"Wielka obłuda". Mięsny interes menadżerki Olgi Tokarczuk - zagorzałej wegetarianki

2020-08-19, 11:29

"Wielka obłuda". Mięsny interes menadżerki Olgi Tokarczuk - zagorzałej wegetarianki
Laureatka literackiej Nagrody Nobla Olga Tokarczuk. Foto: PAP/Wojciech Olkuśnik

Olga Tokarczuk chciałaby, aby prawa zwierząt wpisane były do konstytucji i jest wegetarianką. Tymczasem, jak informuje portal niezalezna.pl, menadżerka i przyjaciółka pisarki Beata Kłosowska-Tyszka jest właścicielką wędzarni mięsa i wędlin "Bukowy dym".


Powiązany Artykuł

1200_Tokarczuk_PAP.jpg

13 lipca 2020 r. w Nowej Rudzie Olga Tokarczuk oraz jej przyjaciółka, a zarazem menadżerka Beata Kłosowska-Tyszka otworzyły wegetariańską kawiarnię. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że pod tym samym adresem figuruje wędzarnia mięsa i wędlin "Bukowy dym" należąca do Tyszki.

O tym fakcie poinformowała w swoim programie dziennikarka Telewizji Republika Dorota Kania.

- Mamy do czynienia przede wszystkim z wielką obłudą i cwaniactwem, bo w Nowej Rudzie na pewno dobry interes można zrobić na masarni, natomiast w wielkim świecie, na salonach europejskich, które są bardzo lewicowe, dobry interes robi się na opowiadaniu o tym, że mięso to morderstwo, że hodowla niszczy klimat i że za 50 lat, cytując naszą drogą noblistkę, będziemy wstydzić się, że kiedykolwiek gatunek ludzki jadł mięso - zauważył publicysta Rafał Ziemkiewicz.

Dorota Kania zwróciła uwagę, że pisarze salonowi III RP chcąc być trendy, podążają za konkretną modą. - Jeśli jest modny temat prześladowania Żydów, to go eksponują, podobnie z weganizmem czy LGBT - mówiła.

Grafomańska literatura

Rafał Ziemkiewicz dodał z kolei, że "pisarstwo zawsze składało się z dwóch elementów, samego pisania i tego, co się czasem nazywa pisarzeniem, czyli umiejętności sprzedania się, znalezienia mecenasa, wkręcenia się, zrobienia sobie publicity". Podkreślił, że nie jest to casus Tokarczuk, która pisze "całkiem dobrze", ale np. Dario Fo, Elfriede Jelinek czy Toni Morrison, która "dostała Nobla wyłącznie dlatego, że jest Indianką, bo była rocznica i trzeba było dać nagrodę jakiemuś Indianinowi".

- Teraz mamy do czynienia z tonami grafomańskiej literatury LGBT, której nie można kontestować, aby nie zostać od razu oskarżonym o faszyzm, czy bolesnym zjawiskiem grafomanii w fantastyce albo nauce - podkreślił publicysta.

Ziemkiewicz przypomniał też komentarz Kingi Dunin po otrzymaniu przez Tokarczuk Nobla, kiedy "wyrwało jej się", że Jarosław Marek Rymkiewicz nie mógłby dostać Nobla, nie dlatego, że gorzej pisze, tylko nie pisze tego, co jury noblowskie nagradza.

niezalezna.pl/pkur

Polecane

Wróć do strony głównej