Operacja "Śluza". Tadeusz Giczan: Łukaszenka toczy wojnę hybrydową, zaplanował ją od A do Z, to było jasne od początku

2021-08-29, 18:48

Operacja "Śluza". Tadeusz Giczan: Łukaszenka toczy wojnę hybrydową, zaplanował ją od A do Z, to było jasne od początku
Budowa plotu na granicy polsko - bialoruskiej. Foto: FORUM/Attila Husejnow

- To nie jest wojna w klasycznym rozumieniu, z wykorzystaniem sił zbrojnych, żołnierzy, czołgów. Cel działań w wojnie hybrydowej jest jednak podobny. To na przykład wywołanie kryzysu politycznego w krajach sąsiednich, obalenie rządu – mówi portalowi PolskieRado24.pl Tadeusz Giczan, białoruski dziennikarz, współpracujący z think tankiem CEPA, komentując działania Aleksandra Łukaszenki na granicach państw UE.


Powiązany Artykuł

mid-21823235 (1).jpg
Operacja "Śluza". Łukaszenka, KGB i OSAM chcą destabilizować UE, wykorzystując migrantów

- Cieszę się, że w Polsce koniec końców zaistniała świadomość, z jakim problemem mamy do czynienia. I dopiero w tym momencie możemy mówić o rozwiązaniach, bo wcześniej poszukiwano ich bez rozumienia samego problemu - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl Tadeusz Giczan, ekspert think tanku CEPA, związany także z UCL School of Slavonic and East European Studies (SSEES), dziennikarz białoruski, były redaktor kanału NEXTA, odnosząc się do działań Aleksandra Łukaszenki na granicach UE, tzw. operacji "Śluza".

Dodał, że napisał swój głośny w Polsce artykuł "Operacja Śluza. Co naprawdę dzieje się na polsko-białoruskiej granicy", po tym gdy zorientował się, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, jak groźną operację reżim Aleksandra Łukaszenki prowadzi przeciwko swoim sąsiadom z Unii Europejskiej i jakie zagrożenie ona stwarza. Cieszy się, że dzięki jego pracy wiedza na ten temat się rozpowszechnia.

Więcej w rozmowie.

***

PolskieRadio24.pl: Dzięki pana artykułowi wiele osób zrozumiało, jaką operację prowadzi przeciwko Polsce, Litwie, Unii Europejskiej, reżim Aleksandra Łukaszenki.

Tadeusz Giczan, ekspert think tanku CEPA, związany także z UCL School of Slavonic and East European Studies (SSEES), dziennikarz białoruski, były redaktor kanału NEXTA: Napisałem artykuł o operacji "Śluza", ponieważ chciałem wyjaśnić, co tak naprawdę dzieje się na Białorusi.

Część osób była przekonana, że do Polski starają się przedostać uchodźcy, uciekający przed talibami, którzy nie wiadomo, w jaki sposób dostali się  na Białoruś, a Aleksander Łukaszenka co najwyżej pozwala im przejść przez granicę.

Dla mnie było oczywiste, że to zupełnie co innego - akcja zaplanowana od A do Z przez Łukaszenkę i realizowana przez białoruski reżim. Gdy próbowałem o tym mówić, to choć nie mogę powiedzieć, że zostałem wyśmiany, to zostałem poproszony o fakty. Nikt mi nie chciał wierzyć.

Zatem usiadłem,  w ciągu godziny napisałem tekst, w ciągu kolejnej godziny zebrałem 30-40 linków do źródeł. Zamieściłem materiał na blogu. Potem rozpowszechniłem link. I to "wystrzeliło". Bardzo się cieszę. Widziałem, że fragmenty artykułu zostały przedrukowane niemal wszędzie w polskich mediach.

Cieszę się, że w Polsce koniec końców zaistniała świadomość, z jakim problemem mamy do czynienia.

I dopiero w tym momencie możemy mówić o rozwiązaniach, bo wcześniej poszukiwano ich bez rozumienia samego problemu.

Bardzo dobrze, że pan napisał ten artykuł, naprawdę powinniśmy za to być wdzięczni. Nie wszyscy śledzą sytuację na Białorusi i czytali informacje o tym, z jakimi problemami od maja, czerwca zmagała się Litwa. Część osób, interesująca się sytuacją na Białorusi czy na Litwie, zapewne zwracała uwagę na mówiące same przez siebie nagrania Fronteksu, na przykład na to, pokazujące białoruskich pograniczników,  konwojujących grupy irackich migrantów do granicy Litwy, ale większość osób w Polsce chyba nie zetknęła się z tymi informacjami, umykał im ten problem.

Zebranie faktów, pokazuje w sposób bardzo logiczny, co ma miejsce na granicy Białorusi i Polski. I trzeba mieć na względzie, że ta operacja prowadzona była wcześniej na granicy Białorusi i Litwy.

Bo kluczowe pytanie brzmi  - i tu ma pan rację – co tak naprawdę się dzieje? Jak można to określić?

