Rosyjska kampania historyczna. Anna Dyner (PISM): ujawniamy najważniejsze cele Moskwy i stąd jej kaskada zaprzeczeń

2020-02-17, 11:01

Rosyjska kampania historyczna. Anna Dyner (PISM): ujawniamy najważniejsze cele Moskwy i stąd jej kaskada zaprzeczeń
Na zdjęciu: kwiaty 21 grudnia 2019 roku w 140 rocznicę urodzin Józefa Stalina przy jego popiersiu przy murze Kremla. Foto: PAP/EPA/Gavriil Grigorov/TASS

- Rosja wykorzystuje historię jako narzędzie w polityce zagranicznej. Chce przedstawić Polskę jako rusofobiczną, by zagłuszyć nasz głos w sprawie sankcji. Za pomocą historii próbuje szkodzić relacjom Polski z Białorusią, Ukrainą, państwami UE. Moskwa stara się też wykorzystać państwa poradzieckie w kwestii pomników Armii Czerwonej – mówi Anna Maria Dyner z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, autorka biuletynu o polityce zagranicznej Rosji, który spotkał się z reakcją MSZ Rosji.

- Można rzec, że Rosja nie tylko prowadzi działania zaczepne, ale i monitoruje efekty  - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Anna Maria Dyner autorka biuletynu PISM, poświęconego roli II wojny światowej w polityce zagranicznej Rosji.

Powiązany Artykuł

pap epa putin forum 1200.jpg
Prof. Henryk Głębocki: Putin testuje zdolności Polski, widać powrót do narracji z czasu Jałty

W tekście opisane są mechanizmy wykorzystania przez Rosję historii do bieżących celów politycznych. Na biuletyn zareagował MSZ Rosji.

Jak mówi portalowi PolskieRadio24.pl autorka biuletynu Anna Maria Dyner, reakcja rosyjskiego MSZ potwierdza mechanizm opisany i prognozowany w krytykowanym przez tenże rosyjski resort biuletynie.

- Rosja próbuje i będzie próbowała odbijać piłeczkę. Gdy pojawi się odpowiedź na ataki propagandowe Kremla, Moskwa będzie twierdzić, że to nieprawda i udawać, że sama jest obiektem ataków propagandowych. Tak było tym razem. Analizę rosyjskich działań przedstawiono jako atak na rosyjską politykę. MSZ rosyjski stwierdził, że Rosja absolutnie nie fałszuje historii i w żadnym razie nie próbuje podważać dobrych relacji Polski z państwami Partnerstwa Wschodniego czy sojusznikami w ramach Unii Europejskiej i NATO – mówi Anna Maria Dyner.

Jak mówi nasza rozmówczyni, MSZ nieprzypadkowo wskazał na te punkty biuletynu, które są kluczowe dla rosyjskiej działalności. Potwierdził tym samym trafność polskiej analizy rosyjskich celów i metod – zauważa.

W rozmowie mowa jest także o tym, że Rosja próbuje skłócić Polskę z krajami Partnerstwa Wschodniego, w tym z Białorusią, z Ukrainą. Anna Maria Dyner zaznacza, że Rosja jako gracz silny przede wszystkim militarnie, wyszukuje słabe punkty relacji – i to w nie uderza, próbując wpływać na stan stosunków między krajami.

Władze Rosji, jak przypomniała Anna Maria Dyner, fałszują historię dla celów politycznych nie tylko na arenie międzynarodowej. Ukrywają także przed własnymi obywatelami prawdziwą historię – m.in. o represjach stalinizmu. Historię represji nieprzypadkowo ukrywają też przed narodami, które próbują utrzymywać w swojej strefie wpływów.

***

PolskieRadio24.pl: Reprezentantka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa wystąpiła z krytyką biuletynu PISM, poświęconego roli ”II wojny światowej w polityce zagranicznej Rosji”. Analizuje w nim pani sposoby wykorzystywania historii jako narzędzia, metody wypaczania historii, próby wzniecania przez Rosję podziałów na bazie historycznej. Moskwa chce poróżnić Polskę, jak pani zauważa, i z krajami UE, i z krajami Partnerstwa Wschodniego, i nie tylko.

Anna Maria Dyner (PISM): Reakcja rosyjskiego MSZ pokazuje dwie rzeczy. Po pierwsze MSZ rosyjski bardzo intensywnie śledzi debatę i dyskurs poświęcony działaniom Kremla. To ciekawe samo w sobie. Widać bowiem, że oprócz tego, że Rosja planuje działania zaczepne, czyli przeprowadza różnego rodzaju ataki propagandowe, sprawdza też, jaki mają efekt, a jeśli mają, to w przypadku jakich instytucji etc.

