"Liczy się doświadczenie, precyzja i koordynacja działań". Poznaj kulisy pracy załogi lodołamacza

2021-03-10, 05:49

"Liczy się doświadczenie, precyzja i koordynacja działań". Poznaj kulisy pracy załogi lodołamacza
Lodołamacze pracujące na Wiśle. Foto: Twitter/Wody Polskie

- W akcji lodołamania liczy się doświadczenie, bieżąca obserwacja sytuacji i właściwe decyzje, precyzja oraz koordynacja działań, często pod presją czasu - mówi kapitan Jerzy Kruczyński, dowódca lodołamacza "Sokół" pracującego na wiślanym Zbiorniku Włocławskim, największym sztucznym akwenie w Polsce.

W porcie we Włocławku stacjonują lodołamacze, będące każdego roku, zazwyczaj od początku grudnia do połowy marca, w dyspozycji Wód Polskich, by w razie potrzeby wyruszyć do kruszenia lodu. Tak było ostatnio, w lutym, gdy w środkowym biegu Wisły zatory lodowe blokowały swobodny przepływ wody, powodując niebezpieczny przybór rzeki na Zbiorniku Włocławskim i powyżej. Wśród lodołamaczy, które uczestniczyły wtedy w akcji, były jednostki z floty dowodzonej przez kapitana Jerzego Kruczyńskiego, którego doświadczenie w żegludze to ponad 20 lat pracy.

- Tego nie można wyczytać w podręcznikach. Trzeba się tego nauczyć w praktyce, często w ekstremalnych, niebezpiecznych warunkach. To praca zespołowa, zarówno lodołamaczy, jak i załóg, gdzie liczą się i parametry techniczne poszczególnych jednostek, i indywidualne umiejętności tych, którzy na nich pracują - powiedział o pracy na lodołamaczach kapitan Kruczyński.

Powiązany Artykuł

1200.jpg
"Nie przewidujemy wystąpienia powodzi, możliwe podtopienia". Szef Wód Polskich o sytuacji na rzekach

Jak podkreślił, lodołamacze to szczególne jednostki pływające, o wzmocnionej konstrukcji, grubszym poszyciu blachą, zwłaszcza w części dziobowej i mocy silnika odpowiedniej do wielkości kadłuba, które - co jest bardzo istotne - w przeciwieństwie choćby do pchaczy czy holowników, posiadają napęd jednośrubowy. Gdyby miały - jak inne statki - więcej śrub, te zaciągałyby krę lodową pomiędzy siebie.

"Warunki szczególne, czasem niebezpieczne"

We Włocławku stacjonują lodołamacze o mocy od 600 KM do 1400 KM - jednostki mniejsze, liniowe, zazwyczaj operują w dolnej części Zbiornika Włocławskiego, bliżej stopnia wodnego we Włocławku, natomiast większe, czołowe, z reguły kruszą lód, płynąc w górę zalewu, pod nurt, a gdy utworzy się zator, docierają do jego czoła i rozbijają go - bywa, że zator taki tworzy na wielu kilometrach nawarstwiony lód, miejscami o grubości kilku metrów i sięgający dna rzeki.

- Załogi pracujące na lodołamaczach są w stanie rezerwy, pogotowia i pracy, w zależności od sytuacji. Jeżeli pada hasło od naszego dysponenta, czyli Wód Polskich, że jednostki będą musiały wypłynąć następnego dnia, to przygotowujemy statek: przed wyruszeniem do akcji silnik musi być podgrzany wstępnie do rozruchu, przygotowywane są więc butle sprężonego powietrza do jego uruchomienia, co jest konieczne w przypadku jednostek, które nie posiadają, jak te najnowsze, rozruszników - wyjaśnił kapitan Kruczyński. Jak dodał, przygotowanie jednostki zajmuje mniej więcej godzinę, a pływanie w czasie akcji lodołamania trwa niekiedy 12 do 14 godzin, w zależności od potrzeb.

