Andrea Pirlo - artysta w świecie atletów zakończył karierę. Kto oglądał mistrza, rozumie sens słowa "wyjątkowy"

2017-11-08, 14:31

Andrea Pirlo - artysta w świecie atletów zakończył karierę. Kto oglądał mistrza, rozumie sens słowa "wyjątkowy"
Andrea Pirlo. Foto: PAP/PAUL MILLER

Ulubiony zawodnik piłkarskich hipsterów, człowiek, który na boisku widział absolutnie wszystko. Andrea Pirlo, jeden z ostatnich przedstawicieli wymierającego gatunku, którego przedstawiciele estetykę gry cenią wyżej niż atletyzm i fajerwerki, zakończył karierę.

Posłuchaj

Piotr Kowalczuk mówił z Rzymu o zakończeniu kariery przez Andreę Pirlo (Kronika Sportowa)
+
Dodaj do playlisty

Mistrz świata z 2006 roku, dwukrotny zwycięzca Ligi Mistrzów, sześciokrotny triumfator Serie A z Juventusem i Milanem. To tylko tytuły. Za kilkadziesiąt lat takie przedstawienie go może skłonić kogoś, kto nie widział w akcji Andrei Pirlo do stwierdzenia, że prawdopodobnie był dobrym piłkarzem.

To akurat jest oczywiste, ale samo określenie to niedopowiedzenie, które wychodzi poza skalę. Wystarczy włączyć któryś mecz Juventusu z ostatnich kilku lat, kiedy w środku pomocy operował zawodnik z numerem 21 na plecach. Usiąść wygodnie w fotelu i podziwiać.  

- Chodzi o to, by nadawać rzeczom znaczenie, znaleźć swoją drogę, wierzyć, że na koniec, pod każdym względem, dobro wygra ze złem, nawet jeśli w tym wszystkim było trochę cierpienia - to jeden z cytatów z "Il Maestro", który dobrze go definiuje, tak na boisku, jak i poza nim.

Jest wielu piłkarzy, którzy zachwycają na murawie, a po ostatnim gwizdku nie potrafią radzić sobie z rolą idola. Pirlo to nie ten przypadek. Potrafił zagrać idealne podanie na pięć, albo pięćdziesiąt metrów, uderzyć z rzutu wolnego w okienko, pociągać za sznurki w całym zespole. Nadawać rytm, wykonać nieoczekiwaną pauzę, by zagrać wprost na nogę napastnika.

A wszystko to tak, jak można wyobrażać sobie artystę przy pracy - mieszanka warsztatu szlifowanego przez lata i geniuszu, który dawał o sobie znać nawet w najprostszych rzeczach.

***

Pirlo ogłosił zakończenie kariery już wcześniej, a ostatni mecz w barwach New York City rozegrał w niedzielę. Mieliśmy czas, żeby przygotować się na ten moment. Mówiąc szczerze, nastąpił on przecież już wcześniej, kiedy Włoch zdecydował się odejść z Juventusu i zasilić szeregi zbliżających się do emerytury gwiazd MLS.

Mając na karku 36 lat, pozwolił sobie na to, by odejść w cień, jednocześnie nie rezygnując z piłki do końca. Czy chodziło o pieniądze? Gdyby była to tylko kwestia kilku zer więcej w kontrakcie, poszedłby do Chin albo do Kataru, skąd także miał propozycje.

A Nowy Jork i Andrea Pirlo? To wydaje się układ idealny. Kolebka hipsterów i ten, który stał się twarzą tego ruchu dla piłki nożnej. Na boisku grał tak, jak wyglądał poza nim. Elegancki, z klasą, z dystansem. Nienawidzący rozgrzewek, bezcelowego biegania, bardziej niż gole ceniącego asysty. Rzucającego myśli głębsze niż to, ze "przeciwnika nie można lekceważyć" albo "po tej porażce wrócimy silniejsi".

Do tego Pirlo ma swoją winnicę, a przy tym przyznaje, że najlepszym wynalazkiem w historii (poza kołem) jest PlayStation. W sylwetce Pirlo wszystko składa się na obraz bohatera dla tych, którzy w futbolu szukają czegoś więcej niż gole strzelone po indywidualnym rajdzie przez pół boiska i atomowe strzały z trzydziestego metra.

***

- Nie czuję presji, nie obchodzi mnie to. Niedzielne popołudnie 9 czerwca 2006 roku spędziłem na spaniu i graniu na konsoli. A potem wyszedłem na boisko i zostałem mistrzem świata - mówił.

Doszło do tego w 2006 roku po pamiętnym starciu z Francją, kiedy na pierwszym planie był Zinedine Zidane. Po czerwonej kartce schodzący z boiska w najważniejszym meczu, mijający puchar dla najlepszej drużyny globu.

Włosi triumfowali, a Pirlo został uznany najlepszym graczem tego starcia. 

To był piękny moment, ale przyszedł rok po największej traumie w karierze. W Stambule AC Milan przegrał w finale Ligi Mistrzów z Liverpoolem. Historia z rodzaju tych, które nigdy nie doczekają się wyjaśnienia. I spotkanie, dla jakich ogląda się piłkę nożną.

- Nigdy więcej nie zobaczę tego meczu. Wystarczy, że rozegrałem go raz, a do tego wiele razy zrobiłem to w głowie, szukając odpowiedzi i  wytłumaczenia, która może nawet nie istnieć. Kiedy dzieje się coś niemożliwego, jedna ze stron zawsze jest w beznadziejnej sytuacji (tu oryginalne określenie było "odrobinę" mocniejsze - przyp. red.). I to była nasza drużyna. Wzięliśmy się za ręce i skoczyliśmy z Mostu Bosforskiego. Myśleliśmy, żeby w ośrodku Milanu rozwiesić czarny całun obok zdjęć naszych sukcesów. Wiadomość dla przyszłych pokoleń, że myślenie o sobie jako o niepokonanym to początek drogi do miejsca, z którego nie ma powrotu - mówił.

***

Seniorską karierę rozpoczął w 1995 roku w Brescii. W tym klubie w wieku 16 lat zaliczył swój debiut w Serie A. W sumie rozegrał w lidze prawie 500 spotkań w barwach klubu ze swojej rodzinnej prowincji oraz Interu, Milanu i Juventusu.

Kierował grą świetnych zespołów, grał z gwiazdami, lub raczej te grały z nim, bo mimo tego, że obok niego biegali piłkarze o głośniejszych nazwiskach, to jego rola była niepodważalna. Ponad dwadzieścia lat w futbolu to wieczność, nie trzeba nawet tłumaczyć, w jak odległej epoce zaczynał. Można powiedzieć, że osiągnął wszystko, ale to też byłoby zbyt duże uproszczenie.

Doceniany był już wcześniej, ale wszystkie jego atuty uwidoczniły się w pełni, kiedy niechciany w Milanie zdecydował się przejść do "Starej Damy". Był centralnym punktem drużyny, a zaoferowanie kontraktu 33-latkowi stało się jednym z najlepszych interesów w historii piłki nożnej. W swoim debiutanckim sezonie został wybrany najlepszym graczem Serie A, a jego klub na lata zdominował krajowe podwórko.

Wielcy gracze zawsze potrafią pokazywać swoją klasę w momencie, kiedy inni w nich wątpią. Po latach od chwili, kiedy Inter zrezygnował z Pirlo, Massimo Moratti, prezes klubu przyznał, że ta decyzja była najgorszą ze wszystkich, które podjął w Mediolanie.

***

Pirlo nie wygrywał biegowych pojedynków, był słaby fizycznie, nie walczył w powietrzu. Ale gdyby zapytać go o to, co potrafi, jego technika, wizja i mentalność pozwalały mu odpowiedzieć jednoznacznie - grać w piłkę. To banalne, ale jednocześnie bardzo znamienne.

Największe zachwyty nad jego grą przyszły wtedy, gdy większość zawodników zaczyna starzeć się w przybijający sposób. Po trzydziestce zawodnicy tracą dawną dynamikę i swoje atuty fizyczne. Niektóre organizmy dopada zmęczenie po kilkunastu latach gry na najwyższym poziomie. Coraz częściej przytrafiają się kontuzje, dawna forma pozostaje wspomnieniem. Tak jest chociażby w przypadku Wayne'a Rooneya, który w ostatnich kilku sezonach w niczym nie przypomina dawnego lidera Manchesteru United.

