Oskarżony ws. zabójstwa Jaroszewiczów: nie godziłem się na pozbawienie kogoś życia

2021-02-16, 18:21

Oskarżony ws. zabójstwa Jaroszewiczów: nie godziłem się na pozbawienie kogoś życia
Grób Piotra Jaroszewicza i Alicji Solskiej-Jaroszewicz na cmentarzu Powązki Wojskowe. Foto: Forum/Sławomir Olzacki

- Byłem obserwatorem, nie godziłem się i nie godzę na pozbawienie kogoś życia bez powodu, byłem przekonany, że nigdy do czegoś takiego nie dojdzie - mówił we wtorek Dariusz S. współoskarżony ws. o zabójstwo małżeństwa Jaroszewiczów w 1992 r. Proces od pół roku toczy się przed stołecznym sądem.

Dariusz S. nie chciał oglądać okazywanych we wtorek przez sąd zdjęć z miejsca zbrodni z ciałem ofiary napadu. Tłumaczył to stresem. Wskazywał jednocześnie, że przez lata po 1992 r. nie interesował się losem postępowania w tej sprawie. - To był zbyt duży ciężar psychiczny dla mnie - dodawał tłumacząc brak tego zainteresowania.

Powiązany Artykuł

pap_jaroszewicz1200.jpg
Zabójstwo Jaroszewiczów. Syn byłego premiera PRL: będę skrupulatnie obserwował proces

Sędzia Stanisław Zdun dopytywał oskarżonego, jak w takim razie to możliwe, że "pomimo tego bólu i cierpienia" nadal współpracował w ramach grupy przestępczej ze współoskarżonym Robertem S. - według prokuratury organizatorem napadu na dom Jaroszewiczów. - Byłem przekonany, że już nigdy więcej do takiej sprawy nie dojdzie, jak pozbawienie kogoś życia w taki sposób, jak to zostało zrobione, bez jakiegokolwiek sensu i powodu - odpowiedział Dariusz S.

Zapewnił jednocześnie, że rozmawiał na ten temat z Robertem S., a podczas innych napadów dwa razy udało się mu zapobiec tragedii. Sędzia Zdun przypomniał zaś, że mimo tego Robert S. ma także zarzuty zabójstw innych osób, a grupa na napady często udawała się z bronią palną. - Na jakiej podstawie miał pan oczekiwanie, że nie dojdzie do kolejnych takich zdarzeń - mówił sędzia.

Wznowienie procesu w głośnej sprawie

Proces o zabójstwo w 1992 r. byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony ruszył przed Sądem Okręgowym w Warszawie w sierpniu ub.r. Na ławie oskarżonych zasiedli Robert S., Marcin B. i Dariusz S. - członkowie tzw. gangu karateków, który w latach 90. dokonał kilkudziesięciu brutalnych napadów rabunkowych.

Powiązany Artykuł

fota1200.jpg
Motyw rabunkowy? Syn Jaroszewiczów o nowych ustaleniach śledczych

Czytaj także: Ruszył proces oskarżonych o zabójstwo małżeństwa Jaroszewiczów

Prokuratura zarzuciła trzem mężczyznom zasiadającym na ławie oskarżonych napad rabunkowy na posesję Piotra Jaroszewicza i jego żony Alicji w warszawskim Aninie w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r., podczas którego mieli wspólnie zamordować Piotra Jaroszewicza, zaś Robert S. miał zabić Alicję Solską-Jaroszewicz. Robertowi S. zarzucono również zabójstwo małżeństwa S. w 1991 r. w Gdyni oraz usiłowanie zabójstwa mężczyzny w Izabelinie w 1993 r. Grozi im kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Według prokuratury, w dniu napadu oskarżeni przez wiele godzin obserwowali posesję ofiar. Po wejściu do domu Jaroszewiczów przez uchylone okno łazienki Robert S. obezwładnił Piotra Jaroszewicza uderzeniem w tył głowy znalezioną bronią palną. Oskarżeni przywiązali mężczyznę do fotela. Z kolei Alicja Solska–Jaroszewicz została skrępowana i położona na podłodze w łazience. Oskarżeni przeszukali dom, zabrali z niego - poza dwoma pistoletami - 5 tys. marek niemieckich, pięć złotych monet oraz damski zegarek.

Moment zabójstwa

Jak wskazuje prokuratura, prawdopodobnie w momencie opuszczania przez sprawców domu pokrzywdzonych, już w godzinach wczesnoporannych, Piotr Jaroszewicz wyswobodził się z więzów. Napastnicy znów posadzili go w fotelu. Następnie, gdy dwaj sprawcy trzymali go za ręce, Robert S. go udusił. We wtorek Dariusz S. mówił zaś, że nie był obecny przy Jaroszewiczu w momencie jego zabójstwa.

Powiązany Artykuł

pap_19920910_018(1).jpg
Zabójstwo byłego premiera Piotra Jaroszewicza

Zobacz także: Przełom w sprawie zabójstwa Jaroszewiczów. Minister sprawiedliwości: są zarzuty dla podejrzanych

Po zamordowaniu Piotra Jaroszewicza - według prokuratury - Robert S. zabrał z gabinetu pokrzywdzonego jego sztucer, poszedł do łazienki, w której leżała związana Alicja Solska-Jaroszewicz i miał ją zastrzelić.

Dariusz S. zapewniał we wtorek przed sądem, że wydarzenia z nocy 31 sierpnia na pierwszego września 1992 r. było pierwszym napadem, w jakim brał udział. - Robert miał pieniądze, ja klepałem biedę. Powiedział, że mogę poprawić status majątkowy - zeznawał jeszcze w trakcie śledztwa. - Uważam, że Robertowi S. coś odbiło. (...) Później dowiedziałem się, że jest on osobą nieobliczalną, gwałtowną oraz wręcz niebezpieczną, ale tego wieczoru o tym nie wiedziałem, bo to była nasza pierwsza wspólna robota - mówił w prokuraturze Dariusz S. o napadzie na Jaroszewiczów.

"Sprawa jest zawiła i skomplikowana"

Jesienią zeszłego roku trzeci ze współoskarżonych Marcin B. mówił w wyjaśnieniach przed sądem, że napadem na dom Jaroszewiczów kierował Robert S., to on udusił byłego premiera i zastrzelił jego żonę. Po zakończeniu składania wyjaśnień przez Dariusza S. możliwe, że Robert S. będzie odnosił się do stwierdzeń pozostałych dwóch oskarżonych.

We wtorek sąd zwrócił się o rozważenie możliwości przedłużenia tymczasowych aresztów wobec całej trójki do początków września br. - Sprawa jest zawiła i skomplikowana, zarzucane czyny zostały popełnione 29 lat temu - uzasadniła przewodnicząca składu sędziowskiego sędzia Agnieszka Jarosz. Jak dodała, wyjaśnienia oskarżonych są "kluczowym dowodem w sprawie" i ich "szczegółowa weryfikacja" wymaga czasu.

Kolejną rozprawę zaplanowano na 23 lutego. Dariusz S. ma wówczas kontynuować wyjaśnienia i odnosić się do protokołów ze swych przesłuchań w śledztwie, gdyż - jak powiedział - "dużo rzeczy się nie zgadza".

st

Polecane

Wróć do strony głównej