- Dokumenty wydawane przez urzędy żeglugi określają minimalny skład załogi lodołamacza, zgodnie z ustawą, według mocy silnika. Najczęściej są to cztery osoby: kapitan - jako kierownik statku, sternik, mechanik i starszy marynarz. Pływamy oczywiście przede wszystkim w sezonie zimowym. To warunki szczególne, czasem niebezpieczne. Praktyką jest, żeby załoga na pokładzie poruszała się parami, aby w każdym momencie jedna osoba mogła drugiej udzielić koniecznej pomocy, czy to w czasie wykonywanych rutynowych czynności czy też w przypadku zagrożenia - podkreślił kapitan Kruczyński.

"Lodołamacze pływają zawsze parami"

Zaznaczył, że lodołamanie prowadzone jest według aktualizowanych co roku instrukcji, które określają np. w jakim rejonie danego akwenu i w jakim szyku jednostki będą się poruszały, przy czym wiślany Zalew Włocławski to specyficzny rejon do kruszenia lodu, m.in. ze względu na swe ukształtowanie, ale przede wszystkim na pracę stopnia wodnego i elektrowni we Włocławku.

- Każdego dnia przed udaniem się na akcję, mamy wstępną koordynację aktualnych warunków i potrzeb. Tym zajmuje się kierownik lodołamania. Rozpoczynając akcję na Zbiorniku Włocławskim po wypłynięciu z portu udajemy się najpierw, przy tak zwanym pierwszym pływaniu, w rejon jazów stopnia wodnego we Włocławku, krusząc tafle lodu bezpośrednio przy zaporze. Następnie płyniemy w górę rzeki, w stronę Płocka, tworząc po drodze w pokrywie lodowej rynnę, która umożliwia spływanie lodu wraz z nurtem, a następnie spławianie go przez jazy tamy - powiedział dowódca "Sokoła", jednej z jednostek, która uczestniczy w tego typu działaniach.

Powiązany Artykuł

Wisła lód Płock 1200.jpg
W Płocku odwołano pogotowie przeciwpowodziowe. W powiecie nadal ono obowiązuje

Jak dodał kapitan Kruczyński, z reguły na wiślanym Zbiorniku Włocławskim pracuje sześć lodołamaczy - w lutym tego roku sytuacja w środkowym biegu Wisły, spowodowana rozległymi zatorami lodowymi, wymagała jednak wprowadzenia do akcji ośmiu jednostek, które wsparły jeszcze dwie dodatkowe, i wszystkie pracowały równocześnie z podziałem na określone zadania.

- Zgodnie z instrukcją lodołamacze pływają zawsze parami, aby w razie potrzeby jedna jednostka mogła udzielić pomocy drugiej. Podział ról jest ściśle określony w zależności od potrzeb. Jazy stopnia wodnego we Włocławku mają szerokość 20 metrów, a tafle lodu, które spływają rzeką są często dużo, dużo większe. Stąd zadaniem lodołamaczy pracujących bliżej zapory jest takie pokruszenie i rozdrobnienie lodu, żeby przedostał się on przez jazy, nie stwarzając przy tym zagrożenia dla zapory. Z kolei dalej, w górze rzeki, jednostki pracują najczęściej w odległości 10 km od siebie, krusząc nagromadzony tam lód, który następnie spływa z nurtem - wyjaśnił kapitan Kruczyński.

"Kruszenie lodu odbywa się zawsze od dołu do góry"

Zwrócił przy tym uwagę, że kruszenie lodu na akwenie nie odbywa się tak, że jest on rozpychamy przez lodołamacze - jednostki te, ze względu na kształt kadłuba, który jest do tego odpowiednio skonstruowany, po prostu najeżdżają na tafle lodu, wytwarzając w ten sposób bardzo duży nacisk punktowy.

- I właśnie pod takim naciskiem lodołamacza, głównie jego części dziobowej, lód pęka, kruszy się. Przy zwartej pokrywie lodołamacze pracują zwykle w tak zwanym marszu, czyli płyną obok siebie w odpowiednich odstępach. W momencie, gdy dopływają do zatoru tryb pracy zmienia się. Zator to duże podbicia nawarstwionego lodu, często sięgające samego dna akwenu. Wtedy najeżdżamy na zator, a czynność ta jest powtarzana aż do skutku. Najazdy odbywają się często do połowy lodołamacza, czyli 15 do 20 metrów. Przy bardzo zwartym zatorze jednostki pracują w odległości pół metra, jednego metra. Takie sterowanie wymaga wyczucia, obserwacji i odpowiedniej reakcji na daną sytuację. Potrzebna jest też precyzja - mówi kapitan Kruczyński.

