Fałsz jedności, kłamstwo różnorodności

2007-08-22, 14:38

Fałsz jedności, kłamstwo różnorodności

Naród potrzebuje widowisk i igrzysk. Potrzebuje dumy i pewności siebie – czegoś zupełnie odwrotnego niż zblazowane strofy Słonimskiego.

Naród potrzebuje widowisk i igrzysk. Potrzebuje dumy i pewności siebie – czegoś zupełnie odwrotnego niż zblazowane strofy Słonimskiego.

Defilada Wojska Polskiego, fot. J. Szymczuk

Kuba Majmurek pewnie uzna w swoim dialektycznym rozumowaniu, że próbuję go zmusić do podzielenia moich poglądów. W imię różnorodności, chcę mu tylko przypomnieć, że jego wydumane przemyślenia mają niewiele wspólnego z tym, co działo się w Warszawie w rocznicę święta Wojska Polskiego.

Nie wiem, dlaczego autor tekstu pt. „Polityka historyczna na ulicach” próbuje przekonać, że jest samotnym głosem zdrowego rozsądku, ostatnim przejawem różnorodności. Jego odbiór parady, która przeszła ulicami Warszawy 15 sierpnia, jest nieco inny od tonu prasowych doniesień i telewizyjnych relacji. Ale to nie powód, by pisać o niepokoju i różnorodności polskiego społeczeństwa.

W przeciwieństwie do pochodów pierwszomajowych, których wielkim miłośnikiem jest autor omawianego tekstu, do przyjścia na defiladę nikt nikogo nie zmuszał. Może trudno w to uwierzyć, ale tłumy mieszkańców Warszawy, które chciały oglądać polskich żołnierzy, przyszły pod Belweder bez przymusu. I nikt nikogo nie legitymował z przynależności partyjnej, nie pytał o orientację seksualną, o poglądy na model rodziny, ani o inne wyznaczniki, według których lewica próbuje klasyfikować polską różnorodność Anno Domini 2007.

Kuba Majmurek nie kryje oburzenia faktem, że państwo polskie próbuje pielęgnować tradycję. W dniu takim jak 15 sierpnia składamy hołd polskiej armii. Militarny charakter tego święta jest jak najbardziej na miejscu. Jeśli doczekam dnia, gdy w Boże Narodzenie Pasterkę zastąpi koncert pieśni wojskowych, uznam rację tych, którzy mówią o militarnej propagandzie. Tymczasem Wojsko Polskie istnieje i będzie istnieć, wbrew propagandzie pacyfistycznej. Nie dziwi mnie pogląd krytykujący oprawę ostatnich obchodów, gdy wiem, że wymarzonym światem Majmurka, byłby świat bez państw, granic, bez różnic społecznych i kulturowych. Słowem utopia, przed którą polskie wojsko w 1920 roku uratowało Europę i, paradoksalnie, której rocznicę upamiętniała tamta defilada.

Autor posuwa się jeszcze dalej, gdy pisze o „bismarckowskim” modelu polityki historycznej, który chce się w Polsce ożywić. Kilka zdań wcześniej porównuje go zresztą do modelu amerykańskiego i wylewa próżne żale nad tuszowaniem problemów ludzi i wspólnot wykluczonych. To też nie dziwi, bo załamywanie rąk nad tą częścią społeczeństwa, która nie radzi sobie z rzeczywistością jest specjalnością lewicowej młodzieży. Autor, jakoś nie zauważa, że armia – jak rzadko, która wspólnota – od zawsze była miejscem, gdzie pochodzenie miało niewielkie znaczenie. Pomijam sytuacje, gdy tchórzliwi młodzi ludzie płacą za przyznanie im inwalidzkich kategorii poborowych. Ci podzielają pogląd Kuby Majmurka na polską armię i wojsko w ogóle.

Najłatwiej czołgom i maszerującym kolumnom żołnierzy przeciwstawić głodne dzieci i samotne matki. Całość nazwać nacjonalistyczną hucpą i pisać o bezsensie zagranicznych misji wojskowych. Może warto by zapytać o miliony wyrzucone na agendy podobne do ONZ, opanowane przez nawiedzonych lewicowych mesjaszy, gotowych przejeść wszystkie pieniądze świata pod sztandarem pomocy biednym, wykluczonym i nieuświadomionym w marksizmie-leninizmie?

Naród potrzebuje widowisk i igrzysk. Potrzebuje dumy i pewności siebie – czegoś zupełnie odwrotnego niż zblazowane strofy Słonimskiego. Nawiasem mówiąc przewrotność tego człowieka jest przekomiczna w tym kontekście. Sługus kolejnych rządów dwudziestolecia międzywojennego, autor m.in. szopki politycznej i przyjaciel Wieniawy, po wojnie stał się lokajem kolejnej władzy – tym razem ludowej. I w jej imieniu był wielkim orędownikiem pokoju i powszechnej miłości między narodami. Ale akurat biografia Słonimskiego, nie ujmując nic jego twórczości, w sam raz pasuje do oblicza współczesnej lewicy. Jako wzór dla młodego pokolenia – już niekoniecznie.

Janusz Podolski

Test jest polemiką z artykułem:

"Polityka historyczna na ulicach"

Polecane

Wróć do strony głównej