Brak dowodów na śmierć dziecka migrantów w lesie. Aktywiści nie znają szczegółów, służb nikt nie powiadomił

2021-11-20, 14:59

Brak dowodów na śmierć dziecka migrantów w lesie. Aktywiści nie znają szczegółów, służb nikt nie powiadomił
Informacja o śmierci dziecka migrantów na granicy nie została zweryfikowana. Foto: DWOT

W czwartek media obiegła informacja o śmierci rocznego dziecka w lesie przy granicy polsko-białoruskiej. Informację przekazało w mediach społecznościowych Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej. Jak dowodzą dziennikarze "Rzeczpospolitej", PCPM nie zawiadomiło żadnych służb, a informacji o zmarłym dziecku nie da się zweryfikować. 

Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej przekazało na Twitterze, że w czwartek w nocy ratownicy otrzymali zgłoszenie o osobach przebywających w lesie i potrzebujących pomocy medycznej. "Na miejscu okazało się, że poszkodowanych jest troje ludzi. W lesie byli od 1,5 miesiąca" - czytamy w relacji PCPM.

Ratownicy udzielili pomocy odwodnionemu mężczyźnie i małżeństwu. "Młody mężczyzna miał silny ból podbrzusza. Był głodny i odwodniony. Oprócz niego pomocy potrzebowało syryjskie małżeństwo. Mężczyzna miał szarpaną ranę ręki, a kobieta ranę kłutą podudzia. Ich roczne dziecko zmarło w lesie" - przekazała fundacja. Informacja o śmierci dziecka obiegła media zanim została zweryfikowana. 

Nie zawiadomiono służb

Próbę potwierdzenia informacji o śmierci dziecka syryjskich migrantów podjęli dziennikarze "Rzeczpospolitej". Jak donosi dziennik, okazało się, że cudzoziemców nie ma w żadnym systemie, ponieważ informacja o ich znalezieniu nie została przekazana polskim służbom. Migranci z obrażeniami, o których pisało PCPM, nie trafili także do szpitala. 

Wyjaśnień w tej sprawie udzieliła rzecznik fundacji Aleksandra Rutkowska. - Z relacji kobiety wynika, że straciła roczne dziecko miesiąc temu, podczas tułaczki w lesie. Nie jesteśmy w stanie potwierdzić tej informacji, bo nasze działania dotyczą interwencji medycznych. Wszystkim udzieliliśmy pomocy humanitarnej - powiedziała. Pytana, dlaczego cudzoziemców nie przewieziono do szpitala, wyjaśniła, że "po zbadaniu pacjentów okazało się, że hospitalizacja nie jest wymagana. Otrzymali oni potrzebne leki i opatrunki".

PCPM podkreślił też, że po ich stronie nie ma obowiązku informowania służb. Rzecznik dodała, że śmierć dziecka miała nastąpić "po białoruskiej stronie granicy".

"Nie było warunków, żeby dopytywać o szczegóły"

Zgłoszenie o osobach przebywających w lesie ratownicy otrzymali od Grupy Granica. - Kobieta płakała, twierdziła, że dziecko zmarło z wychłodzenia. W lesie, nocą, przy opatrywaniu ran nie było warunków, żeby dopytywać o szczegóły - powiedziała dziennikarzom Marta Górczyńska, prawnik Grupy Granica. - Na razie nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć, próbujemy tą sprawę rozwikłać, choć mamy ograniczone możliwości działania w potwierdzaniu takich informacji - dodała.

Informacji o śmierci dziecka migrantów nie potwierdziła też policja. - Nie mamy wiedzy o takim zdarzeniu, takiej informacji nie potwierdziła Straż Graniczna ani prokuratura - powiedział Tomasz Krupa, rzecznik Policji Podlaskiej. - Poprosiłem mailem PCPM o kontakt. Oddzwoniono do mnie i powiedziano, że nie wiadomo kto przekazał informację o rzekomej śmierci dziecka, ani czy jest prawdziwa, bo tego w żaden sposób nie weryfikowano. Migranci, którym PCPM udzieliło pomocy, mieli powiedzieć tylko, że "stracili dziecko" - przekazał dziennikarzom "Rzeczpospolitej" Tomasz Krupa.

Czytaj także:

Jakub Kumoch, szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej, napisał na Twitterze, że informacje dziennikarzy zbiegają się z tymi, jakie sam otrzymał.

Zobacz także: gen. Jarosław Szymczyk w "Sygnałach dnia"

rp.pl/kp

Polecane

Wróć do strony głównej