Czy takich wzorców potrzebujemy? "Słowik", "Megakot", "Nikoś" - dawniej mafiozi, dziś bohaterowie popkultury

2022-01-17, 16:45

Czy takich wzorców potrzebujemy? "Słowik", "Megakot", "Nikoś" - dawniej mafiozi, dziś bohaterowie popkultury
Marcin Najman i Andrzej Zieliński "Słowik". Jak polski pięściarz i "osobowość medialna" promuje byłego szefa mafii pruszkowskiej?. Foto: PAP/Darek Delmanowicz; East News/Bartosz KRUPA

W dzisiejszym świecie wiedzę czerpiemy w głównej mierze z nowoczesnych środków społecznego przekazu - portali społecznościowych (jak Facebook czy Twitter), serwisów wideo (YouTube czy gigant streamingowy Netflix) czy zwykłych stron internetowych poświęconych newsom. Co jednak gdy na owych platformach przeważają treści jawnie szkodliwe i budujące fałszywy obraz? Odwracające wartości? Dobrym przykładem takiego mechanizmu jest ostatnie poruszenie medialne towarzyszące dwóm panom - pięściarzowi, który próbuje zaistnieć oraz byłemu gangsterowi, który trząsł całą Warszawą w latach 90.

Wszystko zaczęło się od szumnej zapowiedzi poprzedzającej galę MMA VIP 4. Na konferencji prasowej Marcin Najman (wcześniej budował napięcie w swoich materiałach wideo na platformie YouTube) zaprezentował nowego "bossa" federacji. Okazał się nim... Andrzej Zieliński, znany również pod pseudonimem "Słowik". Patronem gali został więc były przestępca i szef tzw. mafii pruszkowskiej - która siała postrach na ulicach Warszawy w latach 90. Na Najmana wylała się (dosłownie) fala krytyki ze wszystkich stron.

Głos, który najdonośniej przebił się do odbiorców to z pewnością materiał wideo dziennikarza sportowego Krzysztofa Stanowskiego na YouTubie. Na ten moment ma on ponad 2,6 mln wyświetleń (!). To właśnie po tym materiale (w którym Stanowski wypunktował Najmana i "Słowika") sponsorzy gali zaczęli odwracać się od organizatorów. Na co zwrócił uwagę dziennikarz?

  • Próba wybielenia i zatarcia prawdziwego obraz mafii pruszkowskiej i metod ich działania - Stanowski dobitnie przypomina w materiale, że "mafia pruszkowska była nowotworem, który niszczył ten kraj, niszczyła ludzi i ich biznesy. Łamała kręgosłupy dosłownie i w przenośni. Zlecali zabójstwa, porywali, zmuszali do prostytucji, okaleczali, to byli okrutni ludzie. Katowali, łamali nogi, ręce, obcinali palce"
  • Co robi Marcin Najman? Promuje szefa tejże mafii... Próbuje wykreować "Słowika" na idola młodzieży, swoistego Robin Hooda
  • Stanowski zwraca również uwagę, że płacąc za możliwość oglądania tej gali (funkcjonuje ona w systemie pay-per-view) niejako "sponsoruje się jesień życia" byłym gangsterom na wolności - a nie - tak jak powinno - w więzieniu
  • "Nie można zostać wspólnikiem dawnego zarządu Pruszkowa, nie można im się dorzucać do interesu, to jest niemoralne" - Stanowski apeluje o zachowanie godności i szacunku wobec ofiar i poszkodowanych mafii pruszkowskiej
  • W jednym z materiałów Najman przytoczył przykłady z religii. Nawiązał m.in. do wybaczenia przez Chrystusa dwóm łotrom na krzyżu i dawaniu drugiej szansy - czyli stawia się niejako w roli wybaczającego "Słowikowi", daje mu drugą szansę. Pojawia się również wątek papieża Jana Pawła II, który wybaczył Ali Ağcy. Co odpowiada Stanowski? "Jakie Ty masz prawo moralne, żeby wybaczać komuś i dawać drugą szansę, skoro to nie Ty byłeś ofiarą »Słowika« i jego bandy 30 lat temu?" - pyta

W trakcie materiału Stanowski przytoczył również historię człowieka, którego działalność mafii pruszkowskiej, dotknęła bezpośrednio:

Zobacz:

Co zrobił Marcin Najman, kiedy krytyka przybrała wręcz rozmiary gargantuiczne? Wystawił na licytację... maskę "Słowika". Aby pomóc dziecku choremu na HLHS - hipoplazję lewej komory - ciężką, złożoną wadę serca. Internauci zwrócili uwagę na próbę wybielenia "Słowika" i swojej własnej osoby. To tylko niektóre z komentarzy:

Brak słów na Ciebie, Marcin. To już gorzej niż źle. Zbiórka szlachetna i ważna sprawa, aby pomagać, ale Słowika wybielać w taki sposób graniem na uczuciach - DNO.

Mieszać małego biednego Eryka w bronienie okrutnika, który w życiu zabił i zniszczył psychikę setkom takich Eryków, jest nie na miejscu.

Wykorzystywanie chorego dziecka, tak poważnej i tragicznej sprawy... Do próby wybielania siebie i Słowika.

Marcin, czy będzie jakaś zbiórka dla ofiar mafii pruszkowskiej? Wypadałoby, żebyś trochę z własnej kieszeni dołożył.

Materiał Krzysztofa Stanowskiego oraz reakcja społeczeństwa spowodowała realne skutki. Z patronatu wycofał się portal O2.pl oraz firma HotPay, która reklamowała się na wcześniejszych galach MMA VIP.

