Historia

Zgładził trzy rodziny, nie poniósł kary. Do Polski trafi prywatne archiwum kata Ulmów

Ostatnia aktualizacja: 24.03.2021 09:08
24 marca 1944 roku we wsi Markowa Józef i Wiktoria Ulmowie oraz ich sześcioro dzieci zostali rozstrzelani wraz z dwoma rodzinami żydowskimi, którym udzielili schronienia. Eilert Dieken, porucznik żandarmerii niemieckiej, który wydał rozkaz mordu dożył sędziwych lat w rodzinnych stronach otoczony szacunkiem rodziny i sąsiadów. Prywatne archiwum zbrodniarza pozyskał Instytut Pileckiego w Berlinie.
Zgładzona rodzina Ulmów i ich kat Eilert Dieken.
Zgładzona rodzina Ulmów i ich kat Eilert Dieken.Foto: IPN

Sprawiedliwość go nie dosięgła

Eilert Dieken, który dowodził akcją w Markowej i osobiście wydał rozkaz rozstrzelania Józefa i Wiktorii Ulmów, ich sześciorga dzieci oraz ośmiorga ukrywanych Żydów, nigdy nie stanął przed wymiarem sprawiedliwości.

ulmowie1200.jpg

Po wojnie wrócił w rodzinne strony, zamieszkał w Esens nad Morzem Północnym w Dolnej Saksonii i kontynuował służbę w policji zachodnioniemieckiej. Zmarł nie niepokojony w 1960 roku.

Wiemy o tym dzięki pozyskanemu przez Instytut Pileckiego w Berlinie prywatnemu archiwum zbrodniarza. Są w nim urzędowe dokumenty, zdjęcia, notatki i odznaczenia.

Na jednej z fotografii, jeszcze sprzed II wojny światowej Dieken pogodnie patrzy w obiektyw wraz z żoną. Między nimi siedzą dwie małe dziewczynki - córki. Na innym zdjęciu szeroko uśmiechnięty, pozuje na plaży, na tle morza. Kolejne zdjęcia - w gronie rodzinnym, na urlopach, w domu, na polowaniu - pozwalają odtworzyć sielankowe życie prywatne i zawodowe człowieka, który unicestwił rodzinę Ulmów, od czasów wilhelmińskich, przez III Rzeszę aż po okres powojenny.

🟥 Kazał strzelać nawet do dzieci. Po wojnie... został stróżem prawa Szesnaście osób – ośmioro Polaków i ośmioro Żydów...

Opublikowany przez Instytut Pamięci Narodowej Wtorek, 23 marca 2021

Powierzchowna denazyfikacja

Archiwum zawiera też m.in. dokumenty z postępowań denazyfikacyjnych Diekena z lat 1946 i 1949. Już pierwsze z nich, prowadzone przez komisję aliancką, zakończyło się stwierdzeniem "braku przeciwskazań do służby w policji". A świadectwo zatrudnienia z 1950 roku potwierdza przyznany mu w 1933 roku dożywotni status urzędnika państwowego.

Wśród poświadczeń awansów i przydziałów służbowych znajdują się dokumenty z czasu okupacji niemieckiej w Polsce, kiedy Eilert Dieken służył w powiecie nowosądeckim Generalnego Gubernatorstwa, m.in. jako komendant posterunku żandarmerii w Łańcucie. Ostatni z awansów, na stopień porucznika, miał miejsce we wrześniu 1944 roku, już po zbrodni w Markowej.

Co ciekawe, Dieken nie należał ani do NSDAP ani do SS. Formalnie nie był więc "nazistą" tylko "zwyczajnym Niemcem" - sformułowanie to pochodzi z tytułu głośnej książki amerykańskiego historyka Daniela Goldhagena.

Jak podkreślają badacze z Instytutu Pilcekiego, biografia zbrodniarza, który dożywał starości w gronie najbliższych, szanowany przez współobywateli i otoczony pamiątkami z życia zawodowego i prywatnego, radykalnie kontrastuje z losem jego ofiar. W przypadku rodziny Ulmów – podobnie jak w wielu innych historiach, które dokumentuje i upamiętnia Instytut – mamy do czynienia z całkowitym rozpadem życia rodzinnego i rozproszeniem jego materialnych śladów.

