PKiN - burzyć czy zachować? Varsavianista: nie wylewajmy dziecka z kąpielą

2022-05-08, 17:08

PKiN - burzyć czy zachować? Varsavianista: nie wylewajmy dziecka z kąpielą
Po raz kolejny wraca debata nad Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. Foto: PHOTOCREO Michal Bednarek/Shutterstock

- Pałac Kultury i Nauki ma w sobie zapis wielu wydarzeń i stalinizm jest tylko jednym z epizodów, a dla młodszych pokoleń to epizod nawet mało znaczący. Spojrzenie warszawiaków na pałac już się zmieniło - powiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Janusz Sujecki, varsavianista z Zespołu Opiekunów Kulturowego Dziedzictwa Warszawy "ZOK".

W ramach kolejnej rosyjskiej agresji i próby odbudowy sowieckiego imperium, tym razem poprzez atak na Ukrainę, rośnie w Polsce niechęć do tego, co rosyjskie, a zwłaszcza do symboli posowieckich. Tym samym po raz kolejny wraca debata nad Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie.

Istnieje już blisko 67 lat, a ciągle budzi skrajne emocje. W 1952 r. pod okiem architekta Lwa Rudniewa rozpoczęto jego budowę finansowaną przez Związek Radziecki, by już trzy lata później oddać do użytku pałac liczący 237 m wysokości z 46 kondygnacjami, w tym dwoma podziemnymi. Po śmierci Stalina władze Warszawy nadały mu imię sowieckiego dyktatora, z czego zrezygnowano w 1956 r. Czy zatem burzyć ten "dar narodu radzieckiego dla Polski" czy zachować i chronić tę atrakcję turystyczną, która wydaje się już tak naturalna w krajobrazie stolicy? O tym w rozmowie z Januszem Sujeckim.

Damian Nejman, PolskieRadio24.pl: Dla jednych Pałac Kultury i Nauki stanowi wartość artystyczną i historyczną, dla innych to symbol komunistycznego zniewolenia i sowiecka "pamiątka" po Stalinie. A dla Pana?

Janusz SujeckiLudzie, którzy mówią, że to symbol stalinizmu nie biorą pod uwagę tego, że czas się nie zatrzymał i nie mamy już lat 1955-1956. Ten pałac obrastał w znaczenia i wydarzenia historyczne przez ponad 60 lat. Ma on w sobie zapis wielu przejść i stalinizm jest tylko jednym z epizodów, a dla młodszych pokoleń to epizod nawet mało znaczący, z kolei sam PKiN jest już kojarzony z innymi wydarzeniami. Obrósł on w życie miejskie swojego 60-lecia i właśnie w taki sposób należy patrzeć na architekturę. Jest to na domiar ciekawa architektura, określa się ją jako socrealizm, ale wiemy, że jest to skopiowana architektura amerykańska i wszystkich entuzjastów wyburzania przestrzegam, żebyśmy nie wylali dziecka z kąpielą, bo radzieckie budownictwo inspirowało się budownictwem okresu I wojny światowej, a nawet wcześniejszymi okresami oraz formami amerykańskimi.

Zatem powinniśmy pałac zachować i chronić czy rozebrać?

Jestem jak najbardziej za tym, żeby pałac trwał i był dobrze konserwowany. Najlepszym przykładem jest Cytadela. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zaproponuje jej wyburzenia, a był to dużo bardziej drastyczny symbol wpływów rosyjskich i niewoli narodowej niż PKiN. Nikt nie będzie burzył zabytków, bo są one identyfikowane określonym rozdziałem historii, o ile nie są pomnikami. Gdyby w Warszawie istniał np. pomnik Stalina, to należało usunąć taki monument i zamknąć w muzeum oraz umieścić przy nim odpowiednią informację. Taki obiekt nie może stać w przestrzeni publicznej i to działanie w pełni zrozumiałe, natomiast architektura ma inne zadanie, jak i inną rolę do odegrania.

Co więcej, był pewien nurt w historii, który głosił konieczność burzenia pałaców i dworków szlacheckich, jako symboli wrogiej formacji ideologicznej. Tym nurtem zacierania i niszczenia śladów przeszłości był właśnie komunizm. Ludzie, którzy w ramach dekomunizacji mówią o burzeniu PKiN zupełnie nieświadomie wpisują się w ideologię komunistyczną i to jest prawdziwy żart historii.

W latach 50. XX wieku krytycznie postrzegano PKiN, ale po ponad 60 latach i kolejnych pokoleniach spojrzenie mieszkańców stolicy na popularny "Pekin" wydaje się zmieniać.

Spojrzenie warszawiaków na pałac już się zmieniło. Sam podczas działalności społecznej rygorystycznie wsłuchuję się w opinie społeczeństwa i sondaż pracowni Social Changes potwierdził moje obserwacje. Zdecydowana większość Polaków (77 proc. respondentów sondażu) jest przeciwna wyburzeniu pałacu. Nawet w obrębie wyborców prawicy, o czym ostatnio informowały portale internetowe, zwolennicy jego likwidacji są w mniejszości. To świadczy o rozsądku.

PAP/Adam Ziemienowicz

Pałac od 2007 r. jest wpisany do rejestru zabytków i jest prawnie chroniony. Czy od formalnej strony jego wyburzenie jest w ogóle możliwe, a tym samym czy od dekad powracająca dyskusja o jego wyburzeniu ma rację bytu?

Dyskusję na temat wyburzenia pałacu można porównać do dyskusji o tym, czy możemy kogoś zabić w bloku obok. Oczywiście możemy dyskutować, mamy do tego prawo, ale ktoś w końcu przyjdzie i powie, że tu nie ma o czym dyskutować, bo jest kodeks karny i zgodnie z jego przepisami nie można zabić pani Kasi. Cały czas mam wrażenie, że ludzie, którzy mówią o wyburzaniu pałacu, zapominają, że jest on wpisany do rejestru zabytków prawomocną decyzją, zatem jest to obiekt chroniony prawem i nie ma żadnych podstaw do jego wykreślenia.

Pod jakimi warunkami można wykreślić dany obiekt z rejestru zabytków?

Są dwa takie warunki. Pierwszy mówi o nowych ustaleniach naukowych, które deprecjonują jego wartość pod względem artystycznym i architektonicznym. Drugi warunek mówi o jego zniszczeniu w stopniu powodującym utratę jego wartości. W przypadku PKiN ani jedna ani druga przesłanka nie zachodzi, zatem o legalnym wyburzeniu pałacu nie ma mowy. Dyskutować zawsze można, ale to trochę tak, jakby rozmawiać o tym, co moglibyśmy zrobić, gdybyśmy mogli popełnić przestępstwo.

>>> ROSYJSKA INWAZJA NA UKRAINĘ - zobacz serwis specjalny <<<

A sama decyzja o wpisaniu pałacu do rejestru zabytków była słuszna? Bo zdania w tej sprawie wśród architektów i specjalistów były podzielone.

Decyzja była słuszna o tyle, że sam pałac reprezentuje pewien okres i to jest rzecz przesądzająca. Stanowi on zamknięty styl w architekturze i ta decyzja ma podobne uzasadnienie jak wpisanie do rejestru zabytków Dworca Centralnego w Warszawie, który też reprezentuje zamknięty styl architektoniczny, tyle że z lat 70. XX wieku. Jeżeli ktoś chciałby go zburzyć, bo przecież może się źle kojarzyć np. z tym, że przyjechał tam Breżniew, to możemy się zapędzić w ślepą uliczkę.

Z Januszem Sujeckim rozmawiał Damian Nejman, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej