Premier League: rusza najlepsza liga świata. Kto rzuci wyzwanie Manchesterowi City?

2018-08-10, 15:23

Premier League: rusza najlepsza liga świata. Kto rzuci wyzwanie Manchesterowi City?
Piłkarze Manchesteru City. Foto: PAP/NIGEL RODDIS

W piątkowy wieczór Manchester United i Leicester zainaugurują sezon 2018/19 Premier League. Faworyt rozgrywek wydaje się oczywisty, jednak nikt nie zamierza składać broni - co szykuje dla kibiców najbardziej spektakularna liga świata?

Posłuchaj

O tym, co może się wydarzyć na innych boiskach i o nastrojach w zespołach przed nowym sezonem - Adam Dąbrowski (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Łatwo myśleć o Premier League jako o najsilniejszej lidze globu. Mamy tu wszystko - wielkie gwiazdy, ogromne pieniądze, uznanych trenerów, kapitalną otoczkę i emocje praktycznie w każdym spotkaniu, nawet na dole tabeli. I choć od lat budowane za prawdziwe fortuny zespoły przeżywają bolesne rozczarowanie w europejskich pucharach, trudno nie docenić walki, która toczy się na krajowym podwórku.

Na co najbardziej czekamy w rozpoczynającym się sezonie? Na co trzeba zwrócić szczególną uwagę? Oto kwestie, które przed startem batalii 2018/19 wydają się wyjątkowo ciekawe.

Manchester City jeszcze bardziej odskoczy rywalom?

Pep Guardiola i "Obywatele" nie pozostawili żadnych wątpliwości co do tego, czy mistrzowski tytuł był zasłużony. 100 zdobytych punktów na przestrzeni 38 kolejek, 19 oczek przewagi nad drugim w tabeli Manchesterem United, najwięcej zdobytych bramek i najmniej straconych - ta batalia może nie była bezbłędna, jednak pokazała bardzo wyraźnie, że możemy mówić o dominacji.

Czy w tym sezonie będzie podobnie? Guardiola stworzył na Etihad Stadium prawdziwego potwora, który na krajowym podwórku rozdawał karty. I wiele wskazuje na to, że tym razem będzie podobnie. Kadra "Obywateli" wygląda imponująco, a dołączył do niej jeszcze jeden zawodnik, który potrafi zrobić różnicę - Riyad Mahrez, za którego ekipa z Manchesteru zapłaciła niecałe 70 milionów euro. To, że nawet piłkarz tej klasy nie będzie miał tutaj pewnego miejsca w podstawowej jedenastce, jest znamienne.

Notowania bukmacherów potwierdzają przewidywania ekspertów - kursy na to, że Manchesterowi City uda się obronić tytuł, każą stwierdzić, że tylko coś niewytłumaczalnego może pokrzyżować plany Pepa Guardioli i spółki.

Kto spróbuje zaatakować z drugiej lini? Głównym przeciwnikiem wydaje się Liverpool, który wzmocnił się w trakcie okienka transferowego. Juergen Klopp sprowadził bramkarza z prawdziwego zdarzenia, którego brakowało "The Reds". Co do klasy Allisona nikt nie ma większych wątpliwości, do tego dochodzą Naby Keita z RB Lipsk, Fabinho z Monaco i Xherdan Shaqiri, który zaliczył spadek ze Stoke, ale swoimi nieszablonowymi zagraniami może w pojedynkę wygrywać mecze.

180 milionów euro robi wrażenie, ale patrząc na tych piłkarzy, rozrzutność to nie pierwsza myśl, która przychodzi do głowy. Klopp daje jasny sygnał, że chce wzmacniać swoją drużynę. Kluczowi zawodnicy zostali na Anfield, wciąż mają wielkie apetyty na sukces. Jeśli ofensywa, która w ubiegłych rozgrywkach prezentowała się kapitalnie, zdoła utrzymać ten poziom, a zespół będzie unikał kosztownych wpadek ze słabszymi rywalami, "The Reds" nie stoją na straconej pozycji.

Do tego dochodzi fakt, że Klopp to jedyny menedżer, który ma korzystny bilans z Guardiolą, a do tego jasno mówi, czego wymaga od swoich piłkarzy. Nawet jeśli Liverpool nie będzie w stanie zakończyć rozgrywek z trofeum, to na pewno ten zespół będzie oglądać się z przyjemnością.

