Małgorzata Kidawa-Błońska liderką Konfederacji?

2019-11-16, 06:39

Małgorzata Kidawa-Błońska liderką Konfederacji?
Małgorzata Kidawa-Błońska. Foto: PAP/Leszek Szymański

W książce "Protokół Sigmy" Roberta Ludluma pada pamiętne zdanie: "wróg mojego wroga jest moim przyjacielem". Okazuje się, że Koalicja Obywatelska i Konfederacja mają - choć różne są przyczyny wrogości - tych samych wrogów. Czyżby więc możliwy był sojusz?

Małgorzata Kidawa-Błońska na antenie TVN24 była pytana o pomysł zniesienia limitu 30-krotności składek ZUS i o to, co będzie, jeśli Lewica zagłosuje za tym pomysłem. "To znaczy, że są nic niewarci, że są w PiS" – stwierdziła niedawna kandydatka KO na premiera. Zarazem dodała, że ma nadzieję, że politycy skupieni wokół SLD "pomyślą o Polsce za dziesięć, za piętnaście lat". Lawinę komentarzy wywołała pierwsza część zdania: "to znaczy, że są nic niewarci". Najwyraźniej dla wielu fakt, że Kidawa nie jest tak łagodna, jak wydawało się w kampanii parlamentarnej, był na tyle szokujący, że nie zwrócili uwagi na stwierdzenie: "to znaczy, że są w PiS-ie". A jest ono równie ciekawe, jeśli nie ciekawsze.

Powiązany Artykuł

zukowska_kidawa1200.jpg
"Przeproś Polaków". Lewica odpowiada Małgorzacie Kidawie-Błońskiej

Po pierwsze, warto przypomnieć, że w 2012 SLD (dziś jeśli nie trzon, to przynajmniej najsilniejsza składowa Lewicy) głosował przeciw podniesieniu wieku emerytalnego podobnie jak PiS i jakoś te formacje nie zlały się w jedność. Czyżby na przeszkodzie stanęły takie kwestie, jak stosunek do Polski Ludowej, sprawy światopoglądowe etc.? To przypominam, że te fundamentalne różnice istnieją i dziś, a nawet się pogłębiły.

Po drugie, zabawnie robi się w momencie, w którym weźmiemy pod uwagę, jaką narrację tworzy Konfederacja. Poseł tego ugrupowania Robert Winnicki napisał na Twitterze, że "Koalicja PiS-SLD kwitnie", na poparcie swojej tezy wskazując m.in. fakt, że Włodzimierz Czarzasty został wicemarszałkiem Sejmu. Inni politycy oburzali się, że szefem Komisji Polityki Społecznej i Rodziny będzie Magdalena Biejat z Lewicy. Oba te rozwiązania wynikały z parytetu sejmowego, a przy takim a nie innym układzie sił w Sejmie ani wicemarszałek, ani przewodnicząca komisji nie mają szczególnej mocy sprawczej. Niemniej jednak Konfederacji opłaca się wpychać PiS i Lewicę w ten całkowicie wydumany romans. Dlaczego?

Konfederacja ewidentnie zabiega o przejęcie najbardziej konserwatywnego światopoglądowo segmentu wyborców PiS, a dla tej grupy nie ma rzeczy bardziej odstręczającej niż sojusz ze stojącą po drugiej stronie barykady Lewicą.

Na podobnej zasadzie KO opłaca się mówić, że jeśli Lewica poprze pomysł PiS, to "jest w PiS-ie". Dla Koalicji Obywatelskiej Lewica jest zagrożeniem, gdyż wykrada stopniowo co bardziej liberalny światopoglądowo elektorat KO. A jak ją temu elektoratowi obrzydzić? Najprościej – strasząc sojuszem z partią, która liberalnym, antyklerykalnym, "postępowym" wyborcom jawi się jako modelowy przykład zaściankowości i zacofania.

Zarazem Koalicja Obywatelska walczy z PiS-em o władzę, a bardziej skrajne i przeciwstawne sobie ugrupowania – i to na każdym polu – niż Lewica i Konfederacja trudno znaleźć.

W książce "Protokół Sigmy" Roberta Ludluma pada pamiętne zdanie: "wróg mojego wroga jest moim przyjacielem". Okazuje się, że Koalicja Obywatelska i Konfederacja mają – choć różne są przyczyny wrogości – tych samych wrogów. Czyżby więc Małgorzata Kidawa-Błońska doszła do wniosku, że walka z Grzegorzem Schetyną o szefowanie Platformie Obywatelskiej może być zbyt trudna, i postanowiła – korzystając z faktu, że Janusz Korwin-Mikke śpi w Sejmie – zostać liderką Konfederacji? Oczywiście zgrywam się i prowokuję, choć wbrew pozorom całkowicie surrealistyczna wizja to to nie jest. Jeśli bowiem spojrzeć na poglądy gospodarcze części polityków Konfederacji i KO, znalazłyby się punkty styczne…

Magdalena Złotnicka

Polecane

Wróć do strony głównej