Powiązany Artykuł

free shutterstock granica litwa białoruś 1200.png
Atak Łukaszenki z użyciem migrantów. Litewski ekspert: tą samą drogą może pójść Putin, w porozumieniu z talibami

Wiele osób, jak widzę, nazywa to, co się dzieje, wojną hybrydową – i w Polsce, i na Litwie. Litwini ujmowali to, co działo się na ich granicy, właśnie w ten sposób.

Oczywiście, wojna hybrydowa to pojęcie bardzo szerokie i nie do końca sprecyzowane. W każdym razie, to co się dzieje na granicach, zdecydowanie możemy tak określić.

 To nie jest wojna w klasycznym rozumieniu, z wykorzystaniem sił zbrojnych żołnierzy, czołgami, artylerią. Cel działań w wojnie hybrydowej jest jednak podobny. To na przykład wywołanie kryzysu politycznego w krajach, których nie darzy się sympatią.

Chodzi o to, by wywołać sztuczny kryzys, być może doprowadzić do obalenia rządu. To co się dzieje, kwalifikuje się do określenia jako wojna hybrydowa, wrogie działania.

Na czym polega zaplanowana akcja Aleksandra Łukaszenki?

Zaplanowana była akcja przerzucania migrantów z Iraku. Inne osoby, dowiedziawszy się, jak wygląda sytuacja, także zaczęły przyjeżdżać na Białoruś.

Pierwotnie operacja Łukaszenki zakładała sprowadzanie Irakijczyków na Białoruś i otwarcie dla nich granicy, tak by przechodzili przez nią na Litwę i by to powodowało kryzys na Litwie.  Litwa wspiera silnie białoruską opozycję i Łukaszence chodziło początkowo o uderzenie w Wilno.

Akcja ta zaczęła się cieszyć tak dużą popularnością wśród Irakijczyków, że linie lotnicze zaczęły organizować więcej rejsów na Białoruś.  Litwa w pewnym momencie zamknęła granice dla migrantów i zaczęła ich zawracać.

Czym jest Operacja "Śluza"?

Tak jak pisałem, początki operacji "Śluza" sięgają 10 lat wstecz. Początkowo chodziło o wymuszenie haraczu od UE formalnie na uszczelnienie granicy – i tak naprawdę nie wiadomo, gdzie trafiły uzyskane pieniądze. Operacja ta miała wówczas o wiele mniejszą skalę, była niemal niezauważona przez media białoruskie, bo na granicy pojawiły się zaledwie dziesiątki osób, może około stu

Białoruś otrzymała wówczas środki na uszczelnienie granicy. A teraz po prostu „odgrzała” ten stary plan. Nie wiem dokładnie, kto wpadł na ten pomysł. Przypuszczalnie to obecny szef KGB Iwan Tertel, bo on był zaangażowany w tę operację 10 lat temu.

Obecnie jednak mamy znacznie szerszą skalę operacji i inny cel. Nie jest to już wymuszenie haraczu, a zdestabilizowanie państw sąsiednich.

Warto przypomnieć w jaki sposób reżim Łukaszenki zorganizował tę całą operację. Zaangażowane są nią instytucje państwowe, wojsko, służby graniczne, biznesy powiązane z Aleksandrem Łukaszenką. Bierze w niej udział Biuro Zarządzania Sprawami Prezydenta, sprowadzanym migrantom przyznaje się wizy turystyczne, miejsca w hotelach, następnie wiezie się ich na granicę i jak wynika np. z nagrania Fronteksu – pilnuje się, by nie mogli się cofnąć.

Białoruś utrzymuje intensywne kontakty z Irakiem, jeszcze od czasów Saddama Husseina. Wiele tych kontaktów ma charakter nieformalny. W Iraku działa kilku białoruskich konsulów honorowych.

Pierwsze działania w tym obszarze miały miejsce jeszcze w kwietniu. W Iraku zaczęto sprzedawać wycieczki na Białoruś, na Białoruś zaczęły latać z Iraku kolejne linie lotnicze. W mediach niezależnych jest kilka bardzo dobrych tekstów śledczych na ten temat, niektóre podlinkowałem w swoim tekście, chodzi m.in. o materiały REFORM.BY. Opisują one schemat działania, wskazują, kto za co odpowiada. To bardzo dobrze zorganizowana akcja.

W tę operację zamieszane jest białoruskie państwo, a ze strony Iraku – firmy i konkretne osoby, ale samo państwo irackie zablokowało tego rodzaju działalność po interwencji Brukseli.

Dla osób, które obserwują Białoruś, wiedzą, czego może dopuścić się KGB, że reżim Łukaszenki stosuje przestępcze metody, taka operacja nie jest szczególnym zaskoczeniem. W szoku są pewnie ci, którzy nie śledzili bliżej poczynań białoruskiego reżimu, nie wiedzą, do czego jest zdolny.

Co jednak będzie działo się dalej? Czy widać rozwiązania tego problemu?

Jeśli kryzys będzie się nasilał, Unia Europejska, jak sądzę, może wpłynąć na to, by zakazano lotów ze Stambułu na Białoruś.

Zachód ma różne narzędzia. Litwini zaczęli zawracać migrantów przybywających na granicę, ale także nagrali filmy zniechęcające Irakijczyków do kupowania „wycieczek” na Białoruś.  W nagraniach tych tłumaczą, że reżim Łukaszenki oszukuje migrantów. Filmy te pokazywane są w irackiej telewizji.

Gdy Litwini zamknęli granice, poprosili stronę iracką o przesłanie kilku pustych samolotów do Mińska, tak by wszystkie osoby, które utknęły na Białorusi, nawet te, które wyrzuciły paszporty, mogły powrócić nimi do swojego kraju.

Irakijczycy przysłali samoloty, z Moskwy przyjechała delegacja konsulatu irackiego, wydawano chętnym tymczasowe dokumenty podróży, tak by kto chciał, powrócił do Iraku. Część osób jednak nadal chce przedostać się do Unii Europejskiej.

Te wszystkie działania reżimu Łukaszenki pokazują nawet tym, którzy nie zwracają na niego większej uwagi, do czego takie autorytarny system jest zdolny.  Porwanie samolotu określanojako terroryzm państwowy, teraz reżim organizuje operację uderzającą w granice państw UE, przemyca ludzi z wykorzystaniem instytucji państwa, wykorzystuje migrantów jako narzędzie w wojnie hybrydowej.

W mediach białoruskich pojawiają się też pogróżki, wskazujące na to, że reżim może zająć się także przemytem przez granice – co także zaznaczył pan w swoim artykule.

To wszystko przypomina, że reżim autorytarny nie jest bytem izolowanym, gnębienie własnych obywateli wiąże się zawsze z toksycznym wpływem na zewnątrz, nie jest to sprawa wewnętrzna tego państwa.

Miejmy nadzieję, że teraz więcej osób, także w państwach zachodniej Europy, zwróci uwagę na sytuację na Białorusi. Bo przecież wrogie działania reżimu nie mogą być rozpatrywane w oderwaniu od tego, co Łukaszenka robi własnym obywatelom, zabierając im wolność, potencjał, przyszłość.

Na Białorusi dzieją się rzeczy straszne. Przez niecały rok około 40 tysięcy ludzi zostało zatrzymanych. Mamy około 700 więźniów politycznych. Od 8 do 12 osób straciło życie przez działania władz.

Moi znajomi siedzą w więzieniach.  Do więzień trafili ludzie, którzy przysyłali nam materiały, gdy pracowałem w kanale NEXTA.

Pamiętam dobrze, że gdy pewien kapitan przesłał mi notatkę służbową, ja ją opublikowałem. Następnie ten człowiek podczas procesu pokazowego otrzymał karę 15 lat więzienia za zdradę tajemnicy państwowej.

To straszne.

To nie są odosobnione przypadki. Na Białorusi ma miejsce okupacja wewnętrzna.

Najgorsze było to, że wcześniej przez rok, zanim Aleksander Łukaszenka porwał samolot i przeniósł swoje terrorystyczne działania także poza granice kraju, nikt nie zwracał uwagi na to, co się dzieje na Białorusi.

Wszyscy patrzyli na to obojętnie. Polska, Litwa, starały się coś zrobić. Jednak Niemcy, Francja, USA – już nie.

Opinia publiczna w tych krajach ma zbyt małą wiedzę, o tym, co się dzieje na Białorusi.

Rozumiem, że politycy w tych krajach zajmują się tematami, które są medialne, które interesują opinię publiczną. Jeśli jakiś temat nie istnieje w przestrzeni publicznej – nikt też się nim nie zajmuje.

Dlatego też staram się zamieszczać wpisy, informacje po angielsku, żeby niektóre z nich docierały na Zachód.

Czasami się udaje, czasami nie. Najbardziej jednak w szerzeniu informacji o Białorusi pomaga sam Łukaszenka. Przypomnijmy choćby porwanie samolotu z Ramanem Pratasiewiczem, sytuację z biegaczką Kryściną Cimanouską.

Łukaszenka pomógł zaistnieć Białorusi na powrót w światowych mediach. W efekcie UE wprowadziły sankcje gospodarcze, USA zrobią to jesienią.

Co można zrobić dla Białorusi? Czy możemy wspomnieć o niektórych możliwościach?

Jeśli chodzi o to, co mogą zrobić zwykli ludzie, to starać się, aby ten temat nie został znowu pogrzebany. Trzeba przypominać politykom, posłom, by pamiętali o tym, co się dzieje na Białorusi. Tam mają miejsce naprawdę straszne rzeczy.

Trzeba pomagać mediom niezależnym na Białorusi, bo Białorusini nie mają skąd czerpać informacji.  W ostatnim czasie zniszczono wiele ważnych mediów, między innymi portal tut.by.

Warto też pomagać białoruskim uchodźcom. Wiele osób ucieka z więzień, z zakładów pracy, tzw. chemii. Trzeba pomagać Białorusinom, tak samo jak trzeba moim zdaniem pomagać uchodźcom afgańskim.

***

Z Tadeuszem Giczanem rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej