Miał strzelać do górników z "Wujka". Milicjant zostanie przesłuchany

2019-06-07, 10:58

Miał strzelać do górników z "Wujka". Milicjant zostanie przesłuchany
Pomnik górników zamordowanych w KWK Wujek. Foto: Shutterstock.com

Roman S. - były funkcjonariusz MO, podejrzany o strzelanie do protestujących górników kopalni "Wujek", będzie przesłuchany w najbliższych dniach - poinformował szef pionu śledczego IPN Andrzej Pozorski. Roman S. nie jest jedynym żyjącym byłym zomowcem, wciąż nieosądzonym w sprawie strzelania do protestujących górników.

Posłuchaj

prok. Andrzej Pozorski: maksymalna kara to dziesięć lat więzienia (IAR)
+
Dodaj do playlisty

IPN ścigał także Jana P., który również wyjechał za granicę, unikając zarzutów, oskarżenia i procesu. Sprawa P. jest już jednak umorzona, nie zostanie on pociągnięty do odpowiedzialności.

Ucieczka zomowców do Niemiec

Roman S. jest jednym z dwóch b. członków plutonu specjalnego ZOMO, którzy wyjechali z kraju na początku lat 90., kiedy ówczesna Prokuratura Wojewódzka w Katowicach zajęła się sprawą pacyfikacji śląskich kopalń i zaczęła stawiać zarzuty. S. zmienił nazwisko i zrzekł się obywatelstwa polskiego na rzecz niemieckiego. Do Niemiec, jeszcze przed przesłuchaniem w prokuraturze, uciekł wówczas także Jan P., który ma podwójne obywatelstwo.

Powiązany Artykuł

kopalnia_1200.jpg
Milicjant podejrzany o strzelanie do górników z kopalni "Wujek" zatrzymany w Chorwacji

Na początku 2004 r. katowicki sąd wydał na wniosek IPN postanowienie o aresztowaniu b. zomowców, co pozwoliło na wystawienie listów gończych wobec obu podejrzanych. W styczniu 2013 roku Instytut przesłał do sądu wniosek o wydanie za S. i P. Europejskich Nakazów Aresztowania. W przypadku S. sąd się do tego przychylił, nie zgodził się natomiast na ściganie P.

Sąd nie uwzględnił wniosku IPN

- Wobec Jana P. Sąd Okręgowy w Katowicach nie uwzględnił naszego wniosku. Z uzasadnienia wynikało, że – jak ustalił sąd – postanowieniem prokuratury w Dortmundzie z 10 maja 1995 roku umorzono postępowanie przeciwko Janowi P. - powiedziała naczelniczka pionu śledczego IPN w Katowicach Ewa Koj. 

IPN otrzymał kopię postanowienia o umorzeniu sprawy P. - Ponieważ obowiązują nas umowy międzynarodowe, to zgodnie z art. 114 par. 3 pkt 3 Kodeksu karnego jesteśmy związani orzeczeniem sądu innego państwa, które jest w strefie Schengen - powiedziała.

Przepis przywołany przez prok. Koj stanowi, że do prawomocnych orzeczeń sądów lub innych organów państw obcych kończących postępowanie karne - jeżeli wynika to z wiążącej Rzeczpospolitą Polską umowy międzynarodowej - nie stosuje się przepisów o ściganiu. W ślad za tym IPN był zobowiązany do uchylenia listu gończego i umorzenie postępowania wobec P. Miało to miejsce we wrześniu 2018 roku.

Powiązany Artykuł

Zadymy 1  6-10717_663x364.jpg
Śmiertelne ofiary stanu wojennego

Zobacz specjalny serwis Polskiego Radia poświęcony wydarzeniom stanu wojennego

Przesłuchanie S. w najbliższych dniach

- Na dzień dzisiejszy trudno przewidzieć, kiedy będą wykonywane czynności procesowe, ale oczywiście one będą wykonywane w ciągu najbliższych dni z uwagi na to, że obecnie podejrzany przebywa w areszcie śledczym w Warszawie i należy dokonać jego przetransportowania z Warszawy do Katowic - powiedział dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, zastępca prokuratora generalnego prok. Andrzej Pozorski.

Dodał też, że w Katowicach Roman S. zostanie przesłuchany. Obecnie prokuratorzy IPN zlecili kompanii konwojowej jego przetransportowanie.

Milicjanta zatrzymano w Chorwacji

Romana Zdzisława S., byłego funkcjonariusza plutonu specjalnego Pułku Manewrowego Komendy Wojewódzkiej MO w Katowicach, który 16 grudnia 1981 roku podczas stanu wojennego - według ustaleń prokuratury - strzelał do górników kopalni "Wujek", zatrzymano w Chorwacji 17 maja br. W śledztwie IPN był on poszukiwany europejskim nakazem aresztowania. Władze Chorwacji zdecydowały o wydaniu podejrzanego polskim organom wymiaru sprawiedliwości. Od czwartkowego wieczoru jest już w rękach policji w Polsce.

