"Nie ma już wolności słowa i praworządności". Była niemiecka opozycjonistka o swoim kraju

2020-01-30, 09:19

"Nie ma już wolności słowa i praworządności". Była niemiecka opozycjonistka o swoim kraju
Budynek Reichstagu, siedziba Bundestagu w Berlinie i miejsce obrad Zgromadzenia Federalnego. Foto: pixabay.com

Vera Lengsfeld, opozycjonistka w czasach NRD, a po zjednoczeniu Niemiec poseł CDU do Bundestagu mówi o swoim rozczarowaniu Niemcami. Jej zdaniem nad Renem nie ma już wolności słowa i praworządności.

- Kiedy działałam w opozycji w NRD, byłam przekonana, że po zjednoczeniu będziemy żyć w kraju, gdzie panuje wolność słowa i praworządność. 30 lat po zjednoczeniu nie mamy już w Niemczech wolności słowa, a praworządność jest traktowana przez polityków instrumentalnie. Jest respektowana tylko wtedy, kiedy jest to na rękę politykom. A jeśli nie - to nie - mówi Lengsfeld, która od lat 70. ubiegłego wieku działała w opozycji antyreżimowej w NRD.

Z wykształcenia historyk, dostała wówczas m.in. zakaz pracy na wyższych uczelniach. W 1988 r. została skazana na sześć miesięcy więzienia za "próbę udziału w nielegalnym zgromadzeniu". Po miesięcznym pobycie w zakładzie karnym zgodziła się na wydalenie na Zachód. W 1991 roku po otwarciu archiwów NRD-owskiej policji politycznej - Stasi, dowiedziała się, że donosił na nią jej własny mąż. W latach 1990-1996 była posłanką do Bundestagu z ramienia Zielonych. Od 1996 do 2005 roku reprezentowała CDU. Obecnie jest publicystką - należy do przeciwniczek polityki Angeli Merkel.

Sankcje za nieprawomyślny światopogląd

Powiązany Artykuł

PMM 1200.jpg
Doleśniak-Harczuk: Niemcy mają problem z mówieniem o zbrodniach sowieckich

- Codziennie mamy w Niemczech do czynienia z nowymi przykładami braku wolności słowa i przekonań. Pracownik instytucji państwowej traci pracę np. za to, że poszedł na obiad z politykiem opozycji - w tym przypadku AfD. Kiedy ktoś na czele fundacji zajmującej się ochroną środowiska wyraża opinię, że człowiek nie jest odpowiedzialny za zmiany klimatyczne, to traci swoje stanowisko. To są autentyczne przypadki - oburza się Lengsfeld i dodaje, że w RFN za określone opinie, które odbiegają od lewicowego mainstreamu, automatycznie dostaje się łatkę "nazisty".

- W kręgu moich znajomych znam mnóstwo przypadków, że ludzie tracili pracę za wygłoszenie opinii niezgodnej z taką, którą uznaje się za właściwą. A ile jest przypadków, o których się nie wie? Oczywiście, za wygłaszanie opinii jeszcze nie wsadza się do więzienia, jak w czasach NRD, ale czy może to być pocieszenie? Faktem jest, że istnieje publiczna dyskryminacja i sankcje za nieprawomyślny światopogląd - konstatuje była poseł.

Działania wbrew wyborcom

Koronnym przykładem łamania praworządności są z kolei dla publicystki działania rządu Angeli Merkel w czasie kryzysu migracyjnego w 2015 roku. Vera Lengsfeld była inicjatorką apelu z 2018 r. podpisanego przez 150 tys. osób, w którym domagano się zmiany polityki rządu. Innym dowodem na cynizm niemieckiego życia politycznego jest dla byłej opozycjonistki sytuacja w Turyngii - skąd Lengsfeld pochodzi. Po październikowych wyborach w tym landzie prawdopodobnie nadal będzie tam sprawować władzę rząd złożony z postkomunistycznej partii Lewica, Zielonych i SPD. Biorąc jednak pod uwagę, że nie ma on większości, będzie skazany na szukanie poparcia u nominalnie opozycyjnej CDU.

- Szef chadeków w Turyngii Mike Mohring sygnalizował już, że jest gotów popierać niektóre projekty koalicji mniejszościowej. Argumentował, że społeczeństwo na pewno chciałoby mieć stabilny rząd, a nie opozycję, która nie jest konstruktywna - relacjonuje Lengsfeld. Doprecyzowuje jednak, że gdyby deputowani CDU popierali zielono-lewicowy rząd, to działaliby wbrew woli ludzi.

Powiązany Artykuł

naczelny rabin pap 1200.jpg
Naczelny rabin Polski: Żydzi, którzy noszą jarmułkę, nie są tutaj atakowani jak w Berlinie czy Paryżu

- Dwie trzecie wyborców w Turyngii zagłosowało za konserwatywną polityką. A czerwono-czerwono-zielony rząd nie uzyskał większości. Został odsunięty. Zadaniem opozycji nie jest współpraca z rządem, tylko kontrolowanie rządu. Gdyby CDU zaczęło popierać rząd złożony z Die Linke, SPD i Zielonych, to dla wyborców chadeków byłby to sygnał, że ich partia nie chce spełniać ich woli. Przy następnych wyborach długo się zatem zastanowią, czy znów oddać głos na CDU. I prawdopodobnie tego nie zrobią - prognozuje publicystka.

Radykalnie lewicowa polityka

Jej zdaniem, Turyngia jest "poligonem doświadczalnym" niesformalizowanej współpracy CDU z Lewicą. - Jeśli dojdzie do tego w Turyngii, to stanie się to też na poziomie federalnym. Nie mam co do tego żadnych złudzeń. Jest to bardzo niebezpieczne. Dodatkowo, jestem przekonana, że Mohring konsultuje swoje działania z Urzędem Kanclerskim w Berlinie - mówi była opozycjonistka.

Zastrzega, że jej obiekcji w pierwszym rzędzie nie budzi przeszłość Lewicy, która "jest wciąż tą samą Socjalistyczną Partią Jedności Niemiec (SED) ze zmienionym szyldem", tylko radykalnie lewicowa polityka dotychczasowego i prawdopodobnie przyszłego rządu Turyngii. Wspierając tę politykę, CDU zdradziłaby swoich wyborców i złamała swoje obietnice - konkluduje Lengsfeld.

pg

Polecane

Wróć do strony głównej