Pirlo potrafił zatuszować wszystkie rzeczy, które w pewien sposób dyskwalifikują go ze współczesnego futbolu, bazującego na przygotowaniu motorycznym, dynamice, setkach godzin spędzanych na siłowni. Nieustannym pressingu i intensywności.

Współcześni piłkarze to w większości gladiatorzy, a to wszystko wpłynęło na to, że gracze w rodzaju Pirlo są skazani na wymarcie. Czy jedyną drogą do tego, by uchronić się od tego losu, jest przystosować się? 

Włoch zaczynał karierę jako ofensywny pomocnik, często grywał bardzo blisko napastnika. Kiedy w Brescii jego pozycję zajął legendarny Roberto Baggio, został przesunięty głębiej. Zamiast rozgrywać akcje na połowie rywali, rozpoczynał je już na swojej połowie. Zawodnicy jego pokroju powoli zaczynali należeć do kończącej się epoki. Coraz bardziej ceniono warunki fizyczne, uniwersalność, motorykę. Klasyczni rozgrywający, reżyserzy gry, znaleźli się na zakręcie. Ich naturalne środowisko zaczęło kurczyć się w ekspresowym tempie. Ale Pirlo miał pomysł na siebie, sam zasugerował Carlo Ancelottiemu, że może grać obok Gennaro Gattuso w środku pomocy, cofając się po piłkę do obrońców.

On był mózgiem, a Gattuso (o którym Pirlo opowiedział w swojej książce mnóstwo anegdot) mięśniami, kimś od czarnej boiskowej roboty, pozwalającym odciążyć kolegę od niewdzięcznej pracy.

Przy definicji boiskowej roli registy (regista - reżyser) powinno widnieć zdjęcie Pirlo. Czy ktoś będzie w stanie przejąć po nim schedę? Bardzo wątpliwe - poprzeczka jest zawieszona arcywysoko, nawet dla takiego gracza jak Marco Verratti. Sam Pirlo powiedział, że mają różne role, a aktualnie nie widzi nikogo, kto grałby w ten sposób co on.

***

W meczu z Anglią w 2012 roku zanotował 131 podań, prawdopodobnie więcej niż cała pomoc drużyny przeciwnej. Jeśli Pirlo mówił, że nie czuje presji, za dowód może posłużyć ten rzut karny, który będzie prześladował Joe Harta.

To właśnie ta różnica z innymi wielkimi piłkarzami. W przypadku Pirlo nie będziemy pamiętać meczu, w którym zdobył 5 bramek w 9 minut, rajdu, w którym ośmieszył defensywę rywali. Będziemy pamiętać niesamowity spokój i klasę. Lub na przykład to podanie, które pozwoliło Grosso przepięknym uderzeniem dać Włochom finał mistrzostw świata.

Francesco Totti, Philipp Lahm, Xabi Alonso, Frank Lampard, a teraz Andrea Pirlo. Trudno uznać ten rok za szczęśliwy, odchodzą niekwestionowani bohaterowie wielu z nas. Ci, których kariery śledziliśmy przez długie lata. 

- Ktokolwiek grał z Andreą, rozumie sens słowa "wyjątkowy" - powiedział o nim Gianluigi Buffon.

W piłce zawsze będą obecne dyskusje nad tym, który piłkarz jest lepszy.

W tych odwiecznych rozmowach często używamy prostych liczb, osiągnięć, trofeów. Często zapominamy o tym, co najważniejsze. Ten sport ma dostarczać nam świetnych momentów, wrażeń, ale też przeżyć czysto estetycznych, piękna. Piękna nie da się zmierzyć. Dlatego tak dużym ciosem jest to, że na emeryturę odchodzi jeden z ostatnich artystów w świecie zdominowanym przez atletów.

Więcej na blogu autora - Krótka Piłka

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

Polecane

Wróć do strony głównej