Ścisk w czołowej czwórce

W ostatnich sezonach przywykliśmy do tego, że rywalizacja o czołową czwórkę rozgrywa się praktycznie do ostatniej kolejki. Mistrzostwo to jedno, ale gra o szansę występów w Lidze Mistrzów może budzić nawet większe emocje.

O ile dla Manchesteru City rozczarowaniem będzie brak tytułu, to Manchester United, Tottenham, Liverpool, Chelsea i Arsenal można uznać za grupę pościgową, która za cel stawia sobie miejsce w TOP 4. Jeśli nie uda się awansować do Ligi Mistrzów, będzie można mówić o katastrofie. Swoje problemy ma jednak praktycznie każda z tych ekip, może za wyjątkiem Liverpoolu.

Chelsea i Arsenal wchodzą w sezon z nowymi trenerami. "The Blues" pożegnali się z Antonio Conte, stery przejął inny Włoch - Maurizio Sarri. Jego praca w Napoli na pewno zasługuje na uznanie, ale prawda jest taka, że 59-latek nie wygrał jeszcze nic w swojej trenerskiej karierze. Pewnym ułatwieniem będzie fakt, że zespół będzie mógł bardziej skupić się na ligowych rozgrywkach. Wzmocnieniem jest Jorginho, z którym Sarri pracował w Neapolu, stratę Courtois ma powetować Kepa, najdroższy bramkarz świata. Szansę na regularną grę będzie miał Mateo Kovacić, wypożyczony do końca sezonu.

Personalnie londyńczycy wyglądają dobrze, kluczowy będzie dla nich powiew świeżości nowego menedżera - Conte miał problemy w szatni zespołu, największym gwiazdom zdarzało się przechodzić obok meczów, brakowało atmosfery i jedności. Jeśli uda się to zapewnić, pierwsza czwórka będzie na wyciągnięcie ręki.

W przebudowie jest także Arsenal, który po ponad dwóch dekadach rozstał się z Arsenem Wengerem. Jego następcą będzie Unai Emery, który po nieudanej przygodzie w naszpikowanym gwiazdami PSG szuka nowego wyzwania. Kiedy trenował Sevillę, był uznawany za jednego z najbardziej obiecujących szkoleniowców, mógł przebierać w ofertach. W Paryżu nadszarpnął tę opinię, jednak "Kanonierzy" mogą być optymalnym wyborem - będzie chciał odbudować zarówno swoją markę, jak i klubu, który w Premier League od lat nie jest w stanie nawiązać walki o mistrzostwo.

Trzeba przyznać, że Emery nie próżnował - wzmocnił obronę, sięgając po Bernda Leno i Sokratisa, a także doświadczonego Stephane'a Lichtsteinera. Najciekawszym transferem jest jednak Lucas Torreira. Defensywny pomocnik dobrze wyglądał na mundialu, zaliczył udany sezon w barwach Sampdorii, może być bardzo ważną postacią środka pola "Kanonierów". 

Trudno oprzeć się wrażeniu, że czarne chmury zbierają się nad Old Trafford, a zwłaszcza nad Jose Mourinho. Portugalczyk w okresie przygotowawczym narzekał dosłownie na wszystko, zespół nie imponował w towarzyskich meczach, w transferowym okienku ściągnął Freda z Szachtara i Diogo Dalota z Porto. Kibice narzekali na defensywny styl gry, brak pomysłu na wykorzystanie ofensywnych piłkarzy, podcinanie skrzydeł co bardziej kreatywnym piłkarzom, wieczne szukanie wymówek... Koniec końców mówimy jednak o wicemistrzu Anglii.

Nad Mourinho wisi widmo trzeciego sezonu - menedżer w każdym ze swoich ostatnich klubów poległ właśnie w tym momencie, popadając w konflikt z piłkarzami, klubowymi włodarzami i kibicami. Wielu ekspertów przewiduje, że tym razem będzie podobnie, a "The Special One" nie doczeka świąt na stanowisku.

