Historia

Czarno-biała "Matka Joanna od Aniołów"

Ostatnia aktualizacja: 09.02.2020 05:45
59 lat temu, 9 lutego 1961 roku miał premierę film "Matka Joanna od Aniołów". Reżyserem był Jerzy Kawalerowicz, a scenariusz napisał wspólnie z Tadeuszem Konwickim. Dzieło jest czarno-białe i te dwie barwy grają w nim główne role. Zarówno biel habitów zakonnic, jak i czerń sutanny jezuity egzorcysty, tworzą swoisty kolaż z odwróconymi rolami dobra i zła. 
Lucyna Winnicka w filmie Jerzego Kawalerowicza Matka Joanna od Aniołów
Lucyna Winnicka w filmie Jerzego Kawalerowicza "Matka Joanna od Aniołów"Foto: East News

Światowej sławy reżyser Martin Scorsese uznał film "Matka Joanna od Aniołów" za jedno z absolutnych arcydzieł polskiej kinematografii. To miłe, choć odbiór tego filmu nie potrzebował aż tak wspaniałych słów. Wszędzie, gdzie był pokazywany zbierał pochlebne recenzje, spotykał się z najwyższym uznaniem i wystawiano go do nagród na różnych pokazach i festiwalach – między innymi Srebrna Palna na FF w Cannes w 1961 roku (przegrał jedynie ze słynną "Viridianą" Luisa Buñuela, podobną w wymowie). Prawdą jest też, że Kościół w Polsce nie był przekonany do tego dzieła i przez pewien czas był nawet w katalogu filmów zakazanych.

W Polsce film ten miał swoją premierę 9 lutego 1961 roku – 59 lat temu. Reżyserem był Jerzy Kawalerowicz, a scenariusz napisał wspólnie z Tadeuszem Konwickim. Dzieło jest czarno-białe i te dwie barwy grają w nim główne role. Zarówno biel habitów zakonnic, jak i czerń sutanny jezuity egzorcysty, tworzą swoisty kolaż z odwróconymi rolami dobra i zła. W filmie niepoślednią rolę przypisano też starannie tworzonym barwom pośrednim – specjalna gra różnymi tonami szarości, powoduje, że w odbiorze obraz ten jawi się jako pełen kolorów.

Jak pisze Krzysztof Boroń w swojej analizie: "Matka Joanna od aniołów jest adaptacją opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza, wydanego w 1946 roku. Warto jednak dodać, że autorem scenariusza był nie tylko Jerzy Kawalerowicz, ale przede wszystkim Tadeusz Konwicki, niedoceniony, fantastyczny autor filmowy zazwyczaj kojarzony głównie z literaturą. Powszechnie znana historia sióstr z Loudun, przełożona na medium filmowe i osadzona w XVII-wiecznym Ludyniu na wschodnich kresach Rzeczpospolitej".

Kunszt pisarski Iwaszkiewicza określany był mianem najpiękniejszej polszczyzny – tak uważa się do teraz. To język "czysty", prawdziwy, bez wad – dla niektórych krytyków jednak zbyt "hermetyczny", jakby był tylko dla nielicznej grupy koneserów i purystów językowych. Autorzy filmu "zdynamizowali" go, spowodowali, że obraz kinowy stał się czytelny i zrozumiały nawet dla tych, którzy mieliby problemy choćby z najprostszą interpretacją prozy Iwaszkiewicza.

Jak dalej pisze Boroń o interpretacji opowiadania Iwaszkiewicza: "Kawalerowicz wyraża nostalgiczną tęsknotę za wolnością, szczególnie tą mentalną, która w świecie surowych zasad stworzonych na gruncie konserwatyzmu, staje się nieosiągalnym pragnieniem".

