Mirosław Angielczyk, właściciel firmy „Dary Natury”: biznes z pasji do zielarstwa

2017-06-11, 16:00

Mirosław Angielczyk, właściciel firmy „Dary Natury”: biznes z pasji do zielarstwa
Mirosław Angielczyk, właściciel firmy zielarskiej „Dary Natury”, a także „Ziołowego zakątka”, pierwszego w Polsce zielarskiego prywatnego ogrodu botanicznego. Foto: Materiały prasowe

Z pasji do ziół, wiedzy i rodzinnej tradycji zrobił świetnie prosperujący biznes, a to dopiero początek – bo moda na zioła trwa. Mirosław Angielczyk, właściciel firmy zielarskiej „Dary Natury”, a także  „Ziołowego zakątka” - pierwszego w Polsce zielarskiego prywatnego ogrodu botanicznego, zarabia bowiem na produkcji i sprzedaży ziół.

Posłuchaj

Gościem audycji „Ludzie gospodarki” w Polskim Radiu 24 był Mirosław Angielczyk, właściciel firmy zielarskiej „Dary Natury”, a także „Ziołowego zakątka”, pierwszego w Polsce zielarskiego prywatnego ogrodu botanicznego (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
+
Dodaj do playlisty

Dziś firma "Dary Natury" jest liczącym się producentem ziół w Europie - eksportuje zioła do większości krajów Europy Zachodniej i do Stanów Zjednoczonych, a "Ziołowy zakątek" przyciąga aromatycznymi ziołami turystów z Polski i z zagranicy.

Miłość do ziół w genach

Podlasie słynie ze zbierania i przetwarzania ziół, w tym regionie tradycje zielarskie były przekazywane z pokolenia na pokolenie. W wielu domach to zarobkowe zbieranie ziół było jedynym źródłem utrzymania. Podobnie było w Korycinach, skąd pochodzi i dziś mieszka i prowadzi swój ziołowy biznes Mirosław Angielczyk. 

Bohater audycji „Ludzie gospodarki” już jako mały chłopiec zbierał wspólnie z babcią zioła z podlaskich łąk i to dzięki niej poznał tajniki roślin.

- Na Podlasiu zioła towarzyszyły nam od zawsze. Na co dzień używano ich w celach spożywczych i leczniczych, i dla zwierząt, i dla ludzi. W tym czasie wielu moich kolegów zbierało zioła zarobkowo, pamiętam jednak, że ta praca sprawiała mi niezwykłą radość i przyjemność. Wolałem ją od każdej innej. Moja babcia znała się na ziołach i miała prawdziwy dar przekazywania swojej wiedzy. Babci wiedzę przekazała prababcia, która była znaną lokalną zielarką – musiałem więc zielarstwo już mieć w genach – śmieje się Mirosław Angielczyk.

Dobra praca to jednak nie ta na „urzędzie”, a wśród ziół

Szeroka wiedza o roślinach utorowała mu drogę na studia, bo to dzięki niej jako uczeń technikum rolniczego zajął trzecie miejsce w kraju w olimpiadzie rolniczej i bez egzaminów dostał się na studia w Warszawie. Przez 5 lat studiował rolnictwo w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, ale zioła ciągle były mu bliskie. Po studiach, choć rodzice odradzali mu powrót na Podlasie, wrócił i zajął się własnym zielarskim biznesem.

- Zbieranie ziół na Podlasiu wielu osobom kojarzy się z biedą, z czymś wstydliwym, rodzice chcieli, abym wyjechał ze wsi, skończył studia i dzięki temu otrzymał dobrą pracę. Stało się inaczej, bo już na studiach bardzo szybko nawiązałem kontakty z wydziałem ogrodniczym, gdzie jest zakład roślin leczniczych, które utrzymuję do dziś. To tam także obroniłem doktorat. Studia na wydziale rolniczym przygotowywały nas do pracy na stanowisku kierowników PGR-ów, ale pod koniec studiów okazało się, że PGR-y są likwidowane, zmieniła się sytuacja w Polsce i wszyscy zastanawialiśmy się, co mamy robić w przyszłości – wspomina.

