Żołnierz: Rosja nie dotrzymuje umów. Najwięcej naszych zginęło podczas odwrotu w zielonym korytarzu, gdzie gwarantowano bezpieczeństwo

2019-03-19, 20:27

Żołnierz: Rosja nie dotrzymuje umów. Najwięcej naszych zginęło podczas odwrotu w zielonym korytarzu, gdzie gwarantowano bezpieczeństwo
Władimir Putin podczas obchodów na Krymie . Foto: PAP/EPA/YURI KADOBNOV / POOL

Pięć lat po aneksji Krymu eksperci politologii, ochotnik wojskowy, bliscy jeńców wojennych, zastanawiali się nad wnioskami, jakie dziś wyciągamy z tych wydarzeń. - Kiedyś wyśmiewano słowa Lecha Kaczyńskiego ”Dziś Gruzja, jutro Ukraina, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!”. Dziś jest inaczej – przypominał Jan Malicki, dyrektor Studium Europy Wschodniej. Dr Paweł Kowal mówił o archeoimperializmie Putina - który historię prawdziwą lub wyobrażoną, historyczne pretensje, próbuje wykorzystać jako uzasadnienie do wojny, aneksji i łamania prawa.

Eksperci na konferencji poświęconej sytuacji 5 lat po aneksji ukraińskiego półwyspu zwracali uwagę, że w 2014 roku Rosja odkryła karty. Wiele osób, zwłaszcza na Zachodzie, ale nie tylko, mogło zobaczyć jej prawdziwe oblicze. Na oczy przejrzało wielu Ukraińców, których przez wiele lat przekonywano o ”braterskich związkach”.

- Sprawa Krymu jest najlepszą szkołą polityki rosyjskiej, pokazuje, jak działa Kreml (…). Rosja zamiast tytułu prawnego do terytoriom, powołuje się na swoją interpretację historii  – mówił dr Paweł Kowal, autor prac o Ukrainie, polityce wschodniej, były wiceminister spraw zagranicznych.

W spotkaniu wzięli udział m.in. ochotnik batalionu Dnipro Roman Zinenko, matki jeńców z Ukrainy, znawcy polityki ukraińskiej – m.in. Jan Malicki, Kazimierz Wójcicki, dr Serhij Feduniak. Jeden z paneli moderował działacz krymskotatarski Nedim Useinow. Na konferencji obecny był ambasador Ukrainy Andrij Deszczyca.  

Rosja powinna ponieść odpowiedzialność

Ambasador Andrij Deszczyca mówił, że aneksja Krymu to był początek większej operacji, która potem kontynuowana była na wschodzie Ukrainy. Pięć lat temu nie udało się zatrzymać Rosji na Krymie, zatem Rosja pozwoliła sobie na więcej. - Dopiero po dużych wysiłkach i ukraińskich wolontariuszy, i ukraińskich patriotów, którzy zaczęli walczyć z Rosją, i społeczeństwa międzynarodowego, także Polski, narodu polskiego, który przekazał pomoc polityczną, humanitarną i wojskową Ukrainie, dopiero wtedy udało się zatrzymać Rosję na tej rubieży, na której teraz jest. Ważne jest dla nas wszystkich by pamiętać, że Rosja złamała prawo międzynarodowe, doprowadziła do zburzenia spokoju tego regionu i Ukrainy i za to musi ponieść odpowiedzialność – mówił. - Przyjechały matki wojskowych, które straciły swoich synów, albo przebywają w rosyjskich więzieniach. Musimy je wesprzeć moralnie i musimy robić wszystko, by w jak najszybszym czasie uwolnić jeńców, ale też udokumentować przestępstwa i wykorzystać przeciwko tym, którzy rozpoczęli wojnę na Ukrainie – dodał.

Dyplomata zaznaczył, że kwestia okupacji Krymu, wschodniej Ukrainy jest ważna i powinna znajdować się na agendzie międzynarodowej, dopóki nie zostanie przywrócona ukraińska granica sprzed 2014 roku.

Wcześniej wyśmiewano słowa Lecha Kaczyńskiego

Jan Malicki, dyrektor Studium Europy Wschodniej przypomniał, że wcześniej w łańcuchu zdarzeń była Gruzja w 2008 roku. - Prezydent Lech Kaczyński wypowiedział słowa, które wyśmiewano w różnych miejscach Unii Europejskiej jako przesadzone, poetyzowanie, literaturę piękną. Dziś Gruzja, jutro Ukraina, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!” – mówił Jan Malicki.

Jan Malicki mówił, że aneksja Krymu wskazała Polakom, że trzeba niestety więcej wydawać na zbrojenia, więcej myśleć o sąsiadach. - W Polsce i w Europie za mało się rozumie wojnę na Donbasie i o Krym, pod tym kątem, że gdzieś na obrzeżach – broni się dzisiaj tej Europy – powiedział. – Co jednak robić? Jak Kato Starszy trzeba uparcie powtarzaćs, jaka jest prawda. Nie wiem, jak długo to potrwa – dodał.

Krym, taktyka Putina, polityka nieuznawania

Dr Paweł Kowal mówił, że w relacjach międzynarodowych mamy ”diabelski paradoks oportunizmu”. - Dlaczego świat nie reagował na politykę Niemiec hitlerowskich w Austrii? W Czechach? Na groźby wobec państw Środkowej Europy? (...) Paradoks nie jest specyfiką Krymu. Mamy bezmyślne liczenie na to, że coś się zmieni, że Krym jest ostatnim aktem. Potem przechodzimy do polityki nieuznawania, która jest obecnie największą dumą współczesnego Zachodu. Polega ona na tym, że stoimy wobec tego co się dzieje i mówimy, że nigdy nie będziemy przyznawali, że Krym jest częścią Rosji, będziemy na mapach zaznaczać, ze Krym jest częścią Ukrainy. Jesteśmy z tego bardzo dumni – dodał.