Powiązany Artykuł

kopalnia Wujek 1200 F.jpg
"Nasi koledzy ginęli, gdy chcieli podnosić rannych. Wtedy strzelała milicja"

- W przypadku zbrodni przeciwko ludzkości, w wyniku których ginęli niewinni ludzie, upływ czasu nie powinien mieć dla prokuratury znaczenia. Nikt, kto dopuścił się przestępstw w przeszłości, nawet jeśli to było niemal 40 lat temu, nie powinien czuć się spokojny - mówił w czwartek minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro. - Sprawiedliwość nawet po latach powinna być wymierzona. Dziś mamy kolejny dowód na to, że dzięki wytężonej pracy śledczych i rozwoju nauki i techniki mamy szansę skutecznie ścigać sprawców przestępstw dokonanych wiele lat temu - dodał.

- Na nic mu się zdało zrzeczenie polskiego obywatelstwa i chowanie się po Europie. Koniec ukrywania się i unikania odpowiedzialności. Już jest w rękach polskich prokuratorów. I wreszcie odpowie za to, co zrobił. Sprawiedliwości stanie się zadość - zaznaczył Zbigniew Ziobro.

Podejrzany Roman S. nie mieszkał w Polsce, na stałe przebywał w Niemczech. Wiadomo też, że zrzekł się polskiego obywatelstwa i przyjął niemieckie, co u polskich organów ścigania zrodziło podejrzenie, że były milicjant ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości. Wniosek o wydanie europejskiego nakazu aresztowania wobec milicjanta jeszcze w 2012 roku złożył do katowickiego sądu prokurator IPN w Katowicach. Nakaz przekazano niemieckim władzom, które jednak odmówiły jego realizacji.

Wyrok po prawie 28 latach

Osądzenie byłych milicjantów oskarżonych o największą zbrodnię stanu wojennego - strzelanie do górników m.in. z kopalni "Wujek" - okazało się niezwykle trudne. Proces w pierwszej instancji toczył się trzy razy. Ostateczny wyrok, w którym sąd uznał winę i wymierzył kary po kilka lat pozbawienia wolności kilkunastu byłym członkom milicyjnego plutonu specjalnego, zapadł dopiero w kwietniu 2009 roku - po niemal 28 latach od tragedii. Sąd Najwyższy oddalił wówczas kasacje obrony, uznając je za niezasadne, a wyroki sądów niższych instancji - za zgodne z prawem.

Według SN sądy dwóch instancji słusznie uznały, że funkcjonariusze użyli broni bezprawnie, gdyż strzelając, nie byli w bezpośrednim zwarciu z górnikami, oddawali strzały z bezpiecznej odległości, a ich życiu nie groziło bezpośrednie niebezpieczeństwo. SN podkreślił, że obrażenia górników świadczą, iż "strzały były mierzone", bo spośród dziewięciu zabitych górników czterech trafiono w głowę, jednego w szyję, dwóch w pierś, dwóch w brzuch, a spośród rannych tylko dwóch doznało ran od rykoszetów.

W oddzielnym procesie odpowiadał gen. Czesław Kiszczak, oskarżony o przyczynienie się do śmierci górników w "Wujka". Jego proces toczył się przed warszawskim sądem. Pierwszy proces ruszył w 1994 roku - w 1996 roku SO uniewinnił Kiszczaka. W 2004 roku skazał go na dwa lata więzienia w zawieszeniu. W 2008 roku sprawę umorzono z powodu przedawnienia. W 2011 roku ponownie Kiszczaka uniewinniono. Wszystkie wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny w Warszawie, który zwracał sprawy do SO. Kiszczak zmarł w listopadzie 2015 roku.

Największa tragedia stanu wojennego

Protest w kopalni "Wujek" rozpoczął się 14 grudnia po tym, gdy górnicy dowiedzieli się o aresztowaniu szefa zakładowej "Solidarności" Jana Ludwiczaka. 16 grudnia kopalnię otoczyły siły milicji i wojska z czołgami i wozami pancernymi. Negocjacje strajkujących z władzami nie przyniosły rezultatu. Przed godziną 11 czołgi sforsowały kopalniany mur, a uzbrojone oddziały ZOMO wkroczyły na teren zakładu. Do akcji wprowadzony został milicyjny pluton specjalny, padły strzały. Na miejscu zginęło sześciu górników, jeden umarł kilka godzin po operacji, dwóch kolejnych na początku stycznia 1982 roku. Ponad 20 innych górników zostało rannych. Była to największa tragedia stanu wojennego.

mbl

Polecane

Wróć do strony głównej