Jak podkreśla, istotne jest uważne obserwowanie, w których miejscach zatoru należy wykonać najazdy, żeby postęp prac, kruszenie lodu, był w miarę duży, gdy często liczy się czas.

- To wymaga przede wszystkim ogromnego doświadczenia. Trzeba przewidywać zachowania lodołamacza, a także lodu. Praca jednostek musi być koordynowana na bieżąco. Trzeba uwzględniać głębokość wody, uważać na duże tafle lodu, które po oderwaniu się od zatoru, mogą blokować powrót statków w dolną część rzeki. Jednostka dostaje wtedy lodu pod kadłub, i - jak my to mówimy - zostaje dosłownie na lodzie. Należy pamiętać, że kruszenie lodu odbywa się zawsze od dołu do góry, by lód mógł odpływać wraz z nurtem - wyjaśnia dowódca "Sokoła".

"Zachowanie jednostki w lodzie jest odmienne"

Przyznaje, że pracę załogi na lodołamaczu wspierają urządzenia - radar i GPS, zwłaszcza po zapadnięciu zmroku lub w przypadku dużego zamglenia, a także echosonda, która sygnalizuje głębokość akwenu, po którym przemieszcza się jednostka, często meandrując, ze względu na jego specyfikę, w tym np. wypłycenia dna, zmieniający się nurt.

- Każdy kapitan może prowadzić lodołamacz. Wymagane jest jednak doświadczenie przynajmniej trzech do pięciu lat pracy na tego typu statkach. Zachowanie jednostki w lodzie jest odmienne od pływania w czystej wodzie, to znaczy bez lodu. Kapitanowie, którzy rozpoczynają służbę na lodołamaczach bardzo często po pierwszym próbach pływania są zaskoczeni tym, jak taka jednostka reaguje, gdy próbuje się na przykład skręcić sterem w prawo, ale jeszcze się nie wie, że trzeba przewidzieć, iż kra lodowa nie pozwala na to i należy reagować dużo wcześniej, przewidując z wyprzedzeniem, jaki obrać kurs. Często liczy się też szybka reakcja. Wszystko zależy do tego, jaką sytuację zastaniemy, jak będzie się ona zmieniała, a wszystko to zależy od wielu czynników, jak choćby pogoda - wyjaśnia kapitan Kruczyński.

Powiązany Artykuł

1200 (1).jpg
Nowy plan zarządzania ryzykiem powodziowym dla Warty. Zobacz główne założenia

Jak opowiada, po sezonie lodołamacze stacjonują w swych macierzystych portach i jest to czas wykorzystywany do napraw i serwisu. Czasem jednostki tego typu wykorzystywane są w tym okresie jako holowniki. I tak jest do zimy, gdy lodołamacze muszą być ponownie gotowe do akcji. Jak podają Wody Polskie, pogotowie zimowe dla lodołamaczy z Włocławka trwa, według instrukcji, do 15 marca.

Zbiornik Włocławski rozciąga się na Wiśle od okolic Płocka do Włocławka - to największy sztuczny akwen w Polsce. Ten wiślany zalew ma długość 58 km i szerokość od 1,2 do miejscami 2 km. Powstał pod koniec lat 60. XX wieku w związku z budową włocławskiej tamy i elektrowni.

Kapitan Jerzy Kruczyński ma 54 lata. Jest armatorem, którego firma EFB Partner Jerzy Kruczyński świadczy usługę operatorską z wykorzystaniem 6 lodołamaczy dla Wód Polskich, a także zajmuje się pracami hydrotechnicznymi takimi jak pogłębianie rzek i zbiorników wodnych, prowadzi prace odmuleniowe, ubezpieczanie brzegów i nabrzeży, a także świadczy usługi związane z transportem pasażerskim i towarowym śródlądowym oraz morskim.

jp

Polecane

Wróć do strony głównej