Artykuł

 Cichanouska 1200
"Łukaszenka nie wierzył, że Cichanouska będzie jego końcem"

Widzimy, że Aleksander Łukaszenka może już tylko wybrać, w jaki sposób chce odejść. Jednak widać, że tego nie rozumie, że nie zamierza wypuścić władzy z rąk, chce ją utrzymać, nawet w zakrwawionych rękach.

Tymczasem Białorusini biją rekordy, jeśli chodzi o liczebność akcji na rzecz odejścia Aleksandra Łukaszenki. W samym Mińsku było ostatnio ponad 300 tysięcy ludzi, zaś w całym państwie liczba protestujących mogła osiągnąć milion.

Niebezpieczne jest to, że na Białoruś przyjechali rosyjscy dziennikarze (zastąpią strajkującą ekipę białoruskiej telewizji). Przyjechali jednak nie tylko dziennikarze, także kremlowscy doradcy, którzy według niezależnych źródeł odpowiadają za różne obszary: bezpieczeństwo, przestrzeń medialną, sprawy polityczne. To jest bardzo niebezpieczne.

Nasi analitycy z ośrodka iSANS ostrzegają, że to operacja specjalna Kremla. Grupa doradców z różnych dziedzin, z mediów, wojskowości, technik politycznych według naszych źródeł stara się znaleźć instrumenty wpływów na sytuację na Białorusi.

Skąd wiadomo o tym, że przyjechali?

Mówią o tym już teraz różne niezależne źródła. Aleksander Łukaszenka sam mówił, że na jego zaproszenie przyjechali rosyjscy dziennikarze. Tymczasem kremlowscy wysłannicy mają za zadanie uzyskać narzędzia wpływu na sytuację.

Aleksander Łukaszenka zapowiada tymczasem kontrofensywę. To pewnie wspierają doradcy z Kremla, by jeszcze bardziej go osłabić.

Aleksander Łukaszenka grozi protestującym. I znów wyłączono strony internetowe na Białorusi – m.in. portale Radia Swaboda, Centrum Obrony Praw Człowieka "Wiosna". Zablokowano stronę bezpiecznej poczty internetowej - ProtonMail. Wiele stron internetowych jest na czarnej liście.

Cynizm, brutalne pobicia, przypadki zabójstw, tortury w centrach zatrzymań – to wzburza Białorusinów. Tego naród białoruski nigdy nie przebaczy Łukaszence.

Każdy kolejny dzień Łukaszenki u władzy pogarsza jego sytuację. Im szybciej odejdzie od władzy, im prędzej dojdzie do wolnych wyborów, tym lepiej dla wszystkich.

Władze przekroczyły już wiele czerwonych linii. Niszczą teraz same siebie. Niszczą możliwości, by uczynić krok w tył, by się wycofać.

Łukaszenka wcześniej mówił, że to wagnerowcy, najemni żołnierze kompanii Wagnera z Rosji zamierzają zakłócić sytuację na Białorusi. A teraz twierdzi, że widzi zagrożenie integralności terytorialnej kraju z Zachodu. Pojechał na poligon w Grodnie, poinstruował ministra obrony. Czy to tylko propagandowy pokaz, czy może stać za tym coś jeszcze?

Minister obrony jest synem radzieckiego oficera, mówi szokujące rzeczy, na przykład, że działania MSW mogą być „przedstawiane jako ludobójstwo”.

A Aleksander Łukaszenka oskarża znów Zachód, Stany Zjednoczone.

A sprowadzeni przez niego z Rosji dziennikarze starają się wprowadzić toksyczny przekaz do telewizji, podzielić społeczeństwo, jak na Donbasie.

Ale obecnie mamy tysiące ludzi na ulicach, strajki, Radę Koordynacyjną. Mam nadzieję, że  mimo  tych przeszkód Białorusini sobie poradzą i doprowadzą do nowych wyborów.

***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

 

Polecane

Wróć do strony głównej