Sporo powodów do rozmyślań mają też kibice Tottenhamu. Na pewno budujące jest to, że zespołowi z północnego Londynu udało się utrzymać wszystkie największe gwiazdy i nie osłabić się na rzecz żadnego z rywali. Problem w tym, że klub nie zdołał sfinalizować żadnego transferu. Wielkie angielskie kluby przyzwyczaiły do tego, że co sezon wydają na nowych piłkarzy fortunę. Tottenham w pewnym stopniu wyłamywał się z tej tendencji - zdarzało mu się wydawać duże pieniądze na zawodników, jednak często sięgano po graczy, którzy kształtowali się u Mauricio Pochettino, wchodzili na szczyt formy pod jego okiem. Argentyńczyk to spec od tworzenia piłkarzy, wyciągania z zespołu maksimum potencjału. Ale menedżer na pewno nie jest zadowolony z bierności klubowych władz.

Przeprowadzka na nowy stadion to wielki wydatek, trzeba więc zacisnąć pasa. Zapowiedzi były jednak duże, Pochettino miał dostać na transfery 150 milionów funtów, brukowce w Anglii co chwila łączyły nowych piłkarzy z przeprowadzką do Londynu. Ostatecznie nie udało się ściągnąć nawet Jacka Grealisha z Aston Villi. Posiadanie wąskiej kadry może się zemścić w sytuacji, w której trzeba będzie grać na kilku frontach. Pierwszy skład Tottenhamu robi duże wrażenie, jednak wystarczy kilka kontuzji i spadek formy, by zespołowi groziła katastrofa. 

Kto czarnym koniem?

Scenariusz, w którym ktoś spoza wymienionych wyżej zespołów wdziera się do czołówki, brzmi jak science-fiction. Nie możemy jednak zapomnieć, że dość skostniały układ trzy sezony temu rozbił zespół Leicester, któremu nikt nie dawał szans na tytuł. To prosty, ale też jedyny powód, dla którego takiego scenariusza nie można odrzucić.

Obiecująco wygląda West Ham United, nowy zespoł Łukasza Fabiańskiego. "Młoty" sprawnie poruszały się na transferowym rynku, wzmocniły każdą formację, zatrudniły też Manuela Pellegriniego. Nie jest wielką tajemnicą, że trudno być kibicem tej drużyny, większość zapowiedzi o wyższych celach brutalnie rozbija się o rzeczywistość, łatwiej znaleźć takich, którzy bardziej niż w zaskakujący sukces wierzą w spektakularną klapę.

Podobnie wygląda sytuacja Evertonu, który zdecydował się zatrudnić Marco Silvę i znów wykładał spore kwoty na nowych piłkarzy. Ciekawie prezentuje się dwójka beniaminków, Wolverhampton i Fulham. Obie ekipy nie oszczędzały na transferach, "Wilki" zdołały wzmocnić się takimi graczami jak Rui Patricio czy Joao Moutinho, do tego dochodzi najlepszy piłkarz ubiegłego sezonu, czyli Ruben Neves. Portugalska kolonia jest bardzo mocna, patrząc na skład, można domyślać się, że ten zespół zaskoczy niejednego z bardziej uznanych rywali.

Fulham zdołało sprowadzić Jeana Michaela Seriego, jedną z gwiazd Ligue 1, Aleksandara Mitrovicia z Newcastle i Alfiego Mawsona ze Swansea, a na wypożyczenie do Londynu trafił Andre Schurrle z Borussii Dortmund. Jednym z tych, którzy mogą dużo wnieść do Premier League, będzie najbardziej obiecujący angielski skrzydłowy - Ryan Sessegnon, uznany najlepszym piłkarzem Championship ubiegłego sezonu. Miał wiele opcji z silniejszych klubów, ostatecznie jednak, kiedy udało się wywalczyć awans, złożył podpis pod nowym kontraktem.

Źródło: YouTube/SportVideosMM

Spadek?

W poprzednich rozgrywkach widzieliśmy wyraźnie, że nawet beznadziejny początek sezonu nie przekreśla szans na to, by utrzymać się w lidze, a tym, co może pogrzebać marzenia o uniknięciu relegacji, są nerwowe i nieprzemyślane ruchy dotyczące menedżerów. Gdyby władze WBA nie zdecydowały się na zatrudnienie Alana Pardewa w roli ratownika, wcale nie musiało dojść do katastrofy.

