200 czołgów buduje bezcenne zaufanie. Felieton Miłosza Manasterskiego

2022-04-30, 17:42

200 czołgów buduje bezcenne zaufanie. Felieton Miłosza Manasterskiego
Suski: silna armia jest ważna, wojna pokazała, że czołgi i artyleria wciąż odgrywają kluczową rolę . Foto: Cinematographer/Shutterstock

200 polskich czołgów na Ukrainie to wielka inwestycja z bardzo dobrą stopą zwrotu. Polska z ofiary jałtańskich układów, sama staje się dzisiaj gwarantem bezpieczeństwa w naszej części Europy.

Prezydent Andrzej Duda cieszy się na Ukrainie największym zaufaniem spośród zagranicznych liderów. To w pełni zasłużona pozycja, na którą składa się ogromne osobiste zaangażowanie głowy państwa i skoordynowany wysiłek polskiego rządu na rzecz pomocy naszym sąsiadom.

Choć z naszej perspektywy wysokie zaufanie Ukraińców do prezydenta Andrzeja Dudy jest absolutnie uzasadnione, jednak dla zachodnich Europejczyków jest to pewnego rodzaju szok. Oto bowiem polski przywódca dystansuje lansowanych na liderów Europy Ursulę von der Layen, Emmanuela Macrona, Charlesa Michela, Olafa Scholza. Andrzej Duda na Ukrainie dystansuje nawet amerykańskiego przywódcę Joe Bidena.

Polska, której stan demokracji bywa kwestionowany przez lewicowych polityków, Polska, której niedawno jeszcze zalecono pokorne podporządkowanie się dyspozycjom Brukseli, staje się istotnym graczem międzynarodowym. I sondaże (to nie pierwszy) pokazujące popularność prezydenta Andrzeja Dudy nad Dnieprem są jednym ze wskaźników wzrostu znaczenia międzynarodowego Polski. Znaczenia - które, co trzeba podkreślić - urosło właśnie za sprawą zdecydowanej postawy polskich władz wobec Rosji, Białorusi i wojny na Ukrainie.

Niemcy nie potrzebują suwerennej Polski ani Ukrainy

Polska jest punktem ciężkości Europy Środkowej - nie powinno nas dziwić, jak bardzo Niemcy chcieliby zainstalować w Warszawie rząd, którego misja byłaby sprowadzona do słuchania we wszystkim Berlina. Polska suwerenność jest przeszkodą zarówno dla RFN jak i Federacji Rosyjskiej, choć tylko Rosjanie potrafią wprost powiedzieć, że dla Polski nie ma miejsca na ich mapach świata.

Niemcy mówią znacznie subtelniej - program rządu Olafa Scholza mówi o szybkim pogłębianiu integracji europejskiej. To oznacza odbieranie możliwości rządzenia Polakom, Węgrom czy Czechom za pomocą prawno-politycznego instrumentarium w dyspozycji KE, PE czy TSUE. Widzimy to jednoznacznie w kwestii środków finansowych na rzecz uchodźców. Odmieniająca na wszelkie możliwe sposoby słowa "humanitaryzm" i "prawa człowieka" Komisja Europejska nawet złamanego euro nie dorzuciła, aby wesprzeć rządy przyjmujące Ukraińców, w tym przede wszystkim Polskę. To nie jest przypadek i nie jest to wyłącznie "urzędnicza powolność" - konkretnych środków nie ma bowiem nawet w postaci deklaracji.

Na zachodzie mamy Niemcy, które chcą z pomocą unijnych urzędników "zagłodzić Polskę", na wschodzie Federację Rosyjską, która planuje zrównać z ziemią Ukrainę. Działania na tych dwóch frontach odbywają się w tym samym czasie i nie powinny być przez nas traktowane jako przypadek, ale jako celowa kooperacja.

Tak jak w poprzednich dekadach Niemcy budowały więzi gospodarcze i energetyczne wzmacniające Rosję, tak od dłuższego czasu grają na osłabienie zarówno Polski jak i Ukrainy. Jeśli nie odnosi to odpowiednich skutków, to za sprawą faktu, że liderzy obydwu krajów nie tylko nie mają złudzeń wobec Rosji i Niemiec, ale przede wszystkim rozumieją, że potrzeba się im przeciwstawić. Razem i ze wsparciem USA, których zarówno Niemcy jak i Rosja chcieliby pozbyć się z Europy.