Nierozliczone zbrodnie

Mordując Polaków, którzy nieśli pomoc Żydom, Niemcy palili gospodarstwa, grabili dobytek, zakazywali grzebać ciała ofiar. Po wielu z nich nie zostało nic prócz pamięci – ani jedna pamiątka i ani jedno zdjęcie, tak że dziś nie znamy nawet ich twarzy.

- Jednym z ważniejszych historycznych problemów w relacjach polsko-niemieckich jest praktyczny brak rozliczenia zbrodni popełnionych przez niemieckich okupantów w Polsce po wojnie. Zbrodnie popełnione na cywilnej ludności na wsiach, w małych miejscowościach pozostały w pamięci mieszkańców i były badane przez polską prokuraturę. Po przekazaniu materiałów śledczych do Niemiec Zachodnich, śledztwa te prawie zawsze kończyły się ich umorzeniem - mówi PAP Hanna Radziejowska, szefowa filii Instytutu Pileckiego w Berlinie.

To dzięki pracy jej zespołu prywatne archiwum Diekena trafiło do Warszawy.

- Polskie świadectwa, co ciekawe, rzadko spotykały się z zaufaniem niemieckiej prokuratury, śledztwa prowadzone były niechętnie. Za każda zbrodnią stali jednak konkretni ludzie, bardzo często tzw. zwykli Niemcy. Ten brak powojennej sprawiedliwości wobec polskich ofiar i ich potomków w psychologii określamy mianem podwójnej wiktymizacji. Dziś wyzwaniem dla polsko-niemieckich stosunków są wiec także badania i przywracanie pamięci nie tylko o ofiarach ale też o sprawcach. Instytut Pileckiego w Berlinie prowadzi na szeroką skalę kwerendę w archiwach i masową digitalizację źródeł. Staramy się też pozyskiwać prywatne zbiory i kolekcje rodzinne które odsłaniają historie karier przedwojennych i powojennych byłych zbrodniarzy - dodaje.

PAP/bm

Czytaj także

Tadeusz Romer. Dyplomata, który ratował Żydów w Tokio i Szanghaju

Ostatnia aktualizacja: 23.03.2024 05:48
Dzięki ambasadorowi RP w Japonii tysiące polskich Żydów uniknęło śmierci. Dyplomata nie tylko pomógł uchodźcom, którzy znaleźli się w Kraju Kwitnącej Wiśni - być może to jego czyny zainspirowały działaczy grupy berneńskiej. Tadeusz Romer zmarł 23 marca 1978 roku. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Niemieckie zbrodnie na polskich dzieciach. IPN: Facebook ponownie zablokował nasze posty

Ostatnia aktualizacja: 08.02.2021 13:28
Facebook po raz kolejny zablokował posty IPN dotyczące niemieckich zbrodni na polskich dzieciach - przekazał Instytut w komunikacie prasowym. Według IPN do blokady jego anglojęzycznego profilu na Facebooku miało dojść 6 lutego.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Nie tylko grupa Ładosia. Polskich dyplomatów, którzy pomagali Żydom, było wielu [INFOGRAFIKA]

Ostatnia aktualizacja: 24.03.2024 05:55
– Praktycznie nie było polskiej placówki dyplomatycznej, która w okresie drugiej wojny światowej byłaby obojętna na los Żydów – podkreślał Jakub Kumoch, były ambasador RP w Szwajcarii i Turcji, a także badacz polskiej pomocy niesionej Żydom w czasie II wojny światowej.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Przed Niemcami ukryli go polscy Sprawiedliwi. Po wojnie wytropili go Sowieci. Historia Czesława Pankowskiego i jego rodziny

Ostatnia aktualizacja: 24.03.2024 05:55
Czesław Pankowski to jedyny Polak nieżydowskiego pochodzenia na liście Ładosia. Jego żona była z pochodzenia Żydówką, co zmusiło całą rodzinę do ukrywania się przed Niemcami. Znaleźli schronienie najpierw u rodziny Stolarczyków, a później w oddziale leśnym. Służba w konspiracji spowodowała, że po wojnie Czesław znalazł się na celowniku NKWD.
rozwiń zwiń