Willa, beza i CBA

2020-02-17, 07:57

Willa, beza i CBA
Willa w Kazimierzu Dolnym. Foto: STEFAN MASZEWSKI/REPORTER

Opozycja ma pecha – kolejna próba ataku na Prawo i Sprawiedliwość – tym razem w wykonaniu agenta Tomka, okazuje się bolesnym uderzeniem w nią samą.

Ujawnienie akt Centralnego Biura Antykorupcyjnego dotyczące willi w Kazimierzu Dolnym to sprawa, która będzie miała długofalowe konsekwencje dla całej opozycji. Być może dlatego tak zgodnie głosowali za wotum nieufności dla ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego posłowie wszystkich partii opozycyjnych. Oczywiście w pierwszej kolejności konsekwencje ujawnienia przez CBA materiałów ze śledztwa uderzają w SLD, które przezornie zaledwie kilka dni temu przechrzciło się, przepraszam, nazwało się Nową Lewicą. Sprawa willi prezydenta Kwaśniewskiego pokazuje, że zmiany na lewicy mają charakter wyłącznie pozorny i ograniczają się do zmiany szyldów. A mit założycielski III Rzeczypospolitej okazał się (ponownie i ostatecznie) czystą fikcją. Jak to zresztą z mitami bywa.

U podstaw nowego państwa Polskiego legła bowiem idea, że w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej źli komuniści byli w mniejszości. Zaś większość działaczy PZPR, w skrytości serca od dawna była demokratami i brzydzili się totalitarnym ustrojem, w którym przyszło im żyć. Tak  tłumaczono, dlaczego w Polsce nie przeprowadzono żadnej poważnej dekomunizacji. Albo inaczej, przeprowadzono ją, ale tylko wobec nazw ulic, a i to wybiórczo i nie wszędzie. Wszyscy komuniści z PZPR w ciągu kilku miesięcy przeszli przyśpieszony kurs demokratyzacji i już wkrótce okazali się prymusami. PZPR została zlikwidowana, a nowa partia łącząca jej członków nie miała już w nazwie robotników ale po europejsku „socjaldemokratów”. Członkowie Socjaldemokracji RP byli wręcz bardziej demokratyczni i europejscy niż dawni, wieloletni działacze antykomunistycznej opozycji. Cieszyli się opinią dobrych fachowców, doskonale wykształconych (czasem owszem w Moskwie, ale tam jest przecież wysoki poziom). I ludzi prawych, całkowicie wiernych idei demokracji i nowej Polski.

Najlepszym przykładem, wręcz miarą przemiany demokratycznej był sam Aleksander Kwaśniewski, minister ostatnich komunistycznych rządów. Kwaśniewski ze znienawidzonego PZPR-owskiego aparatczyka w kilka lat stał się najbardziej ukochanym prezydentem Polaków. I choć SdRP, a później SLD ze zmiennym szczęściem traciła i odzyskiwała władzę i popularność, by w końcu znaleźć się poza Sejmem w 2015 r., to „król lewicy” Aleksander Kwaśniewski nigdy nie stracił sympatii Polaków. I to pomimo dostrzegalnych problemów z alkoholem, które próbowano tłumaczyć na serio przypadłością zwaną filipińską chorobą.

Duża w tym zasługa żony byłego prezydenta – Jolanty Kwaśniewskiej. Kiedy zastąpiła w roli pierwszej damy przaśną Danutę Wałęsową, Polakom zdało się, że Pałac Prezydencki stał się prawdziwym Wersalem. Jolanta Kwaśniewska stała się w latach dziewięćdziesiątych prawdziwą ikoną stylu, a swoją przewagę intelektualno-kulturową wykorzystywała dla dobra społeczeństwa ucząc je jak prawidłowo je się bezę.

Dzisiaj wizerunek państwa Kwaśniewskich został przez materiały opublikowane przez CBA co najmniej mocno uszkodzony, jeśli nie zdemolowany. Elegantka mająca problemy z płaceniem rachunków może już nie trafić na okładkę modowych miesięczników. „Prezydent wszystkich Polaków” będzie musiał w końcu swoim rodakom wyjaśnić nie tylko dlaczego kupował willę „pod stołem” ale i co im zabrał, żeby willę „na lewo” kupić. No właśnie, „na lewo” – znów brzmi po staremu, czyli zgodnie z duchem i tradycją PRL. Najjaśniejszy przykład przemiany komunisty w praworządnego demokratę okazał się typowym dla swojego środowiska kombinatorem. Tak skutecznym, że nie tylko udało mu się rozkochać w sobie miliony naiwnych, ale i zarobić dużo więcej, niż jego wyborcy potrafili sobie wyobrazić.

Sprawa willi Kwaśniewskich dotyka jednak nie tylko bezpośrednio postkomunistów i kolejne pokolenie współpracujących z nimi polityków. Powstanie Platformy Obywatelskiej było odpowiedzią na postkomunistyczną rzeczywistość i skorumpowane rządy. Tymczasem w praktyce szybko doszło do swojego rodzaju ugody między środowiskami PO i SLD, w efekcie którego śledztwo sprzed lat dotyczące kazimierskiej nieruchomości Kwaśniewskich zostało zamrożone. A ugoda z biegiem czasu stała się przyjaźnią, która rozkwitła w ramach Koalicji Europejskiej. To nie kto inny, jak Grzegorz Schetyna wyciągnął rękę do przyjaciół z SLD i zaprosił ich na aż pięć pierwszych miejsc na wspólnych listach do europarlamentu, legitymując osobiście (wszak to były działacz „Solidarności Walczącej!”) ich europejską i demokratyczną metamorfozę. Dzisiaj Lewica może czasem się pokłóci z PO, ale na pewno pamięta, kto im pomógł wrócić do prawdziwej polityki. A i w samym PO mamy już tak wielu dawnych działaczy z SLD, że wizerunkowa klęska Pierwszego Europejczyka i Demokraty III RP również z powodu kadr dotyczy także tego ugrupowania.

A przecież najlepsze jeszcze przed nami, bo przecież tak obiecującej sprawy ani CBA ani prokuratura na pewno nie zostawią. Będzie więcej kwot, nazwisk i nagrań, które połączą ludzi z różnych partii. Zapewne dlatego trwa tak wściekły atak na ministra Mariusza Kamińskiego z każdej strony opozycji.

 Miłosz Manasterski

Polecane

Wróć do strony głównej