Według Alicji Helman dzieło dwu scenarzystów to film, który oprócz oczywistych odniesień do słynnego opętania, jest także "historią wielkiej miłości, okaleczonej i spętanej okowami kościelnych dogmatów". Istotę reżyserskiej interpretacji Helman dostrzega mówiąc: "Film Kawalerowicza jest dziełem doskonale spójnym i konsekwentnym, a przeto opornym wobec interpretacji odbiegającej od tej, która została weń wpisana jako interpretacja Jerzego Kawalerowicza, Tadeusza Konwickiego, Jerzego Wójcika, Lucyny Winnickiej i Mieczysława Voita, dokonana poprzez opowiadanie Iwaszkiewicza. Film odchodzi jednak od prozy Iwaszkiewicza znacznie dalej, niż się na pozór wydaje, stąd i jest nie tyle jej filmowym przedstawieniem, co propozycją nową".

Sam Kawalerowicz mówił w jednym ze swoich obszernych wywiadów, opisując literacką inspirację: "W noweli Iwaszkiewicza zainteresowała mnie sprawa, która jest bardzo bliska nam wszystkim: sprawa uczuć. To jest film o naturze człowieka. Mimo bardzo specyficznego doboru postaci i realiów rozgrywa się w filmie konflikt uczuć ludzi w habitach o psychice ludzi bez habitów”.

Bezpośrednio po premierze filmu i jego pierwszych pokazach, ówczesna krytyka filmowa wypowiadała się w dość bezpośrednich tonach. Na łamach "Nowej Kultury" (1961) Bolesław Michałek pisał: "Kawalerowicz dotknął w tym filmie wstydliwych stron psychiki ludzkiej: dławionych w sobie odruchów buntu wobec codzienności i sztywnych reguł życia. "Matka Joanna od Aniołów" jest wspaniałym renesansowym gestem sprzeciwu, który pobudza wyobraźnię, sumienie, intelekt".

Alicja Helman, na łamach magazynu "Film" z 1974 roku, jeszcze dobitniej, bardziej wyraziście charakteryzuje powstałe dzieło pisząc: "Szalona mniszka i jej egzorcysta nic nie wiedzą o swojej prawdziwej naturze. Znają tylko antynomię świętości i grzechu. Ona przeżywa swój całkowicie świecki bunt jako opętanie, on osiąga samoświadomość własnych uczuć, by poprzez zbrodnię, która ma kobietę ocalić, skazać się na wiekuiste potępienie. (...) Kawalerowicza interesował odwieczny problem człowieka wobec zakazu; natury ludzkiej wobec dobrowolnie przyjętych lub narzuconych ograniczeń; jednostki wobec ogółu. (...) realia zostały wybrane przede wszystkim z uwagi na ich wyraz plastyczny bądź symboliczny. Film rozgrywa się w pejzażu, który recenzenci nazwali "księżycowym", o nieokreślonej porze roku i dnia; "nigdy" i "nigdzie", a więc zawsze i wszędzie - w znaczeniu metafizycznym. "Matka Joanna od Aniołów" jest bowiem filmem o odwiecznym dramacie człowieka". Aleksander Jackiewicz dodaje jeszcze, że "jest to bardziej film o psychoanalizie, niż o nieudolnie prowadzonych egzorcyzmach".

Żeby to wszystko pojąć, musimy ten film zobaczyć!

PP

Czytaj także

Konwickiego autoportret z przymrużeniem oka

Ostatnia aktualizacja: 23.04.2015 20:00
Spotkanie z autorami książki "Pamiętam, że było gorąco. Z Tadeuszem Konwickim rozmawiają Katarzyna Bielas i Jacek Szczerba".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Przygoda i arcydzieło. "Pociąg" wciąż jedzie

Ostatnia aktualizacja: 03.01.2016 16:10
Film Jerzego Kawalerowicza nadal jest inspiracją dla badaczy i twórców, choć minęło ponad pół wieku od jego premiery.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Od horroru po melodramat. "Kawalerowicz kochał formę"

Ostatnia aktualizacja: 15.12.2017 15:00
- Słynnego reżysera znacznie bardziej od historii i spraw społecznych, interesowało, jakich formuł gatunkowych i konwencji użyje w swoich filmach – mówił w Dwójce prof. Tadeusz Lubelski. 27 grudnia mija 10. rocznica śmierci Jerzego Kawalerowicza.
rozwiń zwiń