Londyn

2007-09-01, 11:10

Londyn

Pojawiły się pierwsze różnice zdań między Waszyngtonem a Londynem w sprawie przyszłości wojny w Iraku.

Pojawiły się pierwsze różnice zdań między Waszyngtonem a Londynem w sprawie przyszłości wojny w Iraku. Prezydent George Bush oświadczył, że Stany Zjednoczone potrzebują wszystkich partnerów koalicyjnych, gdyż jest jeszcze „wiele roboty do zrobienia”. Natomiast ministrowie brytyjscy zapowiadają, że decyzja o wycofaniu 5000 żołnierzy z południowego Iraku zostanie podjęta niezależnie od Waszyngtonu, w zależności od sytuacji w mieście Basra.

Andrew Grice – komentator polityczny dziennika The Independent – ocenia, że George Bush jest „poirytowany” stanowiskiem przyjętym przez gabinet brytyjski, czego nie ukrywał w wywiadzie dla telewizji Sky News, mówiąc, że oczekuje od koalicjantów „twardej roboty” w Iraku i Afganistanie. Amerykański prezydent zapowiedział pośrednio zwiększenie amerykańskiego kontyngentu w Iraku, tymczasem w Londynie oczekuje się, że premier Gordon Brown zakomunikuje w październiku o wycofaniu wojsk brytyjskich z Basry i przekazaniu sektora południowego Iraku lokalnym siłom bezpieczeństwa.  

The Independent zwraca też uwagę na rozbieżności w ocenach sytuacji militarnej w południowym Iraku. Wojskowi amerykańscy oceniają, że odwrót z Basry jest brytyjską porażką, która wzmocni partyzantkę. Brytyjscy ministrowie spraw zagranicznych i obrony twierdzą, że przekazywanie południowego sektora irackiej armii i policji wzmacnia pozycję lokalnych władz.

Rafał Brzeski

Polecane

Wróć do strony głównej