Europa się oddala. Porażki Lecha, Legii i Ruchu

2012-08-02, 21:41

Europa się oddala. Porażki Lecha, Legii i Ruchu
Artur Jędrzejczyk (Legia) i Marti Misut Guilem (SV Ried). Foto: PAP/EPA/ALOIS FURTNER

W czwartkowych meczach trzeciej rundy eliminacji Ligi Europy porażki poniosły wszystkie polskie zespoły. Rewanże za tydzień.

Posłuchaj

O szczegółach spotkania Ruchu Chorzów Andrzej Zowada
+
Dodaj do playlisty

Gospodarzem pierwszego meczu trzeciej rundy eliminacji był Ruch Chorzów, który przegrał z czeską Viktorią Pilzno 0:2. Pozostali nasi reprezentanci w rozgrywkach, Legia Warszawa i Lech Poznań rywalizację rozpoczęli na wyjazdach. "Wojskowi" przegrali z SV Ried 1:2, a "Kolejorz" uległ AIK Sztokholm 0:3.

Porażka na oczach selekcjonera

W pierwszej połowie meczu Ruchu z Wiktorią zdecydowanie większe powody do zadowolenia miała setka czeskich kibiców wygrzewających się w promieniach zachodzącego słońca. Goście, mający w składzie czterech reprezentantów Czech z Euro 2012, przeważali bezdyskusyjnie.
Gra toczyła się głównie na połowie "Niebieskich" i gdyby gracze Viktorii potrafili wykorzystać błędy chorzowskich obrońców, wynik byłby zdecydowanie inny. Bramkarz przyjezdnych w trudnej sytuacji był raz, broniąc płaski strzał Łukasza Janoszki.
Z trybuny poczynania swoich byłych podopiecznych obserwował Waldemar Fornalik, który w lipcu stanowisko trenera Ruchu zamienił na fotel selekcjonera kadry. Ominęła go więc trudna zapewne rozmowa z zawodnikami w przerwie. Z tym problemem musiał sobie poradzić prowadzący obecnie zespół jego brat Tomasz.

Arkadiusz
Arkadiusz Piech (Ruch) i Vaclav Prohazka (Victoria)/ fot. PAP/ Andrzej Grygiel

Po przerwie początkowo niewiele się jednak zmieniło. Znów piłka rzadko opuszczała połowę gospodarzy. Chorzowianie odpowiedzieli tylko uderzeniem Marka Zieńczuka z rzutu wolnego, obronionym przez bramkarz Viktorii.
W 68. minucie powinno być 0:1, gdyby obrońca David Limbersky trafił w bramkę z 12 metrów. Być może to podziałało "trzeźwiąco" na gospodarzy, bo po chwili to oni ruszyli do przodu.
Efekt był inny od zamierzonego, bowiem gola zdobyli rywale. Rezerwowy David Stipek wykorzystał kolejny błąd chorzowskiej defensywy.
Ostatecznie pogrążył gospodarzy Michal Duris. Pokonał bramkarza Ruchu strzałem z bardzo ostrego kąta, bardzo przybliżając swój zespół do awansu.

Ljuboja przywrócił nadzieję

Przed wylotem do Austrii podopieczni Jana Urbana spodziewali się trudniejszej przeprawy niż w poprzedniej rundzie z łotewskim Metalurgsem Lipawa. Zespół SV Ried wyraźnie jednak zaskoczył polski zespół, do którego powrócili rekonwalescenci Ivica Vrdoljak i Danijel Ljuboja. Jednak tylko ten drugi znalazł się w podstawowej "11". Jak się okazało, jego bramka w końcówce spotkania pozostawiła Legii nadzieje na awans do 4. - ostatniej, rundy kwalifikacji.
Goście długo nie potrafili stworzyć zagrożenia pod bramką austriackiego zespołu. Pierwszą groźną akcję przeprowadzili dopiero w 41. minucie, ale strzał Michała Kucharczyka został zablokowany.
W drugiej połowie na boisku pojawił się Marek Saganowski, który w rewanżowym spotkaniu z Metalurgsem zdobył trzy bramki. Jednak niewiele to zmieniło. Sześć minut po przerwie w polu karnym Legii doszło do nieporozumienia Michała Żewłakowa z Inaki Astizem, co wykorzystał Rene Gartler.
W 61. minucie Jakub Wawrzyniak został ukarany drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką za zagranie ręką w polu karnym, a Dusan Kuciak przy strzale z rzutu karnego Anela Hadzica był bezradny.
Realne szanse na awans do kolejnej rundy przed rewanżem dał Legii Ljuboja, który wykorzystał dośrodkowanie z rzutu wolnego Miroslava Radovicia i strzałem głową pokonała bramkarza gospodarzy.