Po drugie widzimy pewną metodę działania, opisaną zresztą w tekście krytykowanego przez MSZ Rosji biuletynu PISM - Rosja będzie próbowała odbijać piłeczkę. Gdy pojawi się odpowiedź na ataki propagandowe Kremla, Moskwa mimo tego będzie twierdzić, że sama jest obiektem ataków propagandowych.

Tak było tym razem. Analizę rosyjskich działań przedstawiono jako atak na rosyjską politykę. MSZ rosyjski stwierdził, że Rosja absolutnie nie fałszuje historii i w żadnym razie nie próbuje podważać dobrych relacji Polski z państwami Partnerstwa Wschodniego czy sojusznikami w ramach Unii Europejskiej i NATO.

Jednak historia jest fałszowana, widać próby wbijania klina w relacje Polski z innymi państwami.

Mówiąc pół żartem, pół serio: jeśli ktoś nie jest winny, nie broni się w ten sposób. Paradoks polega na tym, że w odpowiedzi MSZ zwrócono uwagę na rzeczy wskazane w biuletynie, które są z punktu widzenia Polski kluczowe.

My widzimy, gdzie Rosja najsilniej próbuje ingerować. Relacja MSZ to potwierdza. Im bardziej Rosja zaprzecza, tym bardziej stawia to te zaprzeczenia pod znakiem zapytania. I pokazuje to, że coś jest na rzeczy.

W biuletynie wskazała pani m.in. na kwestie relacji z państwami Partnerstwa Wschodniego, czy próby dzielenia państw UE. Rosja próbuje psuć te strategiczne relacje Polski. I MSZ Rosji o tych właśnie sprawach pisze.

W sumie odpowiedź MSZ to dość miła ocena naszych działań analitycznych. Widać, że jesteśmy w stanie zinterpretować działania Rosji i cele, które sobie Rosja stawia, prowadząc działalność propagandową przeciwko Polsce.

Niesamowicie ważna jest jeszcze jedna rzecz. Cały mechanizm, opisany w tekście, mechanizm reakcji – wpisuje się w wojny informacyjne, dezinformację, którą Rosja stosuje.

Powiązany Artykuł

1200_Putin_PAP.jpg
"Niesłychanie brudna prowokacja". Prof. Kornat o kampanii Putina

Akurat w przypadku Polski to kampania historyczna. W przypadku innych państw nie zawsze to będzie historia. Trzeba jednak zwrócić szczególną uwagę, że w przypadku działań wobec Polski Rosjanie celowo używają tej metody, ale tak naprawdę historia jest tylko narzędziem. Historia jest wykorzystywana jest bowiem do bieżących kwestii politycznych. A Rosja ma bieżące cele polityczne, związane z polityką Unii Europejskiej czy polityką NATO wobec niej samej.

To bardzo ważne.

Bo trzeba rozumieć, jakie są cele Rosji, by umieć właściwie reagować.

Wybór historii pokazuje, że Rosji trudno było w Polsce znaleźć inne punkty zaczepienia, które mogłyby być wrażliwe na działania jej propagandy. Nie ma mniejszości rosyjskiej w Polsce – uderzono w kwestie historyczne, które są jednym z wrażliwych punktów naszej debaty.

Jak pani mówi, Rosja wymienia w swoim zaprzeczeniu - dokładnie te działania, które stara się wdrożyć i które są pewnie dla niej najważniejsze. Może warto się choć niektórym spośród nich bliżej przyjrzeć. Na przykład w biuletynie zwróciła pani uwagę, że Rosja próbuje nas skłócić z państwami Partnerstwa Wschodniego na niwie historycznej. To coś nowego w tym zakresie.

To już po części było widać na przykładzie Polski i Ukrainy, kiedy Rosja usiłowała wykorzystywać spory historyczne pomiędzy oboma państwami. Rosjanie mogą próbować powtórzyć ten scenariusz w relacjach Polski z Białorusią czy na przykład w relacjach Polski z Armenią.

Białoruś i Armenia pozostają w ścisłym sojuszu politycznym, gospodarczym i wojskowym z Rosją, a jednocześnie są uczestniczkami Partnerstwa Wschodniego.

W obu przypadkach obszary wspólnej historii z Polską są różne. Nawet można byłoby powiedzieć, że biorąc pod uwagę historię diaspory ormiańskiej w pierwszej i drugiej Rzeczpospolitej, to wręcz były używane jako zbiór przykładów na to, jak relacje mogą układać się poprawnie.

