Historia

Paryż płakał po kradzieży Giocondy

Ostatnia aktualizacja: 21.08.2021 05:38
110 lat temu, 21 sierpnia 1911 roku, dokonano w Paryżu jednej z najbardziej zuchwałych grabieży dzieł sztuki w XX wieku - skradziono z Luwru słynne dzieło Leonarda da Vinci, znane w Polsce pod nazwą "Mona Lisa".
Florencja, Galeria Uffizi, 1913 rok. Prezentacja odzyskanego arcydzieła Leonarda da Vinci pt. Mona Lisa
Florencja, Galeria Uffizi, 1913 rok. Prezentacja odzyskanego arcydzieła Leonarda da Vinci pt. "Mona Lisa" Foto: PAP/Newscom

Mona_Lisa1200.jpg
Kim była bohaterka najsłynniejszego obrazu świata?

Toskańczycy "moną" nazywają "madonnę". Tak, w znaczeniu "moja pani", mówiło się o kobietach zamężnych, a Mona Lisa była żoną kupca i bławatnika Francesca Gioconda. Nazwisko męża stało się nazwą tego słynnego obrazu we Włoszech i Hiszpanii - tam mówiono nań "La Gioconda", a we Francji używano francuskiego odpowiednika "La Joconde". W Polsce te nazwy przedstawiałyby się jako "Pani Giocondowa".

Włoski szklarz w Luwrze

Obraz ten był podarowany przez Leonarda da Vinci francuskiemu królowi Franciszkowi I, a nie - jak sądził złodziej - zrabowany Włochom przez Napoleona. To mylne przekonanie było jednym z motywów działania rabusia, którym okazał się pracujący w Luwrze włoski szklarz Vincenzo Perrugia. Jak pokazały późniejsze fakty i oświadczenie samego złodzieja, już od dłuższego czasu nosił się z zamiarem dokonania kradzieży w słynnym muzeum. Powodem byłą chęć szybkiego i znaczącego wzbogacenia się, a drogocennych obrazów było tam bardzo dużo. Jednak "Mona Lisa" nie była jego pierwszym wyborem. Zdawał sobie sprawę, że trudno będzie mu później sprzedać tak znane dzieło. Stąd najpierw chciał ukraść "Marsa i Wenus" Andrei Mantegni, ale dzieło to było za duże do bezpiecznego wyniesienia z muzeum.

Pomysł kradzieży powstał także dlatego, że Luwr był bardzo słabo chroniony, bez znanych obecnie systemów alarmowych. "Mona Lisa" natomiast wisiała bez dodatkowej klatki bądź osłony utrudniającej dostęp. Jedyną ochroną miał być fakt, że wisiała jako jedyny obraz w Salonie Carré, do którego prowadziły trzy wejścia. Perrugia zauważył również, że obrazy, nawet te najsłynniejsze, często bez dodatkowych informacji zabierane były do różnych pracowni i puste po nich miejsca nikogo nie niepokoiły. Spostrzeżenie to okazało się bardzo trafne także w przypadku jego kradzieży.

Arcydzieło pod ubraniem

Złodziej wiedział, że w poniedziałek 21 sierpnia muzeum będzie nieczynne z uwagi na prace porządkowe i inne czynności administracyjne. Temu właśnie najczęściej służą poniedziałki w instytucjach kulturalnych w Europie. Schował się więc w niedzielny wieczór 20 sierpnia w zakamarkach swojej pracowni i tak ukryty przenocował do poniedziałkowego poranka. Najpierw przebrał się w biały fartuch pracowników muzeum, a później wyniósł obraz do nieużywanej klatki schodowej i tam spokojnie wyjął go z ram i delikatnie zwinięty schował pod ubraniem. Następnie najspokojniej w świecie wyniósł go przez bramę dla pracowników. Nikt nie podniósł alarmu, bo każdy myślał, że obraz został w tym dniu przeniesiony do którejś z pracowni (najprawdopodobniej do pracowni fotograficznej). Nikt nie dopytywał się, nie szukał, bo nikt nie pomyślał, że można dokonać tak zuchwałej kradzieży.

Z policyjnych kronik

Nadia Wysokińska zamieściła bardzo ciekawy artykuł na portalu "Niezłasztuka.net", który relacjonuje znane fakty i krążące wtedy pogłoski odnośnie tej kradzieży. Podana przez nią data zaczerpnięta jest z dnia, w którym gazety zaczęły donosić o tak zuchwałej zbrodni. Czytamy tam: "Paryż. 23 sierpnia 1911 r. Tego dnia, sto pięć lat temu, dokonano najgłośniejszej kradzieży XX wieku. Ze ściany Luwru w tajemniczych okolicznościach zniknęła… Gioconda. Najpopularniejszy obraz Leonarda da Vinci, znany pod właściwym tytułem Mona Lisa, rozpłynął się w powietrzu. Na miejsce przestępstwa przyjechało niemal sześćdziesięciu funkcjonariuszy, niestety… dopiero następnego dnia. Dało to złodziejowi niemal trzydziestogodzinną przewagę (pracownicy muzeum sądzili, iż obraz został przeniesiony do pracowni fotograficznej)".

