Gdańsk: sąd umorzył postępowanie ws. oświadczeń majątkowych Pawła Adamowicza

2019-03-22, 10:58

Gdańsk: sąd umorzył postępowanie ws. oświadczeń majątkowych Pawła Adamowicza
Prezydent Sopotu Jacek Karnowski (z prawej) i pełnomocnik byłego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza Jerzy Glanc (z lewej). Foto: PAP/Adam Warżawa

W związku ze śmiercią prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza miejscowy Sąd Rejonowy umorzył w piątek postępowanie w sprawie, w której samorządowiec był oskarżony o podanie nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012.

Ogłaszając umorzenie postępowania sąd poinformował, że 22 lutego wpłynął do niego zupełny odpis aktu zgonu samorządowca zmarłego 14 stycznia – dzień po tym, jak podczas gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy został na scenie zaatakowany nożem przez 27-letniego Stefana W.

Obecny w piątek w sądzie obrońca Adamowicza – mec. Jerzy Glanc powiedział dziennikarzom, że "okoliczności tej sprawy budzą wiele wątpliwości jeżeli chodzi o decyzje podejmowane przez prokuraturę". - Prokurator najpierw występuje o warunkowe umorzenie postępowania, dostaje wszystko to, o co wnosi - taki zapada wyrok sądu, następnie - po zmianie struktury prokuratury, po włączeniu jej w polityczny nadzór ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, następuje zaskarżenie tego wyroku – powiedział Glanc.

- Na tym nie kończą się działania prokuratury, prokuratura dalej próbuje ściągnąć to postępowanie z powrotem do postępowania przygotowawczego rzekomo pod kątem konieczności uzupełnienia materiału. A jakie uzupełnienie materiałów może być w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z oskarżeniem o niezgodne z prawdą oświadczenia majątkowe: porównuje się stan konta, porównuje się to, co pan prezydent wpisał, to jest wszystko oczywiste, tutaj stan faktyczny jest absolutnie oczywisty – powiedział Glanc.

"S

Dodał, że – jego zdaniem, w działaniach prokuratury "chodziło tylko o to, żeby docelowo wywołać wrażenie. że Paweł Adamowicz nie jest uczciwą osobą i żeby przez to wyeliminować go z polityki. Gorzko zabrzmi to, co teraz powiem, ale rzeczywiście wyeliminowano go z polityki i to jest bardzo smutne" – powiedział też Glanc dodając, że "ta cała sytuacja mogła również mieć wpływ na proces decyzyjny" Stefana W. - Bardzo smutna sprawa i szkoda, że w jakimś stopniu organy państwa mogły się przyczynić do tego, co się wydarzyło 13 stycznia – podkreślił.

W sądzie zjawił się też prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Zapytany przez dziennikarzy o powód jego obecności, samorządowiec powiedział, że "przyszedł, bo sprawa dotyczyła jego przyjaciela". - To była sprawa stricte polityczna, wywołana przez pana ministra Ziobrę jako prokuratora generalnego. Pokazuje to próby wpływania na niby niezależną prokuraturę i ta sprawa, taka polityczna ewidentnie, w korelacji z działalnością mediów publicznych czyli telewizji publicznej doprowadziła do takiej mowy nienawiści, która była na pewno jedną z przyczyn tego, co się stało – powiedział Karnowski.

Umorzone w piątek postępowanie było już drugim procesem w tej sprawie. Po raz pierwszy trafiła ona do gdańskiego sądu rejonowego w grudniu 2015 r. Wówczas wniosek o warunkowe umorzenie postępowania, na okres dwóch lat próby, oraz zasądzenie od prezydenta Gdańska świadczenia w wysokości 40 tys. zł złożyła prowadząca śledztwo Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu. Sąd wniosek prokuratury uwzględnił w marcu 2016 r.

Umarzając wówczas postepowanie sąd uznał, że wina i społeczna szkodliwość zarzucanych prezydentowi czynów nie są znaczne i nie ma podstaw do uznania, że działał on z zamiarem bezpośrednim popełnienia przestępstwa. Sąd wyjaśniał też m.in., że posiadając już pięć mieszkań i dwie działki, Adamowicz kupił wraz z żoną w styczniu 2009 r. i lutym 2010 r. dwa kolejne mieszkania w Gdańsku, nie umieszczając ich jednak w oświadczeniu majątkowym; nie zgadzały się również dane dotyczące zgromadzonych oszczędności, wszystkie były zaniżone - najmniej o ponad 51 tys. zł, a najwięcej o ok. 320 tys. zł.

"Mechaniczna pomyłka"

Po tym orzeczeniu polecenie złożenia apelacji na niekorzyść Adamowicza wydał poznańskim prokuratorom dyrektor Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej - prokurator tym samym zaskarżył postanowienie, o jakie sam wcześniej wnosił.

Rozpatrując to odwołanie, Sąd Okręgowy w Gdańsku w grudniu 2016 r. uwzględnił wniosek prokuratury i uznał, że sprawa podawania przez Adamowicza nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012 musi być ponownie rozpatrzona przez sąd niższej instancji. Sąd okręgowy zalecił, by sąd niższej instancji m.in. wnikliwie zbadał motywy i pobudki postawy samorządowca.

Podczas pierwszej rozprawy w tym procesie, pod koniec września 2017 r. Adamowicz przyznał, że nie podał w oświadczeniach majątkowych wszystkich informacji. Tłumaczył, że stało się tak przez pomyłkę, będącą skutkiem powielania błędów z poprzednich oświadczeń, a pierwsze z nich powstało w kwietniu 2010 r. Wyjaśniał, że był w tym czasie zaangażowany w organizację kilku uroczystości pogrzebowych ofiar katastrofy smoleńskiej pochodzących z Gdańska, a jego żona, będąc w zaawansowanej i zagrożonej ciąży, trafiła do szpitala. Adamowicz mówił też śledczym, że sprawami finansowymi zajmuje się żona.

W prokuraturze samorządowiec tłumaczył, że pomyłka miała charakter mechaniczny i nieświadomy i była powielana automatycznie przy kolejnych oświadczeniach. Adamowicz wyjaśniał, że gdy zdał sobie sprawę z błędów, sam je skorygował w kolejnych oświadczeniach. Prezydent tłumaczył też w prokuraturze niejasności związane z danymi dotyczącymi oszczędności. Wyjaśniał, że obie jego córki dostały pieniądze od dziadków i pradziadków (ze strony żony) w kwocie kilkuset tysięcy złotych. - Te darowizny stanowią majątek odrębny moich dzieci i nie wymagały wykazywania tego w moich oświadczeniach majątkowych - mówił w trakcie śledztwa. 

dn

Polecane

Wróć do strony głównej