Strachy na Lachy

2008-08-31, 09:22

Strachy na Lachy

Na polski spór o tarczę antyrakietową ma wpływ propaganda zza granicy.

W związku z niedawnym podpisaniem polsko-amerykańskiej umowy o instalacji w Polsce elementów tzw. tarczy antyrakietowej, na nowo rozgorzał wewnątrzpolski spór o to, czy dla mieszkańców naszego kraju to oznacza zwiększenie czy zmniejszenie ich bezpieczeństwa. Na ten spór ma także wpływ propaganda pochodząca zza granicy.

Niezadowolenie z tego powodu wypowiada Moskwa. Gdyby pod wpływem rosyjskiego niezadowolenia władze Czech albo Polski zawahały się, to od razu byłoby wiadomo, cui prodest. Jest znamienne, że w Polsce podobne niezadowolenie jest wyrażane przez polityków SLD, którzy przy tej okazji sytuują siebie jednakowo daleko od swoich rywali ― czy to z rządzącej PO, czy to z opozycyjnego PiS. Brzmi to zbieżnie z tezami polityków rosyjskich, przestrzegających, że obiekty takie jak "tarcza antyrakietowa" w razie ewentualnej wojny (bez uściślania między ― kim a kim) znajdą się wśród celów przeznaczonych do zniszczenia w pierwszej kolejności.

Wśród polityków SLD, zwłaszcza wśród tych, którzy wcześniej byli działaczami PZPR, łatwiej niż gdzie indziej można znaleźć takich, którzy nie są skłonni akceptować szpiegostwa płk. Kuklińskiego na rzecz USA. Spór o postawę Kuklińskiego w minionych 19 latach kilkakrotnie nabierał intensywności. Ludzie skłonni go za jego wywiadowczą działalność potępiać, woleli milczeć o tym, czego Kukliński (z racji funkcji, pełnionych przezeń w LWP) dowiedział się o planach wojennych Układu Warszawskiego.

W myśl tych planów to Wschód (a wcale nie Zachód, jak publicznie straszyła nas przez dziesiątki lat komunistyczna propaganda) miał rozpocząć III wojnę światową, a zarówno LWP jak też ludność i obszar PRL były z góry spisane na straty. Komunistyczna generalicja (PRL-owska i sowiecka) na zimno kalkulowała ogrom strat, jakie narodowi polskiemu zadałoby przeciwuderzenie Zachodu, dokonane za pomocą broni nuklearnej. Zwłaszcza pas, ciągnący się mniej więcej wzdłuż Wisły, był przewidziany jako obszar takiej potwornej hekatomby, mającej powstrzymać drugi rzut sowieckiego uderzenia za zachodnią Europę. (Sowieci znali, albo bez trudu odgadywali, prawdopodobną reakcję wojsk NATO na swój atak.) 

Więcej: w różnych miejscach Polski były rozlokowane składowiska sowieckich bomb nuklearnych, przeznaczonych do użycia przez lotnictwo LWP przeciwko Zachodowi. Podobnie jak słynne teraz Redzikowo owe składowiska znajdowały się na obszarze polskich Ziem Odzyskanych, i to podobno nawet jeszcze w 1990 roku. Czy ktokolwiek z działaczy świeżo (wtedy) rozwiązanej PZPR okazywał publicznie przerażenie tym, "co by było, gdyby"? Nie przypominam sobie. Na miejsca dyslokacji głowic jądrowych w Polsce również (w razie wojny) mogły spaść ― prewencyjne albo odwetowe ― nuklearne, wykonane przez siły zbrojne Zachodu. Stanowiłoby to jeszcze jeden, oprócz linii Wisły, obszar potwornej hekatomby w Polsce, zamienionej tym sposobem w radioaktywną pustynię.

Porównując namiętne filipiki Lewicy przeciwko "tarczy" i jej znamienne milczenie na temat znacznie większego ryzyka, na jakie przez wiele lat wystawili nasz kraj komuniści można powiedzieć po prostu: tu ich boli. Nie to ważne że instalacje i projekty militarne zwiększają ryzyko kontruderzeń. Ważne jest to, że chodzi o obiekty amerykańskie, a nie obiekty, należące do wschodniego supermocarstwa! Wzorem rewolucji kubańskiej: Moscú SI, Yankee NO (= Moskwa TAK, Jankesi NIE).

Upewnia nas co do tego jeszcze jedna okoliczność. Ani komunistyczna soldateska koreańska, ani reżym szyickich ajatollahów nie przejmują się "tarczą antyrakietową" w Polsce i w Czechach. Natomiast udział żołnierzy NATO (m. in. także ― Polaków) w operacjach przeciwko reżymowi talibów w Afganistanie i przeciwko reżymowi Saddama Husseina w Iraku  spotkały się nie tylko z zapowiedziami odwetu ze strony Al Qaidy i innych odwołujących się do islamu organizacji terrorystycznych. Nastąpiły również realizacje takich pogróżek, np. w Madrycie i Londynie. Rządzący (ówcześnie) politycy z SLD, wysławszy polskich żołnierzy na te dwie wojny, zarazem uspokajali krajową opinię publiczną, że nie ma zwiększenia zagrożenia, chociaż pogróżki pod adresem również naszego kraju owi terroryści wypowiadali. Jak widać, pogróżki się liczą ― ale te z Moskwy, a nie te od Al Qaidy. 

Konrad Turzyński


 

Polecane

Wróć do strony głównej