Poparcie się liczy: prawie 2,2 miliona podpisów dla Andrzeja Dudy

2020-03-27, 21:35

Poparcie się liczy: prawie 2,2 miliona podpisów dla Andrzeja Dudy
Prezydent Andrzej Duda. Foto: prezydent.pl

26 marca br. sztab wyborczy Prawa i Sprawiedliwości złożył w Państwowej Komisji Wyborczej dodatkowe 120 tys. podpisów popierających kandydaturę Andrzeja Dudy na prezydenta. Wcześniej sztab obecnego prezydenta złożył w PKW ponad 2 miliony podpisów - pisze dla portalu PolskieRadio24.pl publicysta Miłosz Manasterski.

Aby wziąć udział w wyborach prezydenckich, trzeba zebrać obowiązkową liczbę 100 tys. podpisów. Jednak w polskiej polityce zbieranie podpisów pod kandydaturą jest swego rodzaju zawodami sztabów i realnym testem popularności. Liczba 2 miliony 120 tysięcy to nie tylko poprawiony rekord sztabu wyborczego sprzed pięciu lat. Kandydata PiS na prezydenta RP wsparło wtedy blisko 1,6 miliona Polaków. Ambicją działaczy partii rządzącej było poprawienie tego wyniku. W czasie coraz większych ograniczeń w działalności publicznej ze względu na epidemię koronawirusa, działacze i wolontariusze zdobyli 600 tys. podpisów więcej niż w 2015 r.

Powiązany Artykuł

prezydent kghm twitt 1200.jpg
"Bardzo pomógł prezydent". Prezes KGHM o transporcie sprzętu medycznego z Chin do Polski

Choć nie podpisami pod kandydaturą wygrywa się wybory, rezultat uzyskany przez sztab Andrzeja Dudy musi mrozić krew w żyłach jego kontrkandydatów. Wobec prawie 2,2 miliona podpisów Polaków wspierających prezydenta Dudę, reszta sztabów została daleko w tyle. Na listach poparcia kandydatki Koalicji Obywatelskiej Małgorzaty Kidawy-Błońskiej znalazły się podpisy tylko 512 tysięcy wyborców. Trzeci wynik, co może zaskoczyć, wypracował sztab Konfederacji. Patria ta dostarczyła do PKW 300 tys. podpisów popierających Krzysztofa Bosaka. Poza podium znalazła się Lewica, która zebrała 285 tys. podpisów za Robertem Biedroniem. Władysław Kosiniak-Kamysz uzyskał zaledwie 180 tys. zł, choć trzeba przyznać, że zarejestrował się jako pierwszy. Marek Jakubiak i Szymon Hołownia zebrali po 150 tys. podpisów, co w przypadku kandydatów niezależnych trzeba uznać za sukces.

Powiązany Artykuł

wybory 1200 free.jpg
W PKW 19 zgłoszeń kandydatów na prezydenta. Zobacz, kto znalazł się na liście

Pięć lat temu sztab wyborczy Andrzeja Dudy w trakcie wyborczej rozgrywki dał sygnał – policzmy się. Wobec dominującego przekonania, że Bronisław Komorowski ma zapewnioną reelekcję, ogromna liczba głosów popierających kandydata Zjednoczonej Prawicy była sygnałem dla społeczeństwa, że zwycięstwo jest możliwe. Wówczas sztab Andrzeja Dudy również znokautował przeciwników: Bronisław Komorowski zebrał wówczas ok. 650 tys. podpisów. W walce na podpisy przyszły prezydent Andrzej Duda uzyskał więc niemal milionową przewagę nad kandydatem Platformy Obywatelskiej. Trzecie miejsce zajęła reprezentująca lewicę Magdalena Ogórek mająca 510 tys. podpisów poparcia, a czwarte Adam Jarubas (PSL), który zebrał 450 tys.

Dlaczego sztabowcy PiS podjęli ogromny wysiłek bicia własnego rekordu poparcia również w tym roku? Opozycja sugerowała, że podobnie jak pięć lat temu w przypadku Bronisława Komorowskiego, istnieje swego rodzaje przekłamanie w sondażach. W przeciwieństwie, do nieraz dziwnie prowadzonych badań opinii publicznej podpisy to konkret. Stoją za nimi żywi ludzie deklarujący swoje poglądy. Dlatego sztabowcy PiS chcieli, by świetne wyniki sondażowe obecnego prezydenta przełożyły się na liczbę podpisów. Żeby nazwiska Polaków popierających prezydenta były realnym dowodem jego popularności i przewagi nad konkurencją. I to się udało. Był to bardzo duży wysiłek dla struktur partyjnych i wolontariuszy. Nie obyło się bez agresywnych zachowań zwolenników opozycji, włącznie z aktami przemocy wobec zbierających podpisy. Jednak, jak podkreśla wielu członków lokalnych sztabów, zbieranie podpisów dla prezydenta Dudy nie było bardzo trudnym zadaniem. Polacy chętnie udzielali wsparcia lubianemu prezydentowi. Sto tysięcy podpisów wystarczających do zgłoszenia kandydata zebrano w samym województwie świętokrzyskim, które przecież do najludniejszych nie należy. Gdyby nie fakt, że akcja zbierania podpisów zaczęła być wygaszana przez obostrzenia epidemiologiczne, zebranie 2,5-3 milionów podpisów było w zasięgu możliwości PiS.

Powiązany Artykuł

kidawa-1200-pap.jpg
"Konstytucja ważniejsza niż ludzkie życie". Politycy oburzeni słowami Kidawy-Błońskiej

Blado na tym tle wypada Koalicja Obywatelska, której kandydatka zebrała o 140 tys. mniej podpisów niż Bronisław Komorowski pięć lat temu. Czy to znaczy, że największa koalicja opozycyjna, wbrew deklaracjom, wybory prezydenckie sobie odpuściła? Wiele na to wskazuje. Bo przecież zbieranie poparcia jest ważną formą prowadzenia kampanii. Sztabowcy Andrzeja Dudy wiedzą, że zanim minął oficjalny termin zgłaszania kandydatów na prezydenta, dotarli już bezpośrednio do 2,2 milionów Polaków. I choć podpis na liście nie oznacza jeszcze głosu oddanego w wyborach, to w praktyce ten drobny akt ma dalekosiężne polityczne skutki, zwłaszcza w połączeniu z imponującą liczbą. Osoby deklarujące oficjalnie poparcie zwykle chętniej niż inni angażują się w kampanię, wywierają wpływ na swoje otoczenie i namawiają bliskich do głosowania na "swojego" kandydata. A w liczbie ponad dwóch milionów im podobnych osób, dodatkowym argumentem jest tzw. społeczny dowód słuszności. Można więc być pewnym, że zebrane w lutym i marcu ponad dwa miliony podpisów mocno zaprocentują w maju.

Miłosz Manasterski


Polecane

Wróć do strony głównej