Historia

Zbigniew Godlewski. Prawdziwa historia Janka Wiśniewskiego

Ostatnia aktualizacja: 17.12.2019 05:55
Jest symbolem grudniowej masakry. Symbolem "czarnego czwartku" w Gdyni, gdzie w 1970 roku zastrzelono 18 osób. To jego ciało strajkujący robotnicy nieśli na drzwiach na czele pochodu w najtragiczniejszy dzień masakr na Wybrzeżu.
Audio
  • - Mamy zdjęcie z zabitym młodym człowiekiem niesionym na drzwiach, a przed nim ludzie z zakrwawionym sztandarem - fragm. konferencji Solidarności dla rodzin ofiar grudniowej masakry. (PR, 17.12.1980)
  • Fragment konferencji prasowej z rodzinami ofiar i świadkami tragedii oraz z lekarzami, którzy pomagali rannym. (PR, 17.12.1980)
  • Świadkowie mówią o pierwszych wystrzałach z broni palnej i okoliczności śmierci Zbigniewa Godlewskiego - audycja Podziemnego Radia Solidarność Gdańsk. (RWE, 18.12.1983)
  • Oryginalne nagrania rozmowy zomowców z 17 grudnia 1970 roku, którzy przez krótkofalówki podawali sobie informację, że idzie duża grupa ludzi z flagami i niosą zabitego. Słychać strzały i skandujący tłum.
Ciało zabitego Zbigniewa Godlewskiego niosą protestujący robotnicy, 17 grudnia 1970 roku, Gdynia.
Ciało zabitego Zbigniewa Godlewskiego niosą protestujący robotnicy, 17 grudnia 1970 roku, Gdynia.Foto: IPN/Gdańsk

Dopiero po latach okazało się, że było to ciało Zbigniewa Godlewskiego. Jego tragiczna historia utrwalona została w pieśni "Janek Wiśniewski padł".

Grudzień 1970 - zobacz serwis historyczny

Kochani rodzice...

Zbigniew Godlewski mieszkał w Elblągu. Kilka miesięcy przed grudniową masakrą skończył szkołę zawodową i zatrudnił się w gdyńskiej stoczni, gdzie pracował przy przeładunku statków. 16 grudnia pojechał do Gdańska zobaczyć, jak wygląda sytuacja. Wieczorem napisał króciutki list do rodziców. "Kochani Rodzice, byłem dzisiaj w Gdańsku. Wszystko widziałem. Nie martwcie się… Zbyszek". Nie zdążył go wysłać. List dotarł do rodziców 20 grudnia. W dniu pogrzebu przekazał go im kolega Zbyszka.

Zbyszek nie żyje

Rankiem 17 grudnia Zbigniew Godlewski już nie żył. Zginął na miejscu. Seria z karabinu maszynowego przeszyła głowę i klatkę piersiową. Jego ciało robotnicy położyli na drzwiach i ponieśli ulicą Świętojańską do centrum Gdyni. Przy kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa, robotnicy otrzymali od księdza krzyż i kwiaty, które położyli przy ciele zabitego. Następnie zanieśli ciało pod budynek Prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Po drodze przynajmniej dwa razy byli ostrzeliwani i obrzucani gazem łzawiącym tak, że musieli zostawiać ciało na ulicy i chować się w okolicznych bramach.

Z budynku Rady Narodowej wyszedł lekarz, komandor Adam Kunert, który stwierdził zgon Zbigniewa Godlewskiego. Jeszcze wiele lat po tym mordzie komunistyczna propaganda utrzymywała, że tłum niósł rannego chłopaka i gdyby mu udzielono pomocy, to by przeżył...! O śmierci syna Izabela i Eugeniusz Godlewscy dowiedzieli się z telegramu, jaki 18 grudnia wysłał jego przyjaciel, świadek mordu. Depesza była krótka: "Zbyszek nie żyje. Kazik".

Nocny pogrzeb

Rodzice próbowali zobaczyć ciało syna, ale, podobnie jak bliscy innych zamordowanych, nie mieli na to szans. Ze szpitala w Gdyni Redłowie odesłano ich do prokuratury. Tam usłyszeli z kolei, że jest sobota i nic się nie da załatwić do poniedziałku. Tymczasem 20 grudnia, w niedzielę wieczorem, u państwa Godlewskich zjawili się ludzie z Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku i poinformowali, że tego samego dnia odbędzie się pogrzeb.

Pochówek Zbigniewa Godlewskiego miał miejsce po godzinie 23.00 na cmentarzu przy katedrze oliwskiej. W ten sposób, po cichu, bez możliwości godnego pożegnania, grzebano większość ofiar masakry na Wybrzeżu. Dopiero w marcu 1971 roku zwłoki Zbigniewa Godlewskiego zostały ekshumowane, a następnie pochowane na cmentarzu w Elblągu.

Janek Wiśniewski padł!

Wkrótce po grudniowej masakrze, inżynier ze stoczni Krzysztof Dowgiałło napisał "Balladę o Janku Wiśniewskim". Dowgiałło nie znał prawdziwej tożsamości chłopaka, którego niesiono na drzwiach. Wybrał więc popularne imię i nazwisko, aby stworzyć symbol grudniowej masakry. W 40. rocznicę Grudnia Kazik Staszewski nagrał swoją wersję "Ballady o Janku Wiśniewskim". Piosenka jest też motywem przewodnim filmu fabularnego "Czarny czwartek" w reżyserii Antoniego Krauzego z 2011 roku.

Młodych Janków Wiśniewskich w grudniu 1970 roku było bardzo wielu. Tylko 3 spośród 18 zabitych w tym dniu w Gdyni miało więcej niż trzydzieści lat. Ofiary czarnego czwartku to w większości młodzi chłopcy, w wieku od 15 do 20 lat. Aż 37 – spośród 75 postrzelonych tego dnia osób – miało poniżej 20 lat.

pd/im

Czytaj także

Uciekaliśmy zygzakami, bo strzelali do nas

Ostatnia aktualizacja: 30.11.2011 11:27
Relacja Stanisława Kodzika, ucznia, który wziął udział w walkach z milicją.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Nieśliśmy go na drzwiach

Ostatnia aktualizacja: 30.11.2011 11:48
Relacja Huberta Kaczkana
rozwiń zwiń
Czytaj także

Strzyżenie, przesłuchanie, bicie

Ostatnia aktualizacja: 30.11.2011 13:17
Relacja Wiesława Kasprzyckiego, syna Henryki Halman.
rozwiń zwiń