Nie ma Róży bez ognia

2020-09-12, 11:24

Nie ma Róży bez ognia
Europoseł Róża Thun. Foto: PAP/ARCH Rafał Guz

Z prawdą jak z ogniem - grzeje i pali zarazem - pisał Aleksander Fredro. Prawda jest taka, że Róża Gräfin von Thun und Hohenstein zachowuje się jakby była eurodeputowaną reprezentującą w Parlamencie Europejskim Rosję, chociaż (o dziwo!) została wybrana w Polsce - pisze w felietonie dla PolskieRadio24.pl Miłosz Manasterski.

Wywodząca się z Krakowa polityk za sprawą małżeństwa weszła do rodziny austriacko-czeskiej arystokracji, z której wywodził się wielki polski patriota Józef Czapski. Ten malarz, pisarz i żołnierz armii Andersa był świadkiem zbrodni katyńskiej, przez całe życie walczącym z sowiecką propagandą. Dziś byłby zapewne zdumiony, że jego krewna zaciekle walczy o utrzymanie w mocy upokarzającej Polskę decyzji Józefa Stalina.

Powiązany Artykuł

thun 1200 pap.jpg
"Smutne, niepotrzebne i żałosne". Politycy krytykują Różę Thun za blokowanie przekopu Mierzei Wiślanej

Róża Gräfin von Thun und Hohenstein jest jedną z największych przeciwniczek przekopu Mierzei Wiślanej. Inwestycja zajmująca niecały kilometr kwadratowy, to naprawdę niewiele w skali budowy dróg czy autostrad, także za czasów PO-PSL. Jednak Gräfin von Thun und Hohenstein w zwalczaniu przekopu nie waha się straszyć nawet fake newsami i z podziwu godną hipokryzją stosować wszelkiej ckliwie ekologicznej argumentacji: a to żal ptaszków, a to żal rybek, a to wyciętych drzew. Przekop mierzei ma rzekomo wywołać tragiczne skutki dla przyrody, argumentuje eurodeputowana z PO. Drzew zawsze żal, ale trzeba pamiętać, że nasze Lasy Państwowe sadzą ich rocznie pół miliarda. Co do wód, to warto pamiętać, że one i tak się łączą (wody zalewu i morza), tyle, że już nie w Polsce…

I to nie jest przypadek. Północna granica między Polską Ludową a sowiecką Rosją była ustalana dość długo. Polskim władzom marzyło się nawet objęcie administracją całego obszaru tzw. Prus Wschodnich. Przetrwały mapy na których teren ten jest w granicach powojennej Polski. Stalin chciał jednak mieć port w Królewcu i kontrolować wody Zalewu Wiślanego. Prusy Wschodnie zostały więc podzielone po barbarzyńsku. Wytyczona granica była wyraźnie prowadzona z niekorzyścią dla Polski - podział terenów nie uwzględniał ani istniejącej sieci drogowej i kolejowej a tym bardziej granic gmin czy nawet gospodarstw. Polska administracja lokalna zmuszona była nawet opuszczać tereny, w których już gospodarowała, bo granica sowieckiej Rosji była przesuwana głębiej na południe. I zupełnie celowo przecięto nią kraniec Mierzei Wiślanej, by zabrać Polsce kilka malowniczych plaż, utworzyć wojskowy przyczółek, zablokować polską żeglugę i uśmiercić konkurencyjny port w Elblągu.

Powiązany Artykuł

róża thun pap 1200.jpg
"Niebezpieczna i szkodliwa". Gróbarczyk o działalności Thun ws. przekopu Mierzei Wiślanej

Nawet bez znajomości tego kontekstu historycznego (a badaczka dramatów Oskara Wilde'a historię znać jednak powinna) jasno widać kto ma interes w zamykaniu polskiej żeglugi w obrębie wód Zalewu Wiślanego. Suwerenne państwo polskie już dawno powinno przekop zrealizować, by skończyć z upokorzeniem (jednym z wielu) jakie zgotował nam Józef Stalin. Ale to nie jest wyłącznie kwestia Stalina, ale również pieniędzy. Także euro, w którym nasi europosłowie liczą swoje diety.

Przekop jest nadzieją rozwoju dla Elbląga i całego regionu wokół zalewu, z którego dzisiaj ludzie jeżdżą szukać pracy do Krynicy Morskiej, Kątów Rybackich czy Stegny. Turystyka przeżywa zapaść, a pandemia nie pozwala jeszcze ze spokojem patrzeć w przyszłość tej branży. Dzięki rządowemu Bonowi Turystycznemu udało się zachęcić Polaków do odpoczynku w kraju, co w jakimś stopniu zrekompensuje straty wynikające z braku turysty zagranicznego. A są to straty ogromne. Jeszcze w ubiegłym roku ponad 21 milionów cudzoziemców odwiedziło Polskę, a wydali oni w naszym kraju 9,8 miliarda dolarów. W tym roku o takim wyniku nie możemy marzyć. Jak będzie w kolejnych latach? Wiele zależy nie tylko od pandemii, ale i od tego, czy będziemy pracować nad uatrakcyjnieniem naszej oferty turystycznej – tak dla naszych własnych obywateli, jak i gości zagranicznych. Na pewno zagospodarowanie Zalewu Wiślanego, umożliwienie żeglugi na trasie Elbląg – Gdańsk, to bardzo cenne atuty. A przecież przekop to nie tylko atrakcja dla turystów i żeglarzy, ale również rozwój portu w Elblągu i ważne działanie na rzecz przywrócenia żeglugi rzecznej w Polsce.

Powiązany Artykuł

przekop mierzei 1200 twitt.jpg
Poseł PO o przekopie Mierzei: wszyscy będą szczęśliwi, jak ten projekt zostanie dokończony

Pretensje Róży Gräfin von Thun und Hohenstein o szkody ekologiczne związane z przekopem brzmią dzisiaj jak gorzka kpina. W tym samym czasie jej partyjny kolega i szef, wiceprzewodniczący PO Rafał Trzaskowski zatruwa Wisłę i także Zalew Wiślany ściekami ze stolicy. Dzisiaj martwimy się o tysiące martwych ryb w Wiśle a nie o kilka drzew na mierzei. Martwimy się o zatrucie gleb i ujęć wody pitnej, o to jak przywrócimy życie w umęczonej Wiśle. O to jakie szkody spowoduje powtórna, opieszale naprawiana katastrofa "Czajki" w Zalewie Wiślanym, Zatoce Gdańskiej i wreszcie w całym Bałtyku? Może Gräfin von Thun und Hohenstein powinna wykorzystać arystokratyczne nazwisko i europejskie koneksje nie po to, by przeszkadzać Polsce się rozwijać, ale by zabiegać o wyrozumiałość Szwecji, Danii, Niemiec i krajów bałtyckich. By nasi sąsiedzi nie żądali dla siebie odszkodowania i unijnych kar dla Polski za robienie szamba z Bałtyku. Miałaby okazję udowodnić tym samym, że pracuje naprawdę dla Polski i Polaków, a nie w interesie sąsiedniego mocarstwa.

Miłosz Manasterski

Polecane

Wróć do strony głównej