 - W czasie studiów nie raz odwiedzałem sklepy zielarskie w Warszawie, by poczuć zapach ziół i choć przez chwilę poczuć się jak u siebie. Poznałem sprzedawców, właścicieli sklepów i dzięki temu poznałem też ten rynek, wiedziałem czego brakuje, na co jest zapotrzebowanie. Mając tę wiedzę, postanowiłem założyć firmę, która będzie produkować i sprzedawać zioła. Po studiach wróciłem na Podlasie i mimo tego, że rodzina odradzała mi ten ziołowy biznes, w 1990 roku założyłem firmę „Dary Natury” zajmującą się przerobem ziół. Na początku był to jednoosobowy zakład, dostarczałem zioła do paru punktów, ale zamówień przybywało i do zbiorów angażowałem rodziców, rodzeństwo, a także sąsiadów. I choć mój powrót ze stolicy po zakończeniu studiów budził zaskoczenie i zdziwienie wśród bliskich, ja zawsze chciałem wykonywać pracę, na jakiej się znam i jaką bardzo lubię – mówi Mirosław Angielczyk.

Biznes pachnący ziołami

Mała firma zajmującą się przerobem ziół szybko przekształciła się jednak w prężnie działające przedsiębiorstwo. Dziś eksportuje zioła do większości krajów Unii Europejskiej, a także do Stanów Zjednoczonych. W Korycinach produkowane są m.in. mieszanki ziołowe, zioła do kąpieli, herbatki owocowe i ziołowe, oleje tłoczone na zimno np. z lnu czy pestek dyni, kawy np. żołędziowa czy orkiszowa, a nawet marynaty - a wszystko z certyfikatem produkcji ekologicznej.

- Ostatnie 10 lat to systematyczny rozwój firmy. Mamy wiernych klientów i co roku zwiększamy sprzedaż o ok. 20 proc. W ostatnim roku był to wzrost 40-proc. Jesteśmy firmą liczącą się w Polsce, ale coraz więcej produktów też eksportujemy poza granicę kraju, systematycznie też zwiększamy sprzedaż do Stanów Zjednoczonych – mówi Mirosław Angielczyk.

Kraina ziół dla każdego

Kilka lat temu Mirosław Angielczyk spełnił swoje kolejne marzenie i założył w Korycinach ziołowy ogród botaniczny - Podlaski Ogród Ziołowy, który powstał jako gospodarstwo agroturystyczne „Ziołowy Zakątek”.

Zbudował też Ośrodek Edukacji Przyrodniczej, gdzie mieszczą się różnorodne laboratoria. Tam szkoli młode pokolenie zbieraczy ziół, które, inaczej niż on, nie miało się od kogo uczyć o ziołach, ulubionych miejscach ich występowania i sposobie ich zbierania i przechowywania. Co roku to miejsce odwiedza kilkanaście tysięcy uczniów z podlaskich szkół.

Ziołowym Zakątek to też agroturystyka, do dyspozycji gości są pokoje w zabytkowych podlaskich domach, które zostały tam przeniesione z okolicznych miejscowości. Można tam odpocząć wśród ziół, napić się kawy z żołędzi, zjeść podlaski, ekologiczny posiłek i zobaczyć, jak kiedyś pracowało się i żyło na wsi.

 - Turyści, którzy nas odwiedzają najczęściej później przywożą do nas ze sobą swoich znajomych. W zasadzie w tej chwili kalendarz na 2018 roku powoli nam się zapełnia. Planujemy dalsze inwestycje, plany mamy już na najbliższe dwa lata. Jeśli chodzi o „Dary Natury”, to budujemy nowy budynek produkcyjny. Realizujemy też trzy programy z dofinansowaniem unijnym, które także dadzą impuls do dalszego rozwoju. Chcemy też, by nasz Podlaski Ogród Botaniczny w ciągu dwóch, trzech lat stał się ważnym miejscem w naszym regionie - wizytówką Podlasia – zdradza plany na przyszłość gość „Ludzi gospodarki”.

Justyna Golonko

Polecane

Wróć do strony głównej