Polski sprzęt wojskowy o wartości siedmiu miliardów złotych broni Ukrainy

Tak jak rząd RFN w żałosny sposób udaje, że chce pomóc militarnie Ukrainie, tak polska pomoc dla tego kraju jest absolutnie bezprecedensowa. Wiele mówimy o wsparciu dla trzech milionów uchodźców, mniej o aspekcie militarnym. A jednak Informacyjna Agencja Radiowa ujawniła, że w ostatnich dniach na Ukrainę trafiło nawet 200 polskich czołgów. To oznaczałoby w praktyce podwojenie ukraińskich sił pancernych, jeśli liczba ta jest precyzyjna. Polski rząd, z przyczyn oczywistych, oszczędnie komentuje te sensacyjne informacje. Premier Mateusz Morawiecki przekazał jednak, że polski wkład sprzętowy w obronę Ukrainy ma wartość siedmiu miliardów złotych. Tylko Stany Zjednoczone przekazały Ukrainie więcej broni, co w żaden sposób nie umniejsza naszego wysiłku.

Na naszych oczach, w wyniku wojny rozpętanej przez Władimira Putina, dokonuje się przebudowa systemu bezpieczeństwa europejskiego. To nie tylko deklarowane przez Szwecję i Finlandię przyłączenie do Sojuszu Północnoatlantyckiego, ale także zmiany wewnątrz samego Paktu. To przede wszystkim malejąca rola Niemiec i rosnąca rola Polski, która już dysponuje jedną z najsilniejszych armii w naszej części świata (o potencjale większym od Bundeswery) i planuje jej wielokrotne wzmocnienie.

Polska z ofiary międzynarodowych układów sił, staje się sama gwarantem europejskiego bezpieczeństwa. To do Polski zwraca się z prośba o ochronę swojego nieba Słowacja, której bezpieczeństwa niebawem będą strzegły polskie F-16. To nasz kraj, ma być w przyszłości jednym z sygnatariuszy pokoju pomiędzy Ukrainą a Rosją, na równi ze Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią i Turcją.

Polska będzie gwarantem pokoju na Ukrainie i naszej części Europy

Geopolityka nakłada nas bardzo poważny obowiązek - nigdy kraje naszej części Europy nie będą bezpieczne bez silnej Polski. I choć naszym celem jest budowanie silnych relacji dwustronnych zdolnych odeprzeć wszelkie zakusy agresora, to bez własnych zdolności militarnych najlepsze sojusze pozostaną warte tyle, co papier.

Naszym zadaniem jest wzmocnienie wschodniej flanki NATO wynikające z zaangażowania zarówno USA jak i RP. To do Polski powinny zostać przeniesione amerykańskie bazy z Niemiec, najlepiej wraz z przechowywaną tam bronią jądrową. Ale nie możemy ograniczyć się do przyjęcia amerykańskich żołnierzy i rozbudowy swojej armii. Mając gwarancje Waszyngtonu my z kolei możemy oferować pomoc sąsiadom. Trudno sobie wyobrazić, by Amerykanie utrzymywali swoje wojska w każdym kraju wschodniej flanki NATO - ich obecność koncentruje się przede wszystkim w Polsce i Rumunii.

Tworzona trzystutysięczna polska armia powinna w przyszłości być obecna w tych krajach naszego regionu, które nie będą mogły liczyć na znaczącą amerykańską obecność, ale będą potrzebowały umocnienia swojego bezpieczeństwa. Wobec zagrożenia rosyjską agresją chętnych, by gościć doskonale wyszkolonych i uzbrojonych polskich żołnierzy nie powinno zabraknąć.

Stworzenie systemu powiązań - USA jest bezpośrednio zaangażowana w Polsce, Polska angażuje się w mniejszych krajach wschodniej flanki to dla wszystkich bardzo dobry interes. Choć po stronie Polski oznacza to niemałe koszty, byłaby to jednak inwestycja z bardzo dobrą stopą zwrotu.

Prezydent Andrzej Duda jest od wielu miesięcy najpopularniejszym zagranicznym politykiem na Ukrainie. Naszym zadaniem jest, aby w przyszłości polski przywódca miał taką sama pozycję w Bułgarii, Rumunii, Mołdawii czy na Słowacji. Przełoży się to zarówno na wspólne bezpieczeństwo jak i gospodarkę. Tak działają wszyscy liczący się gracze na arenie międzynarodowej, którzy budują w ten sposób strefy oddziaływania i sojuszy oddalające niebezpieczeństwo od swoich granic.

Czytaj także:

Miłosz Manasterski

Polecane

Wróć do strony głównej