Stoke City i Swansea popełniły o wiele więcej grzechów, które przesądziły los tych drużyn - pamiętamy jednak, że walka o utrzymanie trwała do samego końca rozgrywek. Katastrofalny start rozgrywek w wykonaniu Crystal Palace nie znaczył wiele, zespół zakończył sezon na 11. pozycji.

Ligowy byt udało się uratować w Huddersfield, personalnie chyba najsłabszej ekipie całej ligi. Obiegowa opinia jest jednak taka, że pierwszy sezon jest dla beniaminków stosunkowo łaskawy, schody zaczynają się w drugim, stąd też "Teriery" nie mają mocnych notowań. Wzmocnienia nie były spektakularne, nie widać jakości w ofensywie, a to ona była główną bolączką poprzedniej batalii.

Problemów można spodziewać się w Watford, któremu może brakować regularności - największym transferem jest sprowadzenie Gerarda Delofeu, który nieustannie boryka się z ustabilizowaniem formy. W grze o utrzymanie stabilizacja jest niezwykle ważna, tymczasem "Szerszenie" wyglądają na prawdziwą zagadkę.

Mizernie wygląda Cardiff, prowadzone przez Neila Warnocka. Specjalista od awansów (ma ich na swoim koncie aż osiem, co jest rekordowym osiągnięciem) nigdy nie sprawdził się w elicie, ma słaby bilans w grze przeciwko czołowym angielskim drużynom. Patrząc na skład, trudno oczekiwać, by w tym sezonie miało się to zmienić. Wzmocnieniami są głównie zawodnicy z Championship, będący na dorobku. Ambicji na pewno nie będzie można im odmówić, pytanie tylko, czy pójdą za tym umiejętności.

Na spokojny sen raczej nie będą mogli liczyć kibice Brighton, jednak patrząc na rozsądnie wyglądające transfery, mogą liczyć na to, że jeśli nowi zawodnicy dobrze wejdą do zespołu, uda się zanotować udany sezon, bez konieczności nieustannego oglądania się za plecy.

Coś do udowodnienia

Poszukiwanie gwiazd, które będą błyszczeć w nadchodzącym sezonie, nie wygląda na specjalnie skomplikowane zadanie. Według wszelkiego prawdopodobieństwa o koronę króla strzelców znów będą walczyć Harry Kane, Sergio Aguero i Mohamed Salah. Pierwsza dwójka w ostatnich sezonach pokazywała niesamowitą regularność, można zastanawiać się, czy Salah zdoła powtórzyć swój niesamowity sezon. Do tych graczy będzie chciał dołączyć Pierre-Emerick Aubameyang, który powinien mieć już za sobą aklimatyzację w Premier League. Co do tego, że będzie dochodził do sytuacji, nie mamy wątpliwości.

Zawodników, którzy mają wiele do udowodnienia, jest wielu. Kibice Manchesteru United liczą na to, że wreszcie zobaczą grających na maksimum umiejętności Alexisa Sancheza i Paula Pogbę. W Chelsea Alvaro Morata będzie chciał pokazać kibicom, że skreślili go przedwcześnie. 

Z Arsenalem w przykrych okolicznościach rozstał się wychowanek Jack Wilshere. 26-letni Anglik zapowiadał się na gwiazdę, ale liczne kontuzje na pewno przeszkodziły mu w karierze. Teraz, już jako piłkarz West Ham, będzie chciał pokazać cały swój potencjał i sprawić, by "Kanonierzy" żałowali tego, że pozbyli się go bez żalu.

Wspominaliśmy już o Ryanie Sessegnonie z Fulham, jednak młodych i obiecujących piłkarzy jest więcej. Czekamy, by zobaczyć, co pokaże Richarlison w Evertonie, sprowadzony za darmo przez Crystal Palace Max Meyer, rewelacyjny w Championship Ruben Neves z Wolverhampton, Jean Michel Seri, którego jeszcze niedawno łączono z Barceloną i Manchesterem United, 21-letni środkowy pomocnik Ives Bissouma, dla którego bank rozbiło Brighton.

38 kolejek, europejskie i krajowe puchary - czasu i okazji do tego, by udowodnić swoją wartość, na pewno nie zabraknie. Początek już w piątek, ale na pierwsze wnioski i bardziej dokładne prognozy przyjdzie nam jeszcze poczekać.

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

Polecane

Wróć do strony głównej