- Ale w tym jest też część tego politycznego oportunizmu, ktoś liczy, że jeśli tak powie, to sprawa jest załatwiona. To magia konferencji międzynarodowych. Jeśli byśmy tak nie powiedzieli, to przecież byłoby gorzej – dodał.

Jak mówił, można wyliczyć straty, skutki wydarzeń na Krymie. Wśród nich po pierwsze załamanie się wiary w powojenny porządek międzynarodowy.

Zauważył, że Zachód wyciągnął jednak pewne wnioski - sprawa gruzińska była klęską Zachodu, bo gdy nadszedł grudzień – świat właściwie był pogodzony z sytuacją. Na koniec 2008 roku – mówiono o resecie. Sprawa Krymu zmieniła jednak to nastawienie – nad tą sprawą nikt nie przeszedł do porządku dziennego.

W ocenie eksperta widać też załamanie się zaufania do prawa międzynarodowego. – Myślenie, że nie trzeba mieć bomby atomowej, wojska, tylko mieć rację, należeć do organizacji międzynarodowych i domagać się egzekwowania sowich praw – jest podważone (…). Krym to opowieść o tym, że prawo międzynarodowe działa lub nie, i z tego punktu widzenia nie daje gwarancji małym narodom – mówił.

To, jak dodał, pociąga za sobą wzrost znaczenia siły w relacjach międzynarodowych.

Odżył również, jak mówił Paweł Kowal, problem archeoimperiów. Pojawił się przypadek, że ktoś z historycznym pretensjami domaga się czegoś, używa broni, w oparciu o to, że w swojej ocenie ma do czegoś historyczne prawo, nie prawny tytuł.  Dodał, że Putin na Krymie podawał również argumenty zmanipulowane historycznie – mówił np. o chrzcie Włodzimierza w Chersonezie. – To późna grecka kolonia, nie ma żadnego odniesienia  do Rosji. To historia wyciągnięta z innej epoki – mówił.

Zatem, jak mówił, Putin wyobraża sobie jakieś dawne granice,i sądzi, że dlatego, że jest relatywnie silny, (nie obiektywnie, ale słabością Zachodu), może wejść na obce terytorium, podać argumenty pseudohistoryczne i działać.

Myślenie w kategorii prawdziwej lub zmitologizowanej historii zastępuje prawo, takie myślenie występuje w pozorowanej legitymacji zajęcia Krymu – dodał Paweł Kowal.

Sprawa Krymu, jak mówił, jest najlepszą szkołą polityki rosyjskiej. -A opowieść o mechanizmach władzy nie jest rusofobią – mówił analityk. Dodał, że Krym pokazał  znaczenie militaryzacji, rewizjonizm Rosji etc. - W sprawie krymskiej mamy sprytnie ukryte zatarcie różnicy między tym, co rosyjskie, a tym, co imperialne – dodał. Gdy mówi się, że Rosja weszła na Krym w 1783 roku, to trzeba pamiętać, że w tym samym mniej więcej czasie była też w Białymstoku, etc. – dodał.

Rosja nie dotrzymuje żadnych umów

Roman Zinenko, ochotnik batalionu Dnipro, powiedział, że jest wojskowym, Ukraińcem, który, stanął w obronie swojego kraju. Dodał, że wielu obywateli Ukrainy przejrzało na oczy, jeśli chodzi o intencje Rosji, po tym, co się stało na Krymie. Potem wojna zaczęła się na wschodzie Ukrainy. Jak zajęto wcześniej parlament krymski, tak i w Donbasie zaczęły się operacje przejmowania budynków administracyjnych, jednostek wojskowych etc. Wówczas wiele osób uznało, że istnieje realne zagrożenie unicestwienia państwa ukraińskiego.

Dodał, że wojna to zło, ale w przypadku Ukraińców nie ma innego wyboru i jest to zło im wmuszone. Mówił, że Ukraina ma do czynienia z państwem, które nie dotrzymuje żadnych umów, łamie prawo. Naruszenie umów przez Rosję stwarza zagrożenie też dla reszty świata. Jeśli nie uznaje granic jednego państwa  nie będzie uznawać granic innych państw  dodał.

Wojskowy wspomniał, że przeszedł przez walki w Iłowajsku. Zaznaczył, że największa cześć Ukraińców zginęła tam jednak nie podczas walk, ale podczas wycofywania się tzw. zielonym korytarzem, w którym prorosyjska strona gwarantowała bezpieczeństwo powracających. Wiele osób zostało pojmanych. Wojna przekształciła go w autora książek o niej.  Nie rozumie, dlaczego właśnie przeżył, ale chce przekazać prawdę o tych wydarzeniach. Dodał, że ta wojna zmieniła też mieszkańców Ukrainy w obywateli.

Nedim Useinow, działacz krymskotatarski, mówił, że trwa proces wypierania ludności rdzennej z Krymu. Wyjechało 25-30 tysięcy osób Kreml, a równolegle Rosjanie przesiedli na Krym wiele tysięcy osób. - Mamy też atak na wolność wypowiedzi, zgromadzeń. Rozmowy przeniosły się do kuchni – mówił.

Serhij Feduniak, politolog, oceniał, że Ukraina jest na drodze ku NATO. - Trzeba ostatecznie przekonać partnerów. Teraz są wybory – władze powinny zademonstrować jasno kurs na struktury Zachodu – mówił.

 - Wojna to krew, uchodźcy, straty ekonomiczne, trauma w całym społeczeństwie  - ale odkryła też energię obywateli, zmieniła ich świadomość - mówił.

Opracowała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej