Historia

Janusz Zabiegliński. Inżynier jazzu

Ostatnia aktualizacja: 17.03.2021 05:35
Dzisiaj mija 20 lat od śmierci Janusza Zabieglińskiego, polskiego króla swingu, kompozytora i aranżera grającego na wielu instrumentach, z których to klarnet i saksofon altowy były jego jazzową domeną.
Międzynarodowy Festiwal Jazzowy Jazz Jamboree, Warszawa 24.10.1990. Koncert w sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki (PKiN). Na zdjęciu zespół Old Timers: Janusz Zabiegliński - klarnet (L), Henryk Majewski - trąbka  (C) i Zbigniew Konopczyński - puzon.
Międzynarodowy Festiwal Jazzowy Jazz Jamboree, Warszawa 24.10.1990. Koncert w sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki (PKiN). Na zdjęciu zespół Old Timers: Janusz Zabiegliński - klarnet (L), Henryk Majewski - trąbka (C) i Zbigniew Konopczyński - puzon.Foto: PAP/Teodor Walczak

Klarnet, saksofon, akordeon

Tym smutnym dniem była sobota 17 marca 2001 roku, kiedy po długiej chorobie pozostawił polski jazz w żałobie. W tym jazzie był właściwie od samego początku, kiedy w komunistycznych latach powojennych ten rodzaj muzyki pukał do drzwi melomanów. Co ciekawe, oprócz wykształcenia muzycznego Janusz Zabiegliński ukończył Wydział Budownictwa Lądowego na Warszawskiej Politechnice i często w późniejszych latach dzielił swoje życie między jazzem i pracą inżyniera.

Wielu znawców muzyki jazzowej określało go mianem wybitnego klarnecisty, niezwykle "czułego" saksofonisty altowego... to chyba ze względu na brzmienie tego instrumentu. Słynny magazyn "Jazz Forum" aż 12 razy ogłaszał go klarnecistą roku w latach od 1984 do 1998 roku. W szkołach muzycznych uczył się najpierw w klasie fortepianu, później w klasie klarnetu i przy pomocy jego brzmienia potrafił najpełniej wyrazić swoją muzyczną duszę. Dość powiedzieć, że podczas studiów grał także jako akordeonista w Zespole Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej.

Jazz Jamboree'58

Andrzej Rumianowski na stronach Muzeum Jazzu tak opisuje ten okres: "Studia na Politechnice Warszawskiej i późniejszą pracę zawodową w specjalizacji budowy dróg i mostów udawało mu się dzielić bezkonfliktowo z aktywną działalnością muzyczną, z wyjątkiem dwuletniego okresu tuż po studiach, kiedy to rzucił pracę i podjął naukę w szkole muzycznej w klasie klarnetu. Dotychczasowy pianista stał się więc klarnecistą, a to dlatego, że jak opowiadał, w Warszawie nie miał fortepianu i musiał rozejrzeć się za jakimś instrumentem na swoją kieszeń. Ze względów jazzowych kupił więc klarnet".

Poznając jego muzyczną biografię, można śmiało stwierdzić, że grał z najbardziej znanymi muzykami w Polsce, a zakładane przez niego zespoły były jedynymi z pierwszych. Na przykład na I Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Jazzowej Jazz Jamboree w Warszawie, w roku 1958, wystąpił z dwoma prowadzonymi przez siebie zespołami - najbardziej wtedy znany jego Swingtet oraz grupa dixielandowa z Zabieglińskim jako liderem.

Rok ten był też bardzo ważny z uwagi na słynny koncert jazzowy w Filharmonii Narodowej w Warszawie... ten styczniowy koncert był pierwszym oficjalnym pokazem tej muzyki w szacownej instytucji sztuki. Zespół, w którym na klarnecie grał Zabiegliński nazywał się Hot Club Melomani, a grali w nim wybitni: Andrzej Kurylewicz - fortepian, Jerzy Matuszkiewicz - saksofon sopranowy, Zbigniew Namysłowski - puzon, Roman Dyląg - kontrabas i Witold Sobociński - perkusja.

Jazz katakumbowy

Jerzy Bojanowski i Tadeusz Federowski tak pośmiertnie opisywali te wydarzenia na łamach Jazz Forum: "Rok 1958 okazał się przełomowy w jego karierze i zarazem i w całej historii polskiego jazzu. W styczniu wraz z prowadzonym przez Dudusia Matuszkiewicza zespołem Hot Club Melomani zainaugurował wieloletni cykl koncertów jazzowych w Filharmonii Narodowej. Był to akt nobilitacji polskiego jazzu, kładący definitywnie kres działalności utajonej, tzw. okresu "katakumbowego" z końca lat 40 i początku 50. To wydarzenie zainspirowało go do natychmiastowego drugiego swojego zespołu – znanego później Swingtetu. Oba zespoły prowadzone równocześnie zaprezentował jesienią tego samego 1958 roku podczas pierwszego festiwalu Jazz Jamboree w Warszawie, gdzie zwłaszcza Swingtet (z udziałem m.in. Tadeusza Federowskiego na perkusji i Józefa Gawrycha na wibrafonie) spotkał się z gorącym przyjęciem publiczności i krytyki. Odtąd nazwisko Janusza Zabieglińskiego nie schodziło z jazzowego afisza".