Widzimy jednak, że Rosja chce przeprowadzić rękoma państw obszaru poradzieckiego pewną operację – chodzi o kwestię pomników. Nie jeden raz spotkałam się z osobami z Białorusi, z Azji Centralnej, które mówiły, że rozumieją kontekst walki o usuwanie radzieckich monumentów zwycięstwa, ale by przy tym pamiętać, że w Armii Czerwonej nie walczyli tylko Rosjanie. Rosja próbuje tym argumentem uderzać w Polskę. Chce, by to Białoruś, Armenia, Kazachstan protestowały przeciwko burzeniu pomników – że to nie Rosja, a inne kraje są orędownikami takich idei.

Moskwa liczy też na to, że w przypadku Białorusi może to wywołać spory historyczne, które zablokują poprawnie rozwijające się relacje polityczne.

I rzeczywiście powstał projekt rezolucji w tej sprawie. Jak możemy przeczytać w Pani biuletynie, powstał projekt rezolucji ws. ”zwalczania gloryfikowania nazizmu”,  który zawiera też postulat ”konieczności zachowania monumentów wszystkich żołnierzy walczących z nazizmem, a więc również tych znajdujących się w Polsce”. Współautorami są Białoruś, Kazachstan i Tadżykistan…

Co jeszcze istotne w tej sprawie, Maria Zacharowa z rosyjskiego MSZ w swoim komentarzu z pomnikami wiąże sprawę mogił. Prof. Nikołaj Iwanow zwracał ostatnio uwagę, że propaganda rosyjska pokazuje np. burzenie pomników, sugerując, że to miejsca pochówku, co jest skandalicznym nadużyciem, bo Polacy dbają o mogiły.

Na przykład na cmentarzu w Kościanie kwatera żołnierzy radzieckich jest zadbana, w okolicach 1 listopada płonie tam dużo zniczy. Podobnie jest na cmentarzu radzieckim w Warszawie. Tego oczywiście rosyjska telewizja nie pokaże, bo nie pasuje to do układanki.

Jednocześnie nie można wykluczyć, że w najbliższym czasie dojdzie do prowokacji w postaci aktów wandalizmu na grobach żołnierzy radzieckich, które mogą zostać użyte do rozgrywania sporów historycznych. Takich metod próbowano, żeby wpływać na relacje polsko-ukraińskie. Znajdowano napisy na cmentarzach ukraińskich. Potem okazywało się, że żaden Polak, którzy skończył podstawówkę, nie popełniłby aż takich błędów. A o wydarzeniach informowały przede wszystkim media rosyjskie.

Czego jeszcze można się spodziewać od Rosji? Wiemy już, że Rosja stara się inicjować podziały w relacjach między Polską i Białorusią, innymi państwami, także wewnątrz UE.

Kampania historyczna będzie trwała co najmniej do maja, czyli do rocznicy zakończenia II wojny światowej, w Rosji obchodzonej 9 maja.

Myślę jednak, że potrwa ona dłużej. Wynika to z zapowiedzi najważniejszych przedstawicieli władz rosyjskich.

Kampania historyczna jest zaś wymierzona w Polskę i państwa bałtyckie nie bez powodu. Rosjanie chcą bowiem dowodzić, że nasze cztery państwa są rusofobiczne, chorobliwie skoncentrowane na Rosji…

I niewiarygodne, bo wyolbrzymiające…

I niewiarygodne, bo każde działania Rosji zawsze oceniamy negatywnie, jakie by nie były. Kwestie historyczne mają służyć temu, by dowodzić, że jesteśmy tak rusofobiczni, że nie warto nas słuchać.

Sądzę, że te działania będą kontynuowane, bo widać pewne rysy w UE choćby w dyskusji w UE, związanej z utrzymaniem sankcji wobec Rosji za działania związane z agresją na Ukrainę. Rosjanom zaś te sankcje mocno przeszkadzają. Choć Rosja mówi, że nie mają one znaczenia – jest inaczej.

Moskwa poradziła sobie z częścią skutków sankcji, ale nie wszystkimi. Widać, że zależy jej na zniesieniu sankcji i poprawie relacji z częścią państw UE. Kreml w tym celu chce osłabić pozycję państw takich jak Polska, państwa bałtyckie, które najgłośniej ostrzegają, że UE musi kontynuować swoją politykę wobec Rosji. Inaczej UE stałaby się niewiarygodna, jako podmiot broniący swoich wartości.

Czyli wszystko dopiero się zaczyna. Podobnie zapewne ma się rzecz z Holokaustem – o czym też czytamy w biuletynie, Rosja traktuje te sprawy instrumentalnie, bo próbuje poprzez kwestie z nim związane poprawić relacje z Izraelem. Wygląda na to, że rzeczywiście Rosjanie sprawdzają, testują, próbują, jakie tematy historyczne działają, jeśli wykorzystać je w polityce zagranicznej, co włączyć do repertuaru.