Martin
Martin Kayongo-Mutumba i Viktor Lundberg (obaj AIK) oraz Vojo Ubiparip (Lech)/ fot. PAP/EPA/ERIK MARTENSSON

"Kolejorz" pod ścianą

Wygrywając u siebie 3:0 z Lechem Poznań piłkarze AIK Sztokholm zrobili wielki krok na drodze do awansu do 4. rundy kwalifikacyjnej Ligi Europejskiej.
Trener Lecha Mariusz Rumak przestrzegał przed atakami gospodarzy w pierwszym kwadransie. Miał rację. Do 15 min w ofensywie był tylko zespół AIK.
Gospodarze wykonywali w tym okresie dwa rzuty rożne. Przy pierwszym groźnie było po strzale Daniela Gustavssona i poprawce Celso Borgesa. Przy drugim główkował groźnie Viktor Lundberg, ale piłkę zdołał złapać Jasmin Buric.
Dopiero po kwadransie Aleksandar Tonew i Gergo Lovrencsics wyprowadzili pierwsze kontrataki. Ich akcje udanie zablokował Niklas Backman.
W 18. min bardzo ostry strzał oddał Łukasz Trałka i chwilę później próbował przelobować Ivana Turinę, byłego bramkarza Lecha. Bezskutecznie. Polski zespół stworzył jeszcze parę groźnych sytuacji. Najaktywniejszy był Lovrencsics.
AIK również zagrażał Buricowi. W 32. min po rzucie rożnym chybił Lundberg. Ale w minutę później Tonew omal nie zaskoczył strzałem z ostrego kąta Turiny. Bramkarz AIK skutecznie i szczęśliwie bronił nogami.
Dochodziło do ostrych starć zawodników obu drużyn. Do przerwy sędzia jednak nikogo nie ukarał kartką. W 38. min rzut wolny z 22 metrów wykonywał Robert Ahman-Persson. Na szczęście dla gości piłka przeleciała obok słupka.
Końcówka pierwszej połowy należała zdecydowanie do gospodarzy. Okazje mieli Martin Kayongo Mutumba i Lundberg. Gościom udało się utrzymać do przerwy bezbramkowy remis.
Po zmianie stron Lech zaatakował, ale przeważał krótko i nie zagroził poważniej rywalom. Potem inicjatywę zdecydowanie przejęli miejscowi. Jeszcze w 59. min Buric znakomicie się spisał w sytuacji sam na sam z Lundbergiem.
W 60. min, po zbyt krótkim wybiciu piłki przez Manuela Arboledę, przejął ją Lundberg i podał do bramkostrzelnego obrońcy Martina Olofa Lorentzsona, który strzałem pod poprzeczkę zdobył pierwszego gola dla AIK.
Lech usiłował wyrównać. W 69. min okazje podbramkowe stworzyli Tonew i Lovrencsics. Sytuacji do zdobycia goli więcej mieli jednak na słynnym stadionie Rasunda piłkarze AIK. Na 2:0 podwyższył po podaniu Mutumby Celso Borgis w 78 min.
Nie pomogły zmiany w składzie Lecha. W 86. min bardzo aktywny Viktor Lundberg po akcji Mutumby lewą stroną ustalił wynik spotkania.
W doliczonych pięciu minutach, także ze względu na przerwanie meczu po wrzuceniu na boisko rac przez kibiców Lecha w 65. min, Turina rzucił się pod nogi Bartosza Ślusarskiego. Sędzia uznał, że karnego nie było.

pg, PAP

Polecane

Wróć do strony głównej