Big Band "Stodoła"

Nazwisko Janusza Zabieglińskiego nierozerwalnie łączone jest też ze studenckim klubem "Stodoła", wtedy jeszcze działającym w baraku po radzieckich budowniczych Pałacu Kultury. Tam też, w 1968 roku, razem z pianistą Witoldem Krotochwilem i trębaczem Henrykiem Majewskim, założyli Big Band "Stodoła". Po roku wspólnego grania Zabiegliński wyjechał na kontrakt budować drogi i mosty w Iraku. Wraca po niecałych dwu latach i z miejsca rzuca się w wier koncertów z tym big bandem. Dostaje także angaż do orkiestry Polskiego Radia prowadzonej przez Bogusława Klimczuka. W następnych latach to dzielenie muzyki i pracy inżyniera przeplatało się jeszcze kilka razy.

W 1979 roku stworzył razem z pianistą Wojciechem Kamińskim zespół nazwany później "Swing Workshop". Zespół ten często też akompaniował znanym wokalistom: Ewie Bem, Mariannie Wróblewskiej czy Andrzejowi Zausze. Niedługo potem do głosu ponownie doszły zalety występów w Polskim Radiu, tu "widownia" słuchaczy była przeogromna - dlatego też w 1980 roku Zabiegliński reaktywował swój Swingtet. W późniejszych latach współpracował także z Big Warsaw Band, Old Timers i Swing Session, a w drugiej połowie lat 90. także z Blues Fellows.

Mistrzostwo improwizacji

Dziennikarze Jazz Forum tak opisali ostatnie chwile i charakterystykę jego gry: "Spokojny i ciepły ton klarnetu, naładowane swingiem porywające improwizacje, osadzone doskonale w tradycji jazzowej – oto najistotniejsze wyróżniki znakomitej muzyki Zabieglińskiego. Mimo pogarszającego się stanu zdrowia wciąż koncertował. Jeszcze podczas zeszłorocznego (2000 r. przyp. Andrzej Rumianowski) Jazz Jamboree brał udział w koncercie "Tribute to Armstrong" w Filharmonii Narodowej, a po raz ostatni widziano go na estradzie z instrumentem 15 grudnia na występie z grupą Blues Fellows w Pruszkowie. Był powszechnie szanowany i lubiany, miał wielu przyjaciół. Na pogrzebie żegnał Janusza tłum muzyków. Podczas nabożeństwa w kościele ogarnęło wszystkich wielkie wzruszenie, kiedy Andrzej Jagodziński na organach i Henryk Miśkiewicz na saksofonie grali balladę "My Funny Valentine", a przy grobie uformowała się samorzutnie ponad 20-osobowa "nowoorleańska" orkiestra".

Pożegnajmy Mistrza klarnetu choćby odsłuchaniem kilku jego kompozycji, a jest ich dużo dostępnych w Internecie.

PP

Zobacz więcej na temat: Jazz Jamboree Jazz
Czytaj także

Janusz Muniak był sercem polskiego Jazzu

Ostatnia aktualizacja: 31.01.2020 05:56
Zawsze to smutne kiedy ktoś tak ważny odchodzi i pozostaje już jedynie pamięć o nim, zapisana w zdjęciach, filmach i nagraniach. Tym smutnym dniem jest 31 stycznia 2016 roku – 4 lata temu – bo odszedł od nas Janusz Muniak, zwany przez wielu "sercem polskiego jazzu".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Zbigniew Seifert - muzyczna pasja w czystej postaci

Ostatnia aktualizacja: 15.02.2020 06:10
Był jednym z najwspanialszych przedstawicieli gry na skrzypcach w świecie jazzu był. Dzisiaj obchodzimy 41. rocznicę jego śmierci... o dziesięciolecia przedwczesnej. Zmarł podczas operacji nowotworu, w Stanach Zjednoczonych, 15 lutego 1979 roku. Była to strata nader bolesna i niosła ze sobą ogrom smutku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Krzysztof Komeda - "Kołysanką" przeszedł do wieczności

Ostatnia aktualizacja: 27.04.2021 05:40
… nie tylko "Kołysanką" - utworów wielkich, wspaniałych pamiętanych zawsze było znacznie więcej. 27 kwietnia 1931 roku urodził się Krzysztof Komeda, kompozytor i pianista jazzowy.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Tomasz Stańko: "granie na trąbce jest moim życiem"

Ostatnia aktualizacja: 11.07.2022 05:30
Trębacz i kompozytor jazzowy, jeden z najoryginalniejszych muzyków jazzowych w Europie. Urodził się 11 lipca 1942 roku w Rzeszowie.
rozwiń zwiń