W dalszej części artykułu autorka podaje wręcz sensacyjne informacje płynące z kronik policyjnego śledztwa... Kronik szeroko komentowanych w prasie codziennej, na pierwszych stronach gazet, a także przekazywanych w ulotkach rozdawanym przechodniom na ulicach. Trzeba wiedzieć, że wielu Francuzów przyjęło wieść o kradzieży jak swoją własną porażkę, a przed Luwrem w pierwszych dniach gromadziły się tłumy, także by oddać hołd wspaniałemu arcydziełu.

Wysokińska relacjonuje: "Policja skierowała jedne z pierwszych podejrzeń w stronę poety Guillaume’a Apollinaire’a – został on oskarżony o współudział w kradzieży masek i statuetek z Luwru, systematycznie wynoszonych przez jego przyjaciela Honoré-Josepha Géry’ego Piereta. Co ciekawsze, dalszy trop zaprowadził funkcjonariuszy aż do samego Pabla Picassa, który kupił część skradzionych antyków od Piereta. Okazało się jednak, że żaden z zatrzymanych nie miał nic wspólnego z kradzieżą obrazu, dlatego też Apollinaire został zwolniony z aresztu, a zarzuty wobec Picassa oddalono".

"Leonardo" składa oferty

Tymczasem Perrugia najpierw ukrył obraz w swoim paryskim mieszkaniu... Oczywiście, jak każdy pracownik Luwru, był przesłuchiwany przez policję, ale wymówka o pracy tego dnia w innym miejscu w Paryżu została bezkrytycznie przyjęta przez śledczych i już nie niepokojono go więcej. Złodziej próbował sprzedać obraz prywatnym kolekcjonerom, ale jak zeznał na procesie, wszyscy mu odmawiali - te propozycje składał w wymyślny sposób listownie jako "Leonardo". Prawie po dwu latach wywiózł obraz do Włoch, do Florencji, i zaproponował odkupienie go tamtejszemu antykwariuszowi Alfredo Geri. Ten skontaktował się z dyrektorem Galerii Uffizich Giovannim Poggi i razem zdecydowali się na spotkanie z tajemniczym "Leonardem".

Obraz przez niego pokazany okazał się być prawdziwym dziełem Leonarda da Vinci. Perrugia chciał nagrody za rzekome odzyskanie dzieła w wysokości pół miliona dolarów (obecnie to wartość 2,15 miliona). Jednak nie wiedział on, że spotkanie to było prowokacją i policja aresztowała go zaraz po stwierdzeniu autentyczności dzieła. Jak się tłumaczył, opłata miała być dokonana na zasadach "znaleźnego", a obraz zwracał w oparciu o przekonanie, że został skradziony Włochom i teraz właśnie wraca do ojczyzny jako "dobro narodowe". Sąd potraktował go dość łagodnym wyrokiem niewiele ponad rocznym więzieniem, z czego odsiedział jedynie siedem miesięcy. Po wyjściu na wolność wrócił do Paryża i został marszandem dzieł sztuki.

***

Czytaj także:

***

„Mona Lisa”, zanim wróciła do Luwru, prezentowana była w kilku najznamienitszych muzeach Włoch, gdzie na każdym kroku karabinierzy trzymali przy niej straż. W tym czasie Luwr przygotował cała serię zabezpieczeń na przywitanie swojego największego dzieła. Dość powiedzieć, że w 1962 roku, przed wystawą w Waszyngtonie, ubezpieczono obraz na 100 milionów dolarów. Nam pozostaje, w miarę możliwości, odwiedzić Luwr i przyjrzeć się temu niesamowitemu dziełu... Lub obejrzeć i przeczytać liczne i bardzo ciekawe prezentacje w Internecie. Zachęcamy.

PP

Cyt. za: Nadia Wysokińska "Najgłośniejsza kradzież XX wieku. Mona Lisa znika", Niezlasztuka.net.

Czytaj także

"Wóz z sianem". Wielki tryptyk mistrza Boscha

Ostatnia aktualizacja: 27.06.2021 15:00
"Wóz z sianem" to pierwszy z trzech wielkich tryptyków Hieronima Boscha. Namalował go na zlecenie Bractwa Wspólnego Życia w Antwerpii, które za cel miało odnowę cnotliwego życia chrześcijańskiego.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Koncert" Tycjana. Trzech młodych muzyków z XVI wieku

Ostatnia aktualizacja: 25.07.2021 15:12
W XVI-wiecznej Italii nauka muzyki była integralną częścią wykształcenia każdego gentiluomo, a wspólne muzykowanie - wytworną rozrywką. Obrazy przedstawiające koncerty i naukę gry na instrumentach stały się bardzo popularne, szczególnie w północnej Italii i Wenecji.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Madonna z kanonikiem van der Paele". Obraz, który miał być przepustką do raju

Ostatnia aktualizacja: 15.08.2021 15:00
W audycji mówiliśmy o płótnie, które brugijski kanonik Joris van der Paele zamówił w 1434 roku u najwybitniejszego niderlandzkiego artysty swoich czasów – Jana van Eycka.
rozwiń zwiń