Wątek Holokaustu, antysemityzmu, ma też przełożenie na relacje z USA. Podkreślmy to, że Rosja wyszukuje słabe punkty. Gdy są słabości w relacjach dwustronnych państw – Rosja to zawsze wykorzystuje. Tak było w przypadku stosunków między Polską i Ukrainą. W pewnym momencie pojawiła się refleksja w stosunkach Kijowa i Warszawy, by nie dawać Rosji możliwości sterowania relacjami, by nie pozwalać na to, by ktoś z zewnątrz starał się te relacje kształtować, wpływać na nie, podnosić poziom emocji. 

W ten sposób Rosja miała bowiem narzędzie regulowania temperatury relacji. To też istotne, że, jak pani mówi, punkty słabe są testowane na różne sposoby, Moskwa patrzy, jakie to przynosi efekty. Tu wracamy do monitorowania przez Kreml efektów swoich działań – o którym była mowa na początku.

Siła Rosji w dużym stopniu wynika ze słabości państw wobec których prowadzi działania. Rosja sama w sobie jest bardzo ważnym graczem militarnym, ale nie jest państwem silnym gospodarczo. Jej siła w dużym stopniu zależy jednak od siły militarnej.

Nie jest to państwo, które przyciąga soft power, ale takie, które trzyma w szachu ze względu na hard power.

Nie jest to bardzo silny gracz, ale ponieważ wykorzystuje tylko narzędzia twarde, to gra tak, by wykorzystać słabości innych.

Co możemy robić w tej sytuacji? Trzeba opowiadać o historii, w Polsce i za granicą. Ale trzeba też właściwie identyfikować cele Rosji. Bo jeśli widać cel, wiadomo, w którym punkcie na niego odpowiedzieć.

Warto sobie postawić pytanie, jaki jest cel naszych działań, co chcemy osiągnąć. Zagłuszenie narracji Rosji byłoby trudne - zwłaszcza w państwach poradzieckich, bo ma tam ogromną maszynę propagandową. Pytanie też, czy chcemy być tylko reaktywni – czy chcemy pomyśleć o kampanii, która będzie kampanią kreującą pewien przekaz.

Chodzi też o to, że to raczej Rosja powinna się w wielu sprawach tłumaczyć.

Rzeczywiście. O wielu sprawach w byłych państwach ZSRR nie mówi się przecież: nie mówi się o podporządkowywaniu państw, narodów, o setkach tysięcy aresztowanych, mordowanych.

Poziom wiedzy społeczeństw państw byłego ZSRR w kwestii historii nie jest zbyt wysoki, bo tego się nie uczy w szkołach na historii. Możliwości weryfikowania wiedzy są nikłe. Skoro wszyscy wokół tak mówią: nauczyciele, telewizja… – to i tak się myśli.

Nie mówi się o ofiarach stalinizmu z przyczyn politycznych – bo wtedy zupełnie inna byłaby świadomość narodów. Zrozumiałyby, że zostały podporządkowane, często ceną wielu istnień, a to nie ma nic wspólnego z propagandowym braterstwem.

Wedle ostatnich badań Centrum Lewady w Rosji wzrasta poparcie dla Stalina. Dzieje się tak dlatego, że o złych rzeczach, które miały miejsce za czasów jego rządów, się nie mówi, informuje się tylko o rzekomych sukcesach. Zatem przeciętny człowiek ma obraz osoby, która wygrała wojnę, pokonała Hitlera, to brzmi dobrze.

 - Widocznie ktoś wszystko zważył i przedstawia nam już przeanalizowane – może myśleć sobie taki przeciętny człowiek. Tymczasem zbrodnie Stalina trzymano w tajemnicy – najpierw przez represje, teraz politycznymi metodami, po to, by świadomość narodów się nie zmieniła, by były podporządkowane.  

Rosja, przez kontratak zapewne, jak pani zauważyła, zapobiega głębszej refleksji nad jej historią, od której się nie odcina – nie przepraszając, nie wyjawiając w pełni informacji o zbrodniach stalinizmu.

Co ważne, tutaj otwiera się także dość trudny dla Rosji temat odszkodowań – dla własnych obywateli i obywateli innych krajów.

Nic nie wskazuje na to, że polityka Rosji w tym zakresie się zmieni. Do tego z pewnością  Rosja będzie kontynuować swoją kampanię historyczną zapewne przez długi czas, uderzając w słabe miejsca w relacjach państw Europy i pogłębiając podziały.

***

Z Anną Marią Dyner z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

 

Polecane

Wróć do strony głównej