Kim jest naprawdę Małgorzata Kidawa-Błońska?

2020-04-01, 22:08

Kim jest naprawdę Małgorzata Kidawa-Błońska?
Kampania wyborcza Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Foto: twitter.com / M. Kidawa-Błońska

Lady Makbet czy Bridget Jones? Festiwal wpadek Kidawy-Błońskiej przypomina kampanię jej partyjnego kolegi Rafała Trzaskowskiego, który nie tylko przyznał się, że nie zna Warszawy, ale taśmą klejącą przytwierdzał szybę w drzwiach. Wiele osób sceptycznie nastawionych do kandydatki Platformy Obywatelskiej traktuje ją jako polityczną osobliwość, na które można patrzeć z przymrużeniem oka. Jednak nikogo nie powinno zmylić wrażenie nieporadności, ciągłe przejęzyczenia i wizerunek "dobrej cioci", która nikomu krzywdy nie zrobi. 

Małgorzata Kidawa-Błońska popełnia takie wpadki podczas kampanii wyborczej, że zasłużyła w pełni na tytuł polskiej Bridges Jones polityki, a o jej wyczynach dałoby się zrobić przezabawny film. Jednak o ile bohaterka książek Helen Fielding ma gołębie serce i zwykle sama pada ofiarą swoich błędów, w przypadku wicemarszałek Sejmu sprawa jest bardziej skomplikowana. I wcale nie jest zabawna.

Lodowate spojrzenie i upór, by za wszelką cenę postawić na swoim, jednocześnie starając się o dobre alibi – to raczej fragment portretu innej postaci literackiej – szekspirowskiej Lady Makbet. Zawsze uśmiechnięta i łagodząca swym ciepłem konflikty Małgorzata Kidawa-Błońska już raz zmroziła wszystkich, czule tuląc i chwaląc hejterów obrażających prezydenta Andrzeja Dudę podczas uroczystości w Pucku. Ale to nic w porównaniu ze słowami – które według świadków padły na Prezydium Sejmu. Tam Małgorzata Kidawa-Błońska miała powiedzieć, że konstytucja jest ważniejsza niż ludzkie życie. I nie było to wcale przejęzyczenie. I nie były to wcale słowa rzucone na wiatr. Konsekwencją tych słów było stacjonarne posiedzenie Sejmu. Kilkaset osób musiało uznać, że konstytucja, a raczej interpretacja konstytucji według Małgorzaty Kidawy-Błońskiej jest ważniejsza niż zdrowy rozsądek, zalecenia ministra zdrowia, wreszcie ochrona najważniejszych osób w państwie przed zagrożeniem.

Dziś jeszcze nie wiemy, czy stacjonarne posiedzenie Sejmu wymuszone przez Małgorzatę Kidawę-Błońską podczas prezydium Izby będzie miało swoje konsekwencje dla zdrowia parlamentarzystów i ich współpracowników. Miejmy nadzieję, że nie. Ale biorąc pod uwagę, że pomiędzy infekcją a objawami może minąć kilka dni, dziś nie mamy jeszcze pewności, że nasza Lady Makbet nie będzie miała nikogo na sumieniu. W końcu Kidawa-Błońska mówiła w późniejszym wywiadzie, że za konstytucję ludzie oddawali życie. Póki co w Polsce za konstytucję nikt ginąć nie musiał, jednak wielu parlamentarzystów z racji wieku należy do grupy podwyższonego ryzyka ciężkiego przebiegu COVID-19…

Nie minął tydzień i Małgorzata Kidawa-Błońska zmienia zdanie. Teraz uważa, że życie nie jest jednak ważniejsze od konstytucji. Wicemarszałek Sejmu zaczęła się martwić o wyborców, którzy mogliby ucierpieć w wyniku udziału w wyborach prezydenckich 10 maja. A przecież żadna komisja wyborcza nie zebrałaby w jednym miejscu i czasie tylu osób, co dzięki Kidawie-Błońskiej zebrało się w gmachu parlamentu! Od tego tygodnia konstytucja, która określa, ile trwa kadencja prezydenta i kiedy trzeba zrobić wybory – nie jest już taka ważna. Konstytucja była ważniejsza od życia, kiedy chodziło o tryb, w jakim ma pracować Sejm. A wybór głowy państwa to widocznie drobiazg w porównaniu ze zmianą regulaminu izby niższej. Teraz w swojej dobrotliwości Małgorzata Kidawa-Błońska jest gotowa przymknąć oko na konstytucję. I podarować prezydentowi Andrzejowi Dudzie kilka dodatkowych miesięcy kadencji, choć do niedawna chciała jak najszybciej zastąpić go w Pałacu Prezydenckim.

W niedzielę 26 marca br. Kidawa-Błońska zawiesiła kampanię, ogłosiła bojkot wyborów i wezwała do niego wszystkie siły opozycji. A następnie z nową energią zaktywizowała się w mediach tradycyjnych i społecznościowych. Zawieszona kampania pochłania Małgorzatę Kidawę-Błońską nawet bardziej niż kampania trwająca. Jednocześnie sama „podpuszcza” innych kandydatów, ewidentnie licząc na to, że może chociaż Szymon Hołownia odda jej swoje kilka procent.

Co ciekawe, na razie kandydatka w zawieszonej kampanii nie odniosła się do propozycji PiS organizowania wyborów korespondencyjnych. W Platformie Obywatelskiej trwają poszukiwania odpowiedzi, dlaczego wybory w tym trybie są również złe dla Polski i Polaków. Może będą mówić, że są niezgodne z konstytucją?

Miłosz Manasterski

Polecane

Wróć do strony głównej