Gala MMA VIP 4 miała odbyć się w Kielcach. Po nagłośnieniu sprawy radny miasta Marcin Stępniewski (PiS) poinformował, że "Kielce wstępnie wycofują się z podpisania umowy z MMA VIP". Tak też się stało.

Co ciekawe, wśród sponsorów gali była również... Wodna Służba Ratownicza - co również wykpił w swoim materiale Stanowski. Organizacja również wycofała się z reklamowania eventu. "W momencie ustalania zasad nie mieliśmy wiedzy na temat gości specjalnych i osób uczestniczących w wydarzeniu. W obliczu obecnych informacji podjęliśmy decyzję o wycofaniu się ze współpracy z MMA VIP".

Jak widać - presja ma sens. Obecnie Marcin Najman nadal poszukuje miejsca, w którym mogłaby się odbyć gala z "bossem". Wcześniej zasugerował innej miejsce... Patrząc na wybór, ciężko wierzyć w dobre intencje.


"Królowe życia" i Megakot, czyli... wolne media

Kolejnymi postaciami wartymi przedstawienia są Dagmara K. oraz Arkadiusz "Megakot" Kocik. Zatrzymajmy się na chwilę przy pierwszej osobie.

Pochodząca z Kłodzka Dagmara K. została skazana prawomocnym wyrokiem za działanie w zorganizowanej grupie przestępczej, stręczycielstwo, sutenerstwo i zmuszanie młodych kobiet do prostytucji.

Stacja TTV, należąca do Grupy TVN, wystartowała kilka lat temu z produkcją "Królowe życia". Według twórców program miał opowiadać o "ludziach nieprzeciętnych, takich, którzy wyróżniają się z tłumu, są barwni, przebojowi i nie przejmują się opiniami na swój temat". Kto został jednym z bohaterów odcinka? Dagmara K.

Od sprawy minęło już kilka lat, jednak teraz (niejako przy okazji) postanowił o tym przypomnieć aktywista Jan Śpiewak. Co napisał?

"Jestem przerażony tym, jakie treści promują social media i telewizja. Żyjemy w świecie odwróconych wartości. YouTube, Instagram i TVN zarabiają ogromne pieniądze na promowaniu zła. Nieustająco przesuwają granice tego, co akceptowalne. Ci ludzie niszczą ludziom życie. Pokazują, że kobiety to tylko przedmioty. Że każde świństwo można spieniężyć. Powiedzmy temu stop" - zaapelował.

Drugą osobą jest mężczyzna posługujący się pseudonimem "Megakot". Podobnie jak Dagmara K. zajmował się sutenerstwem. Przyznał też (bez wyraźnej skruchy), że cztery jego byłe partnerki zmarły, a o śmierć jednej z nich był podejrzany.

Bo jak przyznaje sam Śpiewak:

"Sam Megakot w internecie chwali się zażywaniem twardych narkotyków i romansami z »małolatkami«. Z jedną z nich związał się już, jak miała 15 lat albo i mniej… W popularnych nagraniach na YouTube chwali się tym, że nazwał świnię imieniem po byłej dziewczynie, która popełniła samobójstwo" - napisał.

Wydaje się zatem wysoce dziwne, że stacja TTV (należąca do Grupy TVN) promuje takie osoby - a jednocześnie drze szaty w obronie "wolnych mediów".

Gangsterskie filmy hitem popkultury

Idąc dalej, można zauważyć pewien trend w popkulturze - który nie zaczął się przecież dzisiaj. Zaczynając od takich klasyków jak "Ojciec chrzestny", "Chłopcy z ferajny", idąc przez "Dawno temu w Ameryce", "Wściekłe psy" czy kończąc na produkcjach z czasów współczesnych - kino gangsterskie po prostu ma wzięcie.

Jedna produkcja wbiła się dosyć mocno w temat rzeczonego artykułu - przede wszystkim zważywszy na zaskakującą zbieżność czasową.

Hitem Netflixa w Polsce na początku stycznia okazał się film "Jak pokochałam gangstera". O czym opowiada? Jest to historia inspirowana życiem Nikodema "Nikosia" Skotarczaka. Inspirowana to słowo klucz - bowiem wielu krytyków podkreśla, że wiele wydarzeń z historii zostało podkoloryzowanych bądź przeinaczonych.

"Nikoś" zasłynął z umiejętnego prowadzenia zorganizowaną grupą przestępczą, która specjalizowała się w przemycie kradzionych aut z Austrii i Niemiec. Szacuje się, że w sumie jego "grupa" skradła łącznie kilka tysięcy aut. Działo się to w latach 70. XX wieku. Określa się go mianem "niepisanego ojca chrzestnego polskiej mafii złodziei samochodów" - bowiem to on zapoczątkował ten proceder na tak masową skalę. Co ciekawe, oficjalnie udowodniono mu paserstwo czy kradzież niespełna... 30 aut. Kropla w morzu.

Później m.in. uciekał z więzienia, do którego trafiał, prowadził "działalność sportową" w Lechii Gdańsk.

Można go zatem określić jednym, bardzo prostym mianem: złodziej. Jednak takie właśnie osoby - poprzez produkcje, które trafiają do masowego odbiorcy i święcą triumfy w rankingach oglądalności - stają się... romantyczne. Pomimo jednoznacznie negatywnych czynów gloryfikuje się je, nadaje wręcz status celebrytów.

Czy na pewno chcemy iść tą drogą? To mają być bohaterzy dla przyszłych pokoleń? "Słowik", Dagmara K., "Nikoś"?


Czytaj także:

Paweł Bączek

